Poszkodowani przez lekarzy dostaną pieniądze szybciej, jeśli nie pójdą do sądu
– Te zmiany to rewolucja. Choć autorzy przepisów nie ustrzegli się błędów – mówi dr Marcin Mikos z Polskiego Towarzystwa Prawa Medycznego.

Ministerstwo Zdrowia opublikowało projekt zmian ustawy o prawach pacjenta, w którym proponuje alternatywny wobec sądowego system ubiegania się o odszkodowanie za błędy medyczne. Pacjent, który uważa się za poszkodowanego przez służbę zdrowia, mógłby się starać o mniejsze pieniądze na drodze administracyjnej przed powołaną przez wojewodę komisją – wtedy maksymalnie mógłby dostać 100 tys. zł za uszczerbek na zdrowiu i 300 tys. zł za śmierć bliskiej osoby.

Jeśli wybierze drogę cywilną, może liczyć na wyższe odszkodowanie.

A sądy w Polsce orzekały już bardzo wysokie kwoty. Na przykład emerytowana nauczycielka, która w trakcie ryzykownego badania została sparaliżowana od piersi w dół, dostała 1,5 mln zł, a dziecko, któremu po operacji wpompowano do kręgosłupa zamiast środka znieczulającego niewłaściwy płyn i jego rdzeń kręgowy został bezpowrotnie uszkodzony – 700 tys. zł.

Jednak ubieganie się o odszkodowanie na drodze sądowej trwa o wiele dłużej – nawet kilkanaście lat, trzeba też zainwestować w adwokata i ponieść koszty sądowe, co zniechęca wielu do tej drogi.

– To proces bardzo uciążliwy, zwłaszcza dla osoby, która straciła kogoś bliskiego albo sama została poszkodowana przez służbę zdrowia – mówi Adam Sandauer, szef Stowarzyszenia Pacjentów Primum Non Nocere.

Tymczasem powołana przez wojewodę komisja ma oceniać trafiające do niej wnioski w ciągu zaledwie pięciu miesięcy.

– Choremu często zależy, by pieniądze dostać szybko, np. by móc zapłacić za dalsze drogie leczenie – tłumaczy dr Mikos.

Jednak choć i lekarze, i pacjenci, i prawnicy od dawna mówili o pozasądowym systemie odszkodowań, to o propozycji resortu mówią, że „nie do końca o to chodziło”. Dlaczego?

– Ta ustawa dotyczy tylko błędów medycznych, a one stanowią ok. 10 proc. wszystkich zdarzeń, w wyniku których pacjent ponosi szkodę w trakcie leczenia. Zgodnie z definicją błąd to działanie konkretnej osoby sprzeczne z aktualną wiedzą medyczną. Znacznie więcej jest szkód z powodu niedbalstwa, zaniechania, braków sprzętu czy personelu – mówi Mikos.

Przykład? Bardzo trudno ustalić winnego, gdy w trakcie leczenia dochodzi do zakażenia bakteriami szpitalnymi. Dlatego częściej mówimy o zdarzeniach niepożądanych niż o błędach medycznych.

Szukanie winnego prowadzi też do innego niebezpieczeństwa: ukrywania przez personel zdarzeń niepożądanych w szpitalu. A im mniej wiedzą o nich inni pracujący w placówce, tym większe prawdopodobieństwo, że się powtórzą. W jednym ze szpitali np. lekarze w trakcie operacji pomylili leżące obok siebie identyczne strzykawki z różnymi lekami. Nie był to błąd medyczny, ale wypadek. Pacjenta z trudem udało się uratować. Kilka tygodni później sytuacja ze strzykawkami się powtórzyła.

– W Szwecji nikt nie pyta, kto jest winien. Ocenia się szkodę, którą poniósł chory. To najbezpieczniejszy dla pacjenta system – mówi Sandauer.

Do projektu ustawy są też inne zastrzeżenia: system odszkodowań ma dotyczyć tylko błędów popełnianych w szpitalach. A bardzo wiele skarg dotyczy np. pogotowia ratunkowego.

Stowarzyszenia pacjentów uważają, że droga administracyjna nie powinna wykluczać możliwości ubiegania się o wyższe odszkodowanie przed sądem. Eksperci podkreślają też, że postępowania przed sądem opóźniają biegli, którzy bardzo długo sporządzają ekspertyzy. Nowy system z biegłych nie rezygnuje – komisje miałyby wydawać swe opinie na podstawie ich oceny – trudno więc będzie dotrzymać określonego w przepisach terminu rozpatrzenia sprawy.

Protestują też lekarze.

– Jeśli te przepisy będą miały taki kształt, zgłosimy je do Trybunału Konstytucyjnego. Przy błędzie medycznym trzeba ustalić winnego. A od orzekania winy jest sąd, a nie powołana przez wojewodę komisja – mówi Krzysztof Kordel, nowy rzecznik praw lekarzy.

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *