– Gwizdek wybuchł i wszystko poleciało na moją klatkę piersiową, szyję i kawałek twarzy – opowiada o wypadku poszkodowany Andrzej Stachowicz.
1,5 roku procesu o wiadro
za 8,50 zł
Przedmiot sporu – czerwone wiadro – 8,50 zł. Koszt postępowania… czytaj więcej »
– Aż łzy miałam, jak zobaczyłam. To był straszny widok – dodaje córka poszkodowanego, Andżelika.

Półtora miesiąca leczenia za dwa tysiące

Lekarze stwierdzili u mężczyzny poparzenia pierwszego i drugiego stopnia. Przez półtora miesiąca nie mógł wstać z łóżka. Opiekowała się nim żona. – Uciążliwe dla niego było przede wszystkim to, że nie mógł nic na siebie założyć. Był to styczeń, dość mocny mróz, śnieg i praktycznie cały czas musiał siedzieć w domu. Każde wyjście na dwór wiązało się z ubraniem jakiejś odzieży i to go urażało – wyjaśnia żona pana Andrzeja, Elżbieta.

Leczenie poparzeń okazało się kosztowne. Pan Andrzej na leki i maści wydał ok. dwa tysiące złotych. Jak podkreśla, w czasie rekonwalscencji nie zarabiał. Mężczyzna uznał, że ma prawo do zadośćuczynienia i skontakotował się z importerem czajnika. – Mailem wysłałem zdjęcia, jak zostałem poparzony. Za jakieś dwa dni odezwał się pan prezes tej firmy i powiedział, że jest w stanie się dogadać polubownie – relacjonuje poszkodowany.

Importer zaproponował, by odesłać mu niesprawny czajnik, a w zamian zostanie wysłany nowy, działający. Pan Andrzej z żoną Elżbietą przystali na propozycję, ale by mieć dowód nagrali film, na którym widać wybuchający czajnik.
Niewinny głośnego szczekania psa
Sławomir Marciniec z Łodzi stanął przed sądem za to, że jego pies szczekał… czytaj więcej »

Odszkodowanie – 20 tysięcy

Importer przetestował feralny czajnik, ale nie zauważył w jego działaniu żadnych nieprawidłowości. Tymczasem pan Andrzej przekonuje, że czajnik, który kupił, był uszkodzony. – Po prostu tutaj jest dziurka w tym gwizdku, a tam była zanitowana. I dlatego wszystko wybuchło – tłumaczy mężczyzna.

Poszkodowany po konsultacji z prawnikiem zwiększył swoje roszczenia do 20 tysięcy złotych. Importer na taką propozycję przystać nie chciał i zaoferował 1,5 tys. zł. – Chcieliśmy zaoferować klientowi koszty leczenia, nie dochodząc, po czyjej stronie dokładnie leży wina. Oczekiwania klienta były horrendalne, co wzbudziło nasze podejrzenia – wyjaśnia Sebastian Czerwik, dyrektor handlowy firmy produkującej czajniki.
Szpanował na YouTube’ie – dostał mandat
Jechał motocyklem 217 km/h po wadowickiej obwodnicy i postanowił pochwalić… czytaj więcej »

Dla pana Andrzeja zaproponowana kwota była zdecydowanie za mała. Jego zdaniem importer powinien uwzględnić także ból, którego doznał.

Z czajnikiem do sądu?

Pan Andrzej, poza odszkodowaniem dla siebie, przed szkodą chciał uchronić innych i zgłosił sprawę do Urzędu Ochrony Kontroli i Konsumentów, który zwrócił się do Inspekcji Handlowej z prośba o kontrolę. Według ekspertyzy UOKiK czajnik jest bezpieczny. – Co wcale nie musi oznaczać, że w tym konkretnym jednym przypadku nie doszło do jakiejś wady konstrukcyjnej – zauważa Małgorzata Cieloch, rzecznik prasowy UOKiK.

Z tego względu adwokat pana Andrzeja próbował po raz kolejny wyjaśnić polubownie sprawę. Firma jednak nie podjęła żadnych negocjacji. Jeśli nie dojdzie do porozumienia, sprawa czajnika trafi do sądu.

nsz/mtom
Artykuł TVN24.pl:
http://www.tvn24.pl/-1,1661855,0,1,czajnik-z-gwizdkiem-atakuje,wiadomosc.html

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *