Za kilkaset złotych wystawiali dokument potwierdzający, że doszło do kolizji. Potem wystarczyło już tylko pójść do firmy ubezpieczeniowej po odszkodowanie.
Sześciu policjantów z krakowskiej drogówki stanie przed sądem za współudział w ustawianiu fikcyjnych kolizji. Razem z funkcjonariuszami na ławie oskarżonych zasiądzie 21 innych osób, które brały udział w tzw. ustawkach na ulicach Krakowa.
– Poszkodowane są największe firmy ubezpieczeniowe, wyłudzone ubezpieczenia idą w setki tysięcy złotych – mówi Bożena Owsiak, rzeczniczka tarnowskiej prokuratury okręgowej.
Śledczy z Tarnowa razem z Biurem Spraw Wewnętrznych tropili skorumpowanych policjantów i organizatorów fikcyjnych kolizji. „Gazeta” ponad rok temu opisywała nielegalny proceder, który kwitł na krakowskich ulicach i w miejscowej drogówce.
Skorumpowani policjanci będą odpowiadać za przyjmowanie łapówek, wystawianie fałszywych dokumentów, ujawnianie informacji służbowych oraz poplecznictwo. W akcie oskarżenia, który liczy sobie ponad 250 stron, prokuratorzy opisali 134 przestępcze czyny.
Sprawa ustawianych kolizji wyszła na jaw przy okazji śledztwa dotyczącego sprzedawania przez krakowskich policjantów firmom holowniczym informacji o stłuczkach i wypadkach. Okazało się, że w tle od kilku lat kwitnie jeszcze jeden intratny proceder.
Oszuści skupowali używane samochody, które rejestrowano na podstawione osoby. Potem z ich udziałem organizowano kolizje na krakowskich ulicach. Samochody celowo zderzano, by potem wyłudzić odszkodowanie za rzekome szkody. Za jedno obite auto oszuści wyciągali z polisy przeciętnie po kilkanaście tysięcy złotych.
Ale do tego potrzebni byli policjanci, którzy ze zdarzenia spisywali notatkę potwierdzającą, że stłuczka miała miejsce. Za taki dokument dostawali od oszustów kilkaset złotych. Czasami sporządzali go, choć nie dochodziło nawet do ustawianej kolizji. Do funkcjonariuszy z krakowskiej drogówki dojście znalazł ich były kolega z policji – Bogusław M., według prokuratury jeden z ze współorganizatorów oszustw. Tylko jemu postawiono kilkadziesiąt zarzutów.
Większość oskarżonych policjantów po zarzutach została usunięta bądź sama odeszła ze służby. Według prokuratury przyznają się do winy.
Cały czas trwa jeszcze śledztwo dotyczące sprzedawania informacji firmom holowniczym.
gazeta.pl