Trwa walka o odszkodowanie za śpiączkę Edyty Terki

Wrocławski sąd apelacyjny w przyszłym tygodniu zadecyduje, czy 800 tys. zł zadośćuczynienia i odszkodowania za spowodowanie śpiączki Edyty Terki we wrocławskim szpitalu to odpowiednia kwota. Matka chorej uważa, że to za mało, pełnomocnik urzędu marszałkowskiego, przekonuje, że za dużo. I że Edytę można oddać do specjalistycznego zakładu.
O tym, że województwo dolnośląskie, które przejęło zobowiązania po zlikwidowanym Szpitalu im. Rydygiera, ma zapłacić matce Edyty Wiesławie Terce 500 tys. zł zadośćuczynienia i 300 tys. zł odszkodowania oraz wypłacać co miesiąc 13 tys. zł renty, zdecydował w maju wrocławski sąd okręgowy. Stwierdził on ponad wszelką wątpliwość, że to z winy lekarzy we wrześniu 2002 roku 25-letnia wówczas Edyta Terka po planowanej operacji tarczycy zapadła w śpiączkę.

Obie strony procesu nie zgodziły się z wysokością zasądzonych kwot i odwołały się od wyroku. Mama Edyty domaga się miliona złotych zadośćuczynienia i 360 tys. zł odszkodowania oraz 21 tys. zł renty miesięcznie.

Pełnomocniczki Wiesławy Terki Monika Berestecka i Justyna Flankowska przekonywały m.in., że sąd okręgowy niesłusznie nie uwzględnił kilku wydatków poniesionych przez mamę Edyty, jak choćby na remont łazienki. Tłumaczyły też, że utrzymanie Edyty w dobrej formie kosztuje miesięcznie więcej niż 13 tys. zł. Wyjaśniły, że sąd niesłusznie przyjął, że przez osiem godzin dziennie chorą opiekuje się pielęgniarka opłacana przez pomoc społeczną, gdy tymczasem po tym, jak urząd wypłacił matce pierwszą ratę zasądzonej kwoty, straciła ona prawo do darmowej opieki.

Mecenas Flankowska podkreślała, że jeśli chodzi o zadośćuczynienie, to pod uwagę trzeba wziąć stan fizyczny Edyty po operacji oraz jej cierpienia po operacji, a także brak szans na wyzdrowienie. Młoda kobieta nie może być już matką dla dwojga swoich dzieci, a babcia także straciła z nimi kontakt, gdyż wychowują je dziadkowie ze strony ojca.

Mecenas Artur Nowicki bronił racji urzędu marszałkowskiego, zapewniając, że województwo chce zapłacić, ale aż tyle, bo przecież musi także uwzględniać fakt, że są to pieniądze wszystkich mieszkańców regionu. Dodał też, że matka Edyty nie musi się nią opiekować samodzielnie, może ją przecież oddać do specjalistycznego zakładu opłacanego przez NFZ.

Sąd swoją decyzję ogłosi 7 października.

** Na początku września wrocławski sąd rejonowy skazał Ryszarda S. na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata za nieumyślne narażenie Edyty Terki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia oraz nieumyślne spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Doktor S., który miał dyżur w noc po operacji Edyty, nie skontrolował stanu rany pooperacyjnej i nie zauważył, że utworzył się w niej krwiak, który uniemożliwił pacjentce oddychanie. To doprowadziło do niedotlenienia mózgu i śpiączki.

Wyrok nie jest prawomocny. Wcześniej sąd skazał prawomocnie doktora Ryszarda M., ordynatora oddziału, na którym leżała Edyta, na pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata.

Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *