Brytyjsko-holenderski gigant naftowy Shell zgodził się w ramach pozasądowej umowy wypłacić 15,5 miliona dolarów rodzinom 9 powieszonych w Nigerii w 1995 roku aktywistów, działających przeciw firmom naftowym. Firma utrzymuje, że pieniądze to element „procesu pojednawczego” i nie bierze na siebie żadnej odpowiedzialności za tortury i morderstwa.
Sprawa, podniesiona 13 lat temu, miała w przyszłym tygodniu trafić przed amerykański sąd na mocy prawa, które pozwala nie-obywatelom USA na wnoszenie pozwów dotyczących wydarzeń poza granicami tego kraju, jeśli chodzi o łamanie praw człowieka.
Zarzut wobec Shella dotyczył współudziału w morderstwach, torturach i innych przestępstwach, które popełnił nigeryjski rząd wojskowych w 1995 roku przeciwko działaczom protestującym wobec inwestycji naftowych w delcie Nigru.
Ken Saro-Wiwa, producent filmowy i pisarz, i osiem innych osób działali na rzecz lokalnej ludności w ramach Ruchu na rzecz Przetrwania Ludu Ogoni i protestowali przeciw zanieczyszczeniom terenu powodowanym przez przemysł naftowy. W 1994 za swoją pokojową działalność Saro-Wiwa otrzymał nagrodę Right Livelihood. Zostali skazani przez trybunał wojskowy i powieszeni w 1995 roku. Ich śmierć wywołała falę protestów międzynarodowych.
„Shell handlował bronią i wynajmował morderców”
Pozew zawierał m.in. oskarżenia o nielegalne dostawy broni dla nigeryjskiego rządu w latach 90-tych, za które odpowiedzialny miał być Shell. Zawarto tam tezy, że Shell uczestniczył w czystkach w tzw. Ogonilandzie (od nazwy plemienia Ogoni, do którego należeli powieszeni) i wynajmował wojskowych, którzy strzelali w demonstrujących przeciw inwestycjom giganta.
Shell miał też pomóc w schwytaniu i powieszeniu Ken Saro-Wiwy i pozostałych ośmiu powieszonych.