W 2003 r. 17-letni wówczas chłopak zgłosił się z rodzicami na Izbę Przyjęć SP ZOZ w Tomaszowie Lubelskim. Skarżył się na ból w okolicy podbrzusza. Tomasz P., lekarz dyżurny, stwierdził ostre zapalenie jądra i zalecił stosowanie antybiotyku i leku przeciwbólowego. Następnego dnia po wykonaniu badań USG stwierdził, że leczenie przebiega prawidłowo. Odesłał pacjenta do domu. Przenikliwy ból i wysoka gorączka nie ustąpiły. Lekarz uspokoił, że przy tym schorzeniu ból jest normalny.
Dopiero po tygodniu cierpień chłopak zgłosił się na wizytę do urologa, który raz w tygodniu pełnił dyżur w tomaszowskim szpitalu. Ten rozpoznał skręcenie jądra i natychmiast skierował go do innego szpitala. Jądro z powodu martwicy usunięto. Poszkodowany obwinia lekarza o błąd diagnostyczny oraz zastosowanie złego leczenia. Zarzuca mu też, że odmówił wydania skierowania do poradni urologicznej i nie kontaktował się z innymi specjalistami. Te zaniedbania spowodowały konieczność operacji. Poszkodowany przekonuje, że kalectwo odbiło się niekorzystnie na jego zdrowiu psychicznym i pożyciu intymnym. Od SP ZOZ w Tomaszowie Lubelskim, gdzie zatrudniony był lekarz Tomasz P., domaga się 150 tys. zł zadośćuczynienia.
Pozwany szpital roszczeń nie uznał, argumentując, że zarówno diagnoza, jak i działania medyczne były prawidłowe. Przekonywał, że chłopak sam się przyczynił do kalectwa, uniemożliwiając postawienie prawidłowej diagnozy. Wstydził się bowiem specjalistycznych badań i wbrew sugestii lekarza odmówił pozostania w szpitalu na obserwacji.
Sąd Okręgowy w Zamościu w wyroku wstępnym stwierdził, że szpital ponosi odpowiedzialność za kalectwo, bo lekarz dopuścił się zaniedbania. Postawienie prawidłowej diagnozy i szybka reakcja medyczna mogły uchronić chłopca od martwicy jądra. Lekarz zaś nieprawidłowo przeprowadził wywiad z pacjentem i nie zastosował wszystkich możliwości diagnostycznych, np. nie zlecił wykonania badań metodą Dopplera. Sąd nie dopatrzył się winy pacjenta ani jego rodziców. Uznał, że skoro na polecenie lekarza wykonali zdjęcie USG, to zapewne pojechaliby do urologa, gdyby otrzymali takie zalecenie.
Ustalenia te utrzymał w mocy Sąd Apelacyjny w Lublinie (sygn. I ACa 393/09). Teraz sąd okręgowy zajmie się oceną wysokości odszkodowania i zadośćuczynienia.
Rzeczpospolita