720 tys. zł zadośćuczynienia i odszkodowania oraz 7,1 tys. zł comiesięcznej renty przyznał w czwartek sąd apelacyjny Edycie Terce. Kobieta od ośmiu lat jest w śpiączce po operacji tarczycy w byłym Szpitalu im. Rydygiera. Odszkodowanie zapłaci urząd marszałkowski, który przejął zobowiązania zlikwidowanego szpitala.
Zadośćuczynienie za cierpienia i straty moralne sąd pozostawił bez zmian – 500 tys. zł. Obniżył za to, o 80 tys. zł, kwotę odszkodowania przyznanego Terce w maju przez wrocławski sąd okręgowy. Znacząco też – bo o prawie połowę – sędziowie apelacyjni obniżyli wysokość renty (z orzeczonych przez sąd pierwszej instancji 13 tys. zł miesięcznie).
– Nie ma sprawiedliwości – mówiła po ogłoszeniu wyroku matka Edyty Wiesława Terka, która na co dzień opiekuje się chorą córką. – Za te pieniądze nie jestem w stanie jej utrzymać. Poza tym muszę spłacić długi, które narosły przez te wszystkie lata.
Sędzia Ewa Głowacka uzasadniając niższe odszkodowanie, tłumaczyła, m.in., że powinno ono pokrywać tylko udokumentowane koszty poniesione przez poszkodowaną. Jednak sąd i tak przyznał więcej, niż dowodzą dokumenty, gdyż rozumie, że w czasie całodobowej opieki nad chorą jej bliscy nie byli w stanie zbierać faktur potwierdzających wydatki na leczenie.
Co do renty, to powinna ona pokryć przede wszystkim koszty opieki nad chorą i jej rehabilitacji. Nie może obejmować wydatków, które kobieta ponosiłaby także, gdyby nie zachorowała, czyli np. na żywność i odzież.
Edyta musi być rehabilitowana po trzy godziny dziennie, przez cały tydzień. Z informacji, którą dysponuje sąd, wynika, że przez trzy dni Edyta jest rehabilitowana na koszt NFZ. Dlatego sąd stwierdził, że 1,9 tys. zł miesięcznie powinno wystarczyć na pozostałe cztery dni w tygodniu.
– To nieprawda – denerwowała się Wiesława Terka po rozprawie. – Już od dawna Edycie nie chcą przyznać darmowej rehabilitacji. Powiedzieli nam, że dostają ją tylko pacjenci, którzy „rokują”. A Edyta nie rokuje.
Sąd uznał też, że do opieki nad Edytą nie jest potrzebna pielęgniarka, której usługi są droższe, a wystarczy jedynie opiekunka, która będzie wykonywała przy chorej zabiegi pielęgnacyjno-higieniczne przez osiem godzin dziennie. Opieka ta kosztować ma 4,5 tys. zł miesięcznie.
Zasądzona przez sąd renta to zaledwie jedna trzecia tego, czego domagała się matka Edyty. – Wnieśliśmy o 21 tys. zł miesięcznie, gdyż renta powinna pokrywać wszystkie koszty ponoszone przez osobę w związku z sytuacją, w jakiej się znalazła – mówiła po procesie mecenas Justyna Flankowska reprezentująca Terkę. – A prawidłowa opieka nad Edytą tyle kosztuje. I to nie po to, by polepszyć jej komfort życia, ale po to, by w ogóle utrzymać ją przy życiu. Nie wykluczamy wniosku o kasację wyroku.
25-letnia wtedy Edyta Terka, matka dwójki dzieci, we wrześniu 2002 roku poddała się operacji tarczycy we wrocławskim Szpitalu im. Rydygiera. Po zabiegu przestała oddychać, doszło do niedotlenienia mózgu. Wrocławskie sądy orzekły, że obaj lekarze, którzy opiekowali się Edytą popełnili błąd. Ryszard M. został skazany już prawomocnie na karę w zawieszeniu, wyrok w sprawie Ryszarda S. jeszcze nie jest prawomocny.
Od ośmiu lat Edyta jest w śpiączce. Opiekuje się nią matka.
Mecenas Artur Nowicki, pełnomocnik urzędu marszałkowskiego podczas ostatniej rozprawy starał się przekonać sąd, że kwota przyznana Terce przez sąd okręgowy jest zbyt duża, bo taniej byłoby, gdyby Edyta trafiła do specjalistycznej placówki. Sędzia Głowacka w uzasadnieniu skomentowała to stwierdzenie: – Nie można matce odmówić prawa do opieki nad dzieckiem, choć może generuje to wyższe koszty. Zwłaszcza, że ta opieka, jak podkreślają biegli, sprawowana jest wzorowo.
Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław