„Wprost” jednak zapłaci 5 mln dolarów córce Cimoszewicza?

Nie jest prawdą, że AWR „Wprost” nie wiedział o sprawie, jaką Małgorzata Cimoszewicz wytoczyła w Chicago tygodnikowi „Wprost”. Wydawca ją zlekceważył, a sąd zasądził gigantyczne odszkodowanie – 5 mln dolarów. Dotarliśmy do dokumentów, które potwierdzają, że pozwy doręczono do „Wprost”.

Gdy okazało się, że wyrok sądu Cook County w Illinois nakazuje tygodnikowi „Wprost” zapłacić 5 milionów dolarów odszkodowania córce Włodzimierza Cimoszewicza, obecny prezes wydawnictwa Amadeusz Król w specjalnym oświadczeniu napisał, że „AWR Wprost nie otrzymała żadnej korespondencji procesowej”. Wtórował mu prawnik tygodnika Maciej Łuczak, który twierdził, że podstawą jakiejkolwiek procedury sądowej jest skuteczne doręczenie pozwu, którego wydawnictwo nigdy nie otrzymało. „Mając na uwadze zastosowany tryb postępowania i brak możliwości udziału strony w tej sprawie, zasadne wydaje się, że wydanie ewentualnego wyroku nastąpiło niezgodnie z podstawowymi zasadami porządku prawnego RP” – czytamy w komunikacie Agencji Wydawniczo Reklamowej „Wprost”.

Do „Wprost” doręczono dwa pozwy, potwierdza to polski sąd

Jednak z dokumentów sądowych wynika, że do „Wprost” dotarły aż dwa pozwy – jednym z adresatów był Marek Król (red. nacz. tygodnika, w chwili, gdy miała miejsce publikacja), a drugim AWR „Wprost” sp. z o.o. Oba pozwy odebrała 6 grudnia 2006 r. recepcjonistka „Wprost” Magdalena Rusicka potwierdzając odbiór dokumentów własnoręcznym podpisem. (Rusicka, jak nas poinformowano w wydawnictwie, już tam nie pracuje.)

Dodatkowy dokument, zgodny z międzynarodową konwencją, wystawiła sędzia Agnieszka Bazyluk z sądu Warszawa-Śródmieście, która potwierdziła, że oba pozwy zostały doręczone prawidłowo osobie uprawnionej do jej odbioru. Nie jest więc prawdą, że wydawnictwo o sprawie nie wiedziało.

Prawnik z Chicago: „Wprost” popełnił błąd lekceważąc proces

Małgorzata Cimoszewicz i jej mąż Russel Harlan złożyli pozew przeciwko tygodnikowi w 2005 r. tuż po ukazaniu się tekstu „Konspiracja Cimoszewiczów”, w którym „Wprost” napisał, że Harlanowie unikają podatku, piorą pieniądze i udzielają nielegalnych pożyczek. W związku z tym, że przestępstwa te miały być popełnione na terenie USA, skierowali pozew do sądu w Południowej Karolinie. Sąd jednak, nie badając nawet czy przestępstwo oszczerstwa zostało popełnione, sprawę oddalił, ponieważ w całym stanie był tylko jeden prenumerator tytułu. Zdaniem sędziego, jeśli gazeta sprzedaje się głównie w Chicago i tam mieści się siedziba jej dystrybutora Lowell Corporation, to kwestię oszczerstw powinien rozstrzygnąć sąd z Illinois.

Wcześniej firma Lowell, dystrybutor tytułu w USA, by uniknąć kosztów związanych z przegranym procesem, zgodził się wypłacić państwu Harlan 9 tys. dolarów odszkodowania.

Zdaniem Łukasza Chołodeckiego, prawnika z Chicago, AWR Wprost popełnił błąd lekceważąc amerykański proces i zakładając, że ewentualnej egzekucji nie da się przeprowadzić. – W Ameryce bardzo trudno jest udowodnić czasopismu oszczerstwo, znacznie trudniej niż w Polsce – mówi.

Sąd orzeka: było oszczerstwo. Odszkodowanie: 5 mln dolarów

W lipcu przysięgli sądu w Chicago uznali, że „Wprost” dopuścił się oszczerstwa i w ramach zadośćuczynienia firma powinna wypłacić państwu Harlan kwotę 5 mln dolarów. Sąd uznał, że pieniądze powinni zapłacić solidarnie – Agencja Wydawniczo Reklamowa „Wprost” i Marek Król. Teraz ten wyrok musi jeszcze zatwierdzić polski sąd.

Prawnicy „Wprost”, twierdzą jednak, że orzeczenie amerykańskiego sądu przypomina „sądy kapturowe” dlatego nie może obowiązywać na terenie Polski.

Kto wiec zapłaci 5 mln dolarów? Łukasz Chołodecki mówi, że amerykańskie sądy nie precyzują w takich wypadkach dokładnie, kto ma ile płacić. – Uznają, że płaci ten z kogo łatwiej jest ściągnąć pieniądze.

Gazeta Wybrocza

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *