Asystentka zatrudniona w banku wygrała w sądzie 40 tys. zł zadośćuczynienia za kupowanie rajstop i tortu urodzinowego dla dziecka przełożonej oraz wysłuchiwanie jej prywatnych zwierzeń.
Wyrok, który zapadł w warszawskim sądzie okręgowym, dotyczył asystentki, która tuż po studiach znalazła dobrze płatną pracę w banku. Jednak zamiast się rozwijać i zdobywać doświadczenie zawodowe pod okiem specjalistów od finansów, musiała zajmować się prywatnymi sprawami swojej przełożonej. Zanim złożyła wypowiedzenie, przez osiem miesięcy wykonała wiele niestandardowych zadań. Na polecenie dyrektorki kupiła np. prezenty, jakie jej dziecko miało wręczyć rówieśnikowi, organizowała jej wyjazdy wakacyjne i bilety na koncerty. Codziennie przynosiła przełożonej do pracy jej ulubioną kanapkę i kawę. W godzinach pracy wychodziła na miasto po sałatkę do pobliskiej restauracji hotelowej, kupowała jej rajstopy, szampon, lekarstwa, ulubiony krem od jej kosmetyczki. Odbierała od niej telefony przed godzinami pracy i po nich, a także w weekendy, w czasie zwolnienia lekarskiego, a nawet urlopu wypoczynkowego, z którego przełożona dzwoniła do asystentki, by ta sprawdziła, czy jest jej potrzebny paszport do zagranicznej podróży, lub interweniowała w liniach lotniczych, które sprzedały za dużo biletów na samolot, przez co groziło jej długie oczekiwanie na lotnisku na kolejne połączenie. Jak stwierdziła sama asystentka, musiała także słuchać prywatnych zwierzeń przełożonej.
Młoda pracownica czuła się zdegradowana. Zlecane jej obowiązki odbierała jako czynności konsjerża, a nie asystenta. Po kilku miesiącach takiej pracy schudła, nie mogła spać, była przygnębiona i bała się, że nie sprosta kolejnym zadaniom lub że o czymś zapomniała. Po tym, jak spędziła pół roku na zwolnieniu lekarskim, złożyła wypowiedzenie i skierowała do sądu pozew na podstawie art. 24 i art. 448 kodeksu cywilnego o 200 tys. zł zadośćuczynienia za naruszenie jej godności i ponad 5 tys. zł odszkodowania, na pokrycie kosztów leczenia wywołanego warunkami pracy.
Koleżeńska przysługa w relacji podległości?
Sąd Okręgowy w Warszawie przyznał jej pełną kwotę odszkodowania, zmniejszył jednak zadośćuczynienie do 40 tys. zł. Zdaniem sądu taka kwota odpowiada równowartości jej wynagrodzenia netto za osiem miesięcy pracy, podczas której była niewłaściwie traktowana przez swoją przełożoną. Sąd stwierdził, że powierzanie powódce zadań poniżej kompetencji, załatwianie spraw prywatnych jej przełożonej naruszało godność i poczucie własnej wartości pracownicy, zaś zlecanie jej zadań poza godzinami pracy – prawo do niezakłóconego życia prywatnego i rodzinnego oraz prawo do nieprzerwanego wypoczynku dobowego i tygodniowego. Sąd podkreślił, że pracownica wykonywała oczekiwane przez przełożoną czynności, oferując jej niekiedy z własnej inicjatywy pomoc w załatwianiu jej spraw prywatnych sygnalizowanych przez dyrektorkę i wyprzedzając niekiedy wyartykułowane wprost polecenia. Nie oznacza to jednak, że całkowicie dobrowolnie oferowała jej koleżeńską pomoc, skoro obie znajdowały się wówczas w miejscu pracy lub w drodze do pracy i w godzinach wyznaczonych na jej wykonywanie lub w czasie przeznaczonym na drogę do pracy. Dyrektorka nie wyzbyła się w tych warunkach dominującej pozycji służbowej w stosunku do powódki. Czym innym byłyby bowiem zakupy na rzecz pracownika zatrudnionego na równorzędnym stanowisku, dokonywane przy okazji zaspokajania własnych potrzeb, a czym innym jest ukierunkowane wyłącznie na zaspokojenie potrzeb przełożonej przerywanie zwykłej drogi do pracy, by dokonać zakupu kawy i kanapki w lokalu, w którym te wybrane przez przełożoną produkty są dostępne.
– Sprawa nie jest jeszcze zakończona prawomocnym wyrokiem, bo bank złożył apelację, w której m.in. argumentuje, że zlecanie pracownicy prywatnych zakupów nie naruszało jej godności, bo mieściło się to w zakresie jej obowiązków na stanowisku asystentki. Bank podnosi także to, że pracownica nie zgłosiła tej sytuacji np. służbom HR – mówi Bartłomiej Jędrzejak, adwokat, pełnomocnik byłej pracownicy banku. Jak podkreśla, trudno zgodzić się z tymi poglądami, ponieważ naruszenie godności pracownicy ma w tym przypadku obiektywny charakter, każdy ma bowiem prawo do traktowania w godny sposób, bez względu na wiek czy doświadczenie zawodowe.
Nadszarpnięty wizerunek
Prawnik podkreśla, że jego klientka nie zdecydowała się na złożenie apelacji, w której domagałaby się większego zadośćuczynienia, choć jego zdaniem jest do tego przestrzeń. – Pokazuje to tylko, że w tej sprawie nie chodzi o pieniądze, tylko poczucie sprawiedliwości osoby, która została niewłaściwie potraktowana. Moim zdaniem rekompensaty przyznawane przez sądy w podobnych sprawach powinny być wysokie, aby pełniły funkcję odstraszającą dla pracodawców. W tym przypadku kwota 40 tys. zł dla dużej instytucji finansowej to będzie praktycznie niezauważalny wydatek. Choć taka sprawa może zaważyć na wizerunku takiego przedsiębiorcy. Tym bardziej pracodawcy powinni dbać o to, by nie dochodziło u nich do takich przypadków – dodaje mec. Jędrzejak.
– Takim sprawom można przeciwdziałać, choć jest to trudne. Wiele zależy od kultury danej organizacji, zasad wewnętrznych panujących u konkretnego pracodawcy – komentuje Monika Banyś, ekspert rynku pracy z Personnel Service. W jej ocenie eliminowanie takich sytuacji z miejsca pracy jest możliwe tylko przez ciągłe uczulanie przełożonych i pracowników na niepożądane zachowania, przez pokazywanie, że są nieakceptowane i komu można, nawet anonimowo, zgłosić te nieprawidłowości. – W praktyce okazuje się, że wielu pracodawców jest bezsilnych w takich przypadkach, bez względu na liczbę szkoleń przeprowadzonych przez służby HR. Pandemia pokazała jednak, jak ważne jest dbanie o atmosferę w miejscu pracy i jak bardzo pracodawcy powinni wystrzegać się niewłaściwych zachowań w stosunku do zatrudnionych – mówi ekepertka.
gazetaprawna.pl