Gazeta ma też zapłacić 80 tys. zł zadośćuczynienia. To wyrok warszawskiego Sądu Okręgowego z 14 maja 2009 r. Zapewne będą apelacje, gdyż Justyna Steczkowska zażądała 400 tys. zł. Ale i 80 tys. zł to w Polsce rekord za takie przewinienie.
O co poszło? O to, że zeszłego lata „SE” opublikował kilka nagich zdjęć Steczkowskiej z jej wypoczynku na tureckiej Riwierze, które opatrzył tytułem: „Rajskie wakacje Justyny” i komentarzem: „Cieplutka woda Morza Śródziemnego sprawiła, że nasza seksowna piosenkarka baraszkowała po plaży golusieńka jak ją Pan Bóg stworzył”.
Nie pomogło gazecie, że zdjęcia „obiektywnie były ładne”, ani że jej pełnomocnik mec. Paweł Podrecki przekonywał, że Steczkowska nie kryje swoich walorów cielesnych, przeciwnie, eksponuje je (choć nigdy nie pokazała się zupełnie nago), a opalanie bez kostiumu (w towarzystwie dzieci) uważa za normalne, nawet w kraju, gdzie nie jest to codziennością. Wniosek: udzieliła swego rodzaju dorozumianej zgody na publikowanie jej zdjęć.
Steczkowska nigdy się jednak nie zgodziła na udział w nagiej sesji fotograficznej, a Turcję wybrała, gdyż nie jest tam rozpoznawalna i chciała czuć się swobodnie.
– Powódka jako osoba publiczna musi się liczyć z mniejszym prawem do ochrony prywatności, ale nie oznacza to, że jest jej zupełnie pozbawiona. Są pewne granice wykorzystania takich zdjęć – powiedziała w uzasadnieniu wyroku sędzia Hanna Muranowska-Suchocka. – Nawet jeśli nieostrożnie korzystała z plaży bez kostiumu, to nie upoważniało to pozwanych do wykorzystania takich zdjęć. Zdjęcia zrobiono z dużej odległości, gdy przebywała na zamkniętej plaży.
Sąd zdawał sobie sprawę, że 80 tys. zł to dość znaczna kwota, ale powiedział, że zadośćuczynienie powinno być na tyle dotkliwe, by redakcjom nie opłacało się takie naruszanie dóbr osobistych. Nie ma zaś wątpliwości, że gazeta wykorzystała zdjęcia do zwiększenia nakładu.
Dlatego też pełnomocnik Steczkowskiej adwokat Maciej Ślusarek skłonny jest zaskarżyć wczorajszy wyrok. Przypomina zeznanie Steczkowskiej, że kolorowe pisma proponowały jej rozbierane sesje za 200 tys. zł, więc gdyby sprawa miała się skończyć na 80 tys. zł, to gazeta byłaby beneficjentem sporu.
Ten wyrok potwierdza wyraźną już tendencję polskich sadów cywilnych: konsekwentnie chronią prywatność postaci z artystycznego światka, czy choćby tzw. celebrities, a co ważne – zwłaszcza dla tabloidów i kolorowej prasy – systematycznie zasądzają coraz wyższe kwoty.
Rzeczpospolita