Uszkodzenie kręgosłupa w wypadku drogowym, którego skutkiem jest paraliż nóg, firmy ubezpieczeniowe wyceniają różnie – od 50 tys. zł do 200 tys. zł tytułem zadośćuczynienia. Tak jest dziś. Niebawem ma się to zmienić. Ministerstwo Sprawiedliwości wraz z przedstawicielami ubezpieczycieli i stowarzyszeń pomagających osobom poszkodowanym w wypadkach drogowych oraz rzecznikiem ubezpieczonych pracuje nad taryfikatorem, na podstawie którego obliczane będą zadośćuczynienia od ubezpieczycieli.
– Musimy wypracować standardy odszkodowań. Są potrzebne, żeby nie dochodziło do tego, że jeden ubezpieczyciel za identyczne dolegliwości płaci dużo mniej niż inny – tłumaczy „Rzeczpospolitej” Krzysztof Kwiatkowski, minister sprawiedliwości.
O standardach, a właściwie ich braku, mówią też ci, którzy ofiarom pomagają. Ubezpieczyciele nie mają nic przeciwko temu.
Prace ruszyły pełną parą. Zespół przygotował wstępne założenia i dyskutuje nad konkretnymi rozwiązaniami. Nowe regulacje mają zostać wpisane do ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych.
Równo dla ofiar
Co się ma zmienić? Ustalone zostaną kwota bazowa i współczynniki służące do obliczenia konkretnej sumy zadośćuczynienia. Mówi się, że stała kwota wynosić może np. 2,5 tys. zł – tyle mniej więcej płacą dziś sądy za jeden procent uszczerbku na zdrowiu. W ten sposób ustaloną kwotę mnożyć się będzie przez konkretne współczynniki. Te zależeć będą od płci osoby pokrzywdzonej, wieku, oceny stopnia możliwości podjęcia pracy w przyszłości, przeciętnej stopy życiowej na danym terenie itd. Takie rozwiązanie przynieść ma korzyści nie tylko poszkodowanym w wypadkach, ale także ubezpieczycielom, a nawet sądom.
Zyska wielu
– Korzyści z przyjęcia takiego systemu mogą odnieść także ubezpieczyciele – uważa Janusz Popiel, prezes Stowarzyszenia Alter Ego pomagającego poszkodowanym w wypadkach drogowych. – Byliby w stanie przewidzieć, ile pieniędzy wyłożą na wypłaty zadośćuczynień i odszkodowań.
– Przewidywalność leży w interesie przede wszystkim poszkodowanych. Dzięki niej mają oni pełną wiedzę o wysokości zadośćuczynienia w zależności od tego, jakie nieszczęście ich dotknęło. Zdaniem PIU przy zadośćuczynieniach najważniejsza jest właśnie przewidywalność – tłumaczy nam Marcin Tarczyński, analityk Polskiej Izby Ubezpieczeń.
Kolejna korzyść dla ubezpieczycieli polegać ma na tym, że przestaną być zmuszani do blokowania na swoich rachunkach ogromnych kwot pieniędzy jako rezerw na poczet roszczeń, które zwraca się poszkodowanym.
Zyskają także sądy. W jaki sposób?
Coraz rzadziej musiałyby się zajmować przyznawaniem zadośćuczynień i obliczaniem rozmiarów krzywdy. W myśl najnowszego pomysłu trafiałyby do nich już tylko sprawy poszkodowanych niezadowolonych z uzyskanej kwoty zadośćuczynienia.
Opinia
dr Marcin Orlicki | Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
Informacja o podjęciu prac nad stworzeniem parametrycznego sposobu określania wysokości zadośćuczynienia za krzywdę jest dla mnie zaskoczeniem. Nie chodzi bowiem o drobną zmianę, lecz o reformę systemową. Ewentualne ograniczenie lub wyłączenie swobody sędziowskiej w określaniu wysokości zadośćuczynienia nie może być wprowadzane tylnymi drzwiami, lecz musi być poprzedzone szeroką dyskusją, której najwłaściwszym forum jest Komisja Kodyfikacyjna Prawa Cywilnego. Sposób regulacji wysokości zadośćuczynienia za krzywdę nie jest wewnętrznym problemem zakładów ubezpieczeń ani też organizacji chroniących prawa poszkodowanych. Zadośćuczynienia nie są bowiem płacone wyłącznie przez ubezpieczycieli i nie zawsze są związane z wypadkami drogowymi.
Rzeczpospolita