Takie wnioski wynikają z wyroku Sądu Najwyższego z 7 października 2008 r. (II PK 57/08). Sprawa dotyczyła Haliny K., która jako wójt doprowadziła do sprzedaży w przetargu ograniczonym jednej z gminnych działek. Nabywcą był jej brat Jarosław J., który wcześniej się dowiedział, że właśnie na tej działce operator telefonii komórkowej planuje postawić stację bazową telefonii cyfrowej GSM. Wykorzystał więc pokrewieństwo z wójtem, aby przejąć działkę i zyski, jakie miała przynieść dzierżawa tej ziemi.
Gdy są straty
Pod presją lokalnej społeczności, po doniesieniu do prokuratury o popełnieniu przez wójta przestępstwa i po złożeniu wniosku przez mieszkańców o odwołanie jej ze stanowiska, zapadła decyzja o odmowie zgody na budowę masztu na tej nieruchomości. Został on w końcu wybudowany na sąsiedniej działce, którą operator wydzierżawił od gminy. Jednakże wskutek działań wójta gmina straciła dochód z czynszu po sprzedaży działki, na której pierwotnie miał zostać postawiony maszt. Operator wydzierżawił ją bowiem od nowego właściciela na osiem miesięcy w 2003 r., cały 2004 r. i dwa miesiące w 2005 r., czyli razem za 22 miesiące, przygotowując się do tej inwestycji.
Gmina wstąpiła więc z pozwem do sądu o zapłatę odszkodowania w wysokości utraconych korzyści z dzierżawy działki, która przeszła w prywatne ręce. Kwota, jakiej domagała się gmina, wynosiła 28,5 tys. zł wraz z ustawowymi odsetkami. Sąd rejonowy przyznał jej niecałe 25 tys. zł odszkodowania jako równowartość czynszu dzierżawnego za ten czas. Sąd okręgowy oddalił apelację wójta w tej sprawie.
Wina umyślna
Sędziowie uznali, że Halina K. świadomie nie ujawniła członkom zarządu gminy, radzie gminy oraz członkom komisji przetargowej, którzy zadecydowali o sprzedaży działki, informacji, z których wynikała możliwość uzyskania czynszu z dzierżawy sprzedawanej działki. Jako wójt gminy była jednak zobowiązana do ochrony mienia komunalnego oraz rzetelnego prowadzenia spraw wspólnoty lokalnej. Postępowanie karne, jakie toczyło się w tej sprawie, potwierdziło, że popełniła przestępstwo z art. 231 kodeksu karnego. Mówi on, że funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech. Gdy działa w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do dziesięciu lat.
Sądy uznały więc, że jako pracownik gminy ponosi pełną odpowiedzialność za szkodę, jaką umyślnie wyrządziła gminie. Zgodnie z art. 122 kodeksu pracy powinna więc pokryć wszystkie szkody – w tym także utracone przez samorząd korzyści.
Kto jest pracodawcą
W trakcie procesu powstał jednak problem co do tego, kto powinien wystąpić z pozwem przeciwko wójtowi o zapłatę odszkodowania – gmina, której budżet w wyniku działania Haliny K. został uszczuplony, czy urząd gminy jako formalny organ, który posiada zdolność sądową. Sąd okręgowy, który zajął się rozstrzygnięciem tej kwestii w wyniku apelacji, doszedł do wniosku, że zgodnie z obowiązującym wówczas art. 2 pkt 1 ustawy z 22 marca 1990 r. o pracownikach samorządowych (art. 4 ust. 1 pkt 1 lit c nowej ustawy z 21 listopada 2008 r. o pracownikach samorządowych, DzU nr 223, poz. 1458 – weszła w życie 1 stycznia 2009 r., zawiera zbliżone do starych regulacje) stosunek pracy Haliny K. jako wójta został nawiązany na podstawie wyboru z urzędem gminy i to właśnie on, a nie gmina, był jej pracodawcą. Niemniej wójt wykonuje zadania przy pomocy tego urzędu, który jest organem pomocniczym gminy. Nie dysponuje on własnym budżetem, gdyż te wchodzi w skład budżetu gminy. SO zdecydował więc, że sama gmina rozumiana jako wspólnota samorządowa oraz jej terytorium mogła wystąpić z takim pozwem, a nie urząd gminy jako pracodawca wójta.
Halina K. zdecydowała się na złożenie skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego, w której zarzuciła naruszenie art. 460 § 1 kodeksu postępowania cywilnego, twierdząc, że gmina nie ma zdolności sądowej i procesowej w sprawach z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych. SN odrzucił jednak te zarzuty jako nietrafione. Gmina ma bowiem zdolność sądową i procesową, a w tej sprawie problem dotyczył tego, czy miała legitymację procesową do występowania z tego typu pozwem. Zgodnie ze wspomnianym art. 2 pkt 1 starej i art. 4 ust. 1 pkt 1 lit c nowej ustawy legitymację taką ma urząd, a nie sama gmina. Taki zarzut nie znalazł się jednak w skardze kasacyjnej pełnomocnika Haliny K. SN nie miał więc podstaw do uchylenia zaskarżonego wyroku sądu okręgowego.
Uwaga: Choć urząd wójta pochodzi z wyborów powszechnych, jego pracodawcą jest urząd gminy
Rzeczpospolita