Odszkodowania i zadośćuczynienia za bezprawne działanie organów państwa domaga się kobieta, której policja i prokuratura mimo wielokrotnych zawiadomień nie zapewniły bezpieczeństwa. Pieniądze ma wyłożyć Skarb Państwa
Na piątkowej rozprawie (23 kwietnia 2010 r.) sąd zamknął sprawę. Żadna ze stron nie zmieniła zdania. Pełnomocnik powódki chce odszkodowania i zadośćuczynienia, pozwani oddalenia powództwa. Sprawa jest tak ciekawa, że Helsińska Fundacja Praw Człowieka objęła ją programem spraw precedensowych.
Powódka od kilku lat domaga się sprawiedliwości. Jej dramat trwa już ponad pięć lat. A wszystko zaczęło się od wielokrotnych zawiadomień policji o popełnianiu przestępstw przez jej męża. Chodziło o znęcanie się nad rodziną, kradzież i groźby podpalenia domu, w którym powódka mieszkała z dziećmi.
Kobieta i jej dzieci byli wielokrotnie przesłuchiwani, ale policja nie dawała wiary ich zeznaniom, więc postępowania umarzano. W końcu w maju 2006 r. mąż zrobił to, co zapowiadał – podpalił dom. Budynek został całkowicie zniszczony. Jeszcze dwa miesiące wcześniej kobieta ponownie szukała pomocy u organów ścigania. Po raz kolejny jednak dochodzenie umorzono, bo nie było obiektywnych świadków, którzy mogliby potwierdzić wersję kobiety i jej dzieci.
– Sprawa stanowi przykład opieszale i nierzetelnie prowadzonego postępowania karnego przeciwko mężowi powódki – twierdzi fundacja.
Kobieta pisała kolejne pisma z prośbą o pomoc, które nie przynosiły rezultatu. Policja i prokuratura umarzały postępowania, nie bacząc na to, że wszystkie okoliczności potwierdził sąd, który kilka lat temu udzielił jej rozwodu.
– Prawidłowe działanie policji i prokuratury czy też umieszczenie byłego męża na obserwacji w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym mogły zapobiec tragedii – uważa powódka.
Wyrok w tej sprawie sąd ogłosi 7 maja.
Rzeczpospolita