Powiat nie może się obrażać na obywatela

Ochrona przed naruszeniem dóbr osobistych, np. czci czy dobrego imienia, mu nie przysługuje. Tak jednoznacznie stwierdził Sąd Najwyższy w precedensowym wyroku z 14 maja 2009 r. (sygn. I CSK 440/08).

Początek tej sprawie dało wszczęte w 2003 r. na wniosek powiatu warszawskiego zachodniego postępowanie administracyjne, które miało doprowadzić do wznowienia granic nieruchomości położonej w Łomiankach, a będących własnością Józefy B.K. Prace z tym związane prowadził Powiatowy Ośrodek Dokumentacji Geodezyjnej i Kartograficznej (PODGiK) będący jednostką organizacyjną powiatu. W rezultacie tych działań okazało się, że nieruchomość Józefy B.K. wedle ustaleń poczynionych z udziałem PODGiK jest węższa o 2 m. W wyniku tzw. wznowienia granic o tyle szersza stała się nieruchomość sąsiednia, niewielka, ale zabudowana bardzo okazałym domem. Tak się stało, mimo że od lat 70. XIX wieku, odkąd nieruchomość znajduje się w rękach rodziny Józefy B.K., granice w terenie nie zmieniły się i są zgodne z mapami, w tym oryginalną mapą wydaną jej przez władze w 1984 r., gdy dopełniała formalności związanych z nabyciem tej nieruchomości w spadku.

Powiat chce przeprosin

Przyczyną sporu w tej sprawie stały się dwa pisma wystosowane przez Józefę B.K. Pierwsze, z października 2004 r., adresowane do starosty powiatu, w którym wzburzona Józefa B.K. nazwała jego decyzję o wznowieniu granic m.in. cynicznym potwierdzeniem fałszerstw i matactw pracowników podległych mu jednostek. W drugim piśmie, z maja 2006 r., wskazywała niejasności i nieprawidłowości w postępowaniu, które doprowadziło do zmiany granic jej nieruchomości. Pisała nie tylko o niekompetencji i uchybieniach wewnątrz wydziału geodezji, ale też o matactwach przy odnawianiu wpisów oraz fałszowaniu dokumentów przez urzędników

Pismo to wysłała również do Ministerstwa Infrastruktury i do głównego geodety kraju. Z jego inicjatywy wojewódzki inspektor nadzoru geodezyjnego i kartograficznego wezwał starostę do złożenia wyjaśnień, a potem nakazał doprowadzenie ewidencji gruntów i budynków do zgodności z dokumentami.

Powiat uznał, że Józefa B.K. w pismach tych naruszyła jego dobra osobiste. Starosta reprezentujący powiat zdecydował się na wystąpienie przeciwko niepokornej właścicielce o ochronę tych dóbr na drogę procesu cywilnego. Domagał się przeproszenia powiatu na łamach dwu dzienników oraz zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę.

Sąd I instancji oddalił te żądania. Uznał, że obywatel, który kontestuje działalność starosty, może najwyżej naruszyć dobre imię konkretnych osób, a nie powiatu. Co więcej, w jego ocenie działań Józefy B.K. nie można uznać za bezprawne. Mieszczą się bowiem w ramach prawa do krytyki gwarantowanego przez art. 63 konstytucji i art. 10 europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności.

Sąd II instancji uchylił ten wyrok i częściowo żądanie powiatu uwzględnił. Józefa B.K. miała przeprosić powiat, choć nie publicznie i nie na łamach prasy. W jego ocenie sąd I instancji naruszył art. 24 w związku z art. 43 kodeksu cywilnego, w którym zapisano, że przepisy o ochronie dóbr osobistych osób fizycznych stosuje się odpowiednio do osób prawnych. Józefa B.K., przekraczając granice krytyki i znieważając urzędników, naraziła powiat na utratę zaufania do jego prawidłowego funkcjonowania.

Sprawa znalazła się na wokandzie Sądu Najwyższego wskutek skargi kasacyjnej Józefy B.K. Przekonywała m. in., że jej działania nie były bezprawne, że wynikały z bezradności i bezsilności, lekceważenia jej pism.

Pełnomocnik powiatu argumentował m.in., że gdyby przyjąć, że powiatowi nie przysługuje ochrona dóbr osobistych, to w sytuacji, gdy Józefa B.K. nie zarzuciła uchybień konkretnym urzędnikom, powstałaby luka w ochronie dóbr osobistych: ani powiat, ani jego pracownicy nie mogliby podjąć obrony.

Określenia nie były obraźliwe

SN uwzględnił skargę kasacyjną i przywrócił wyrok sądu I instancji oddalający roszczenia powiatu. Sędzia Krzysztof Pietrzykowski zaznaczył, że skarga ta jest oczywiście zasadna. Wyrok sądu II instancji traktujący powiat jak każdą inną prywatną osobę prawną jest błędny. Osoba prawna jako twór prawny nie może cierpieć. Zaskakuje więc zwłaszcza żądanie zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę. Sędzia zaznaczył, że wobec zachowania urzędników w postępowaniu administracyjnym określenia użyte przez Józefę B.K. w pismach nie mogą być uznane za naruszające dobra osobiste – ani powiatu, ani urzędników. Nie uważamy ich za obraźliwe – mówił sędzia. – To jest koszt działania urzędu. Musi liczyć się z taką reakcją obywateli. To, że powiat ma osobowość prawną – tłumaczył sędzia – nie oznacza, że może na podstawie art. 24 k.c. korzystać z ochrony dóbr osobistych. Jest to osoba prawna o szczególnym charakterze, pełniąca funkcje publiczne. Powiat to też pewna zbiorowość ludzka. Nie są nim pracownicy, bez względu na to, czy zostali wskazani w pismach czy nie. Powiat nie powinien się obrażać, ale przyzwoicie działać na rzecz obywateli – zaznaczył sędzia.

Pod ochroną prawa cywilnego

Kodeks cywilny w art. 23 przyznaje ochronę dobrom osobistym człowieka. Wymienia wśród nich przykładowo: zdrowie, wolność, cześć, swobodę sumienia, nazwisko lub pseudonim, wizerunek, tajemnicę korespondencji, nietykalność mieszkania oraz twórczość. W myśl art. 24 k.c. każdy, czyje dobro zostało zagrożone, może żądać zaniechania tego działania, chyba że nie było ono bezprawne. W razie zaś dokonanego naruszenia może żądać, aby osoba, która się go dopuściła, dopełniła czynności potrzebnych do usunięcia skutków naruszenia, a zwłaszcza złożyła stosowne oświadczenie.

Rzeczpospolita

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *