Kilka miesięcy temu władze Katowic odrzuciły pozew molestowanej uczennicy szkoły specjalnej. Zdaniem urzędników to nauczyciel, który skrzywdził dziewczynę, powinien wypłacić jej odszkodowanie. Dlaczego teraz urząd zmienia zdanie i chce zawrzeć ugodę?
Sandra O., uczennica Zespołu Szkół Specjalnych nr 7 w Katowicach, kilka miesięcy temu złożyła pozew przeciwko władzom miasta. Domaga się 100 tys. zł odszkodowania za to, że przez kilka lat ona i jej koleżanki były molestowane seksualnie przez wuefistę. Nauczyciel wykorzystywał to, że dziewczyny nie potrafiły pisać, czytać, samodzielnie się ubrać, a niektóre nawet mówić. Potrafił wywoływać je z innych zajęć, zabierać na zaplecze sali gimnastycznej i tam zmuszać do seksu. Uczennice nie skarżyły się, bo nie wiedziały, co robią.
Sprawa wyszła na jaw w 2002 r., kiedy dyrektorka szkoły podczas obchodu przypadkowo natknęła się na rozebraną dziewczynę i stojącego nad nią wuefistę. W 2005 r. został on skazany na siedem lat więzienia, dożywotnio stracił uprawnienia nauczycielskie.
Rodzice dziewczynek uznali, że odpowiedzialność za wydarzenia w szkole ponoszą władze miasta, którym podlega Zespół Szkół Specjalnych. Ich zdaniem pracownicy szkoły nie zapewnili ich dzieciom należytego bezpieczeństwa. Cztery z poszkodowanych dziewcząt przez dwa lata sądziły się z miastem o odszkodowanie. Ostatecznie dostały po 75 tys. zł. Teraz ich śladem poszła Sandra O.
Władze Katowic w pisemnej odpowiedzi na jej pozew poprosiły sąd o jego odrzucenie. Tak jak w przypadku czterech koleżanek Sandry twierdziły, że to nie gmina powinna wypłacać odszkodowanie. Zdaniem urzędników odpowiedzialność za ekscesy nauczyciela ponosi kuratorium oświaty, które zajmuje się nadzorem pedagogicznym, a odszkodowanie powinien zapłacić przebywający w więzieniu nauczyciel.
„Gazeta” dowiedziała się jednak, że miasto nieoczekiwanie zmieniło zdanie. Nie chce kolejnego procesu w sprawie molestowania seksualnego uczennic. – Na pierwszej rozprawie przedłożymy propozycję zawarcia ugody – potwierdza Waldemar Bojarun, rzecznik prasowy katowickiego magistratu. Nie chce jednak zdradzić szczegółów ugody. Wszystko wskazuje na to, że propozycja miasta będzie zbliżona do sumy, jaką wcześniej otrzymały koleżanki Sandry.
Zdaniem Józefa Koguta, prezesa Śląskiego Stowarzyszenia Pomocy Ofiarom Przestępstw, postawa władz miasta zasługuje na pochwałę, bo dziewczyna nie będzie musiała po raz kolejny przeżywać traumy. – Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że to element zbliżającej się kampanii wyborczej. Taki proces przed wyborami wyglądałby bowiem fatalnie – mówi Kogut.
Bojarun odrzuca te sugestie. – Domagaliśmy się oddalenia pozwu, bo taka jest procedura. Nasza propozycja ugody podyktowana jest wyłącznie dobrem uczennicy, bo mamy świadomość, że odszkodowanie jej się należy – wyjaśnia rzecznik magistratu. Przypomina jednak, że władze miasta w dalszym ciągu uważają, że to nie one ponoszą odpowiedzialność za to, co się działo w szkole. – Dlatego w postępowaniu cywilnym będziemy domagali się od skazanego nauczyciela zwrotu wypłaconych przez nas pieniędzy. Czekamy tylko, aż wyjdzie na wolność – mówi Bojarun.
Leszek Krupanek, katowicki prawnik reprezentujący uczennice, nie ukrywa zadowolenia z deklaracji władz miasta. Jego zdaniem proces nie jest potrzebny żadnej ze stron. – Tak naprawdę motywy urzędników są kwestią drugorzędną. Oczywiście szkoda, że ta propozycja wyszła dopiero teraz. Najważniejsze jest jednak to, by dziewczyna jak najszybciej dostała odszkodowanie – mówi Krupanek.
Jeszcze w tym miesiącu do sądu trafi pozew złożony przez Aleksandrę F., szóstą i ostatnią molestowaną uczennicę. W jej przypadku władze miasta także zapowiadają zawarcie ugody.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice