Władysław Szczeklik domaga się 913 tys. zł od Skarbu Państwa za niesłuszne aresztowanie, które zniszczyło jego karierę w policji. Ci, którzy wrobili go we współpracę z gangsterami dalej pozostają bezkarni.
O tym czy tak wysokie odszkodowanie należy się policjantowi zdecyduje Sąd Okręgowy w Lublinie. Ten sam, który w czerwcu ubiegłego roku prawomocnie uniewinnił Szczeklika. W uzasadnieniu do wyroku wytknął prokuraturze rażące błędy w śledztwie oraz lekceważenie dowodów. – To niebagatelna sprawa, ciekawe czy Skarb Państwa przyjmie za nią odpowiedzialność – powiedział PAP mec. Andrzej Michałowski, wiceprezes Naczelnej Rady Adwokackiej, jeden z pełnomocników Szczeklika. Maciej Bernatt z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, jest zdania, że sprawa oskarżenia policjanta to przykład „nadużycia władzy przez prokuratorów i daleko posuniętych błędów procesowych”.
Władysław Szczeklik był komendantem bialskiej policji. W 2002 r. stanął przed sądem, oskarżony o przyjmowanie łapówek od właściciela lombardu. Podstawą oskarżenia były zeznania dwóch świadków. Jeden z nich – Piotr K. wielokrotnie składał zeznania obciążające oficera. Twierdził, że widział go w lombardzie, gdy odbierał sprzęt elektroniczny. Jednak pod koniec procesu wycofał się ze swych zeznań i oświadczył, że lubelscy prokuratorzy w zamian za fałszywe zeznania obiecali mu złagodzenie kary w innych sprawach. To czy lubelscy śledczy rzeczywiście manipulowali świadkiem w sprawie Szczeklika wyjaśnia teraz prokuratura w Suwałkach.
Sprawę już raz umorzyła, ale na początku czerwca prokuratura w Białymstoku kazała śledczym z Suwałk dokładnie wyjaśnić czy śledztwo przeciw Szczeklikowi było rzetelnie prowadzone.
Zanim policjant stanął przed sądem był przez pięć miesięcy tymczasowo aresztowany. W pozwie Szczeklik wymienia szczegółowo jak załamało się jego życie po aresztowaniu. Za kratami ciężko się rozchorował. Na badania prowadzono go w kajdankach na rękach i kostkach, jak najgroźniejszego bandytę. Jego najmłodsze dziecko, kiedy wyszedł na wolność, nie poznało go. W celi siedział ze zwykłymi kryminalistami, a na wolności musiał walczyć o szacunek kolegów po fachu, którzy odsunęli się od „czarnej owcy”. Teraz Szczeklik pracuje w komendzie wojewódzkiej policji. KWP odmawia mu powrotu na stanowisko komendanta, argumentując to brakiem wolnych miejsc.
Źródło: Gazeta Wyborcza Lublin