Ubezpieczyciele nie mogą obniżać odszkodowań dla kierowców pod pretekstem uwzględnienia teoretycznych rabatów – oficjalnie ogłosił nadzór finansowy. Firmy ubezpieczeniowe nadal jednak robią swoje i powołują się na wykładnię Sądu Najwyższego. A co robi wtedy Komisja Nadzoru Finansowego? Idzie w zaparte i nie zamierza im odpuścić.
Weźmy pod lupę taką sytuację: kierowca ma stłuczkę nie ze swojej winy, zgłasza się do ubezpieczyciela i dostaje odszkodowanie pomniejszone o 20 proc. Ubezpieczalnia tłumaczy, że warsztaty dają swoim klientom „magiczne rabaty”, a de facto stosuje zabronioną amortyzację ze względu na wiek auta.
Ubezpieczalnie zamieniają oryginalne części na chińskie podróbki, a koszt robocizny obniżają o połowę, jak nie więcej. Mało tego – stosują przeróżne wskaźniki amortyzacji (których już teraz tak nie mogą nazywać) i obniżają wartość wypłaty o współczynniki odchylenia czy inne urealniające, ich zdaniem, wartość napraw. Robią to zarówno w odniesieniu do kosztów części, zakładając kilkudziesięcioprocentowe rabaty warsztatów, jak i stawek za roboczogodziny, twierdząc, że gdzieś jest jakiś warsztat, który takie stawki ma.
Komisja Nadzoru Finansowego zabroniła takich praktyk. To kluczowy zapis w rekomendacjach nadzoru: zakaz uwzględniania potencjalnych rabatów i upustów przy wyliczaniu kosztów naprawy.
– To zbiór najlepszych praktyk, jakie można wywieść z najlepszego doświadczenia nadzorczego. Trzeba uwzględniać potrzeby klientów. Kiedy niektóre towarzystwa ubezpieczeniowego wypłacają odszkodowania, które nie są adekwatne do szkody, może się zmaterializować ryzyko dla całego sektora ubezpieczeniowego. Zadaniem organu nadzoru jest podjęcie działań, które mają na uwadze interesy ubezpieczonych – apelował pod koniec września ubiegłego roku Krystian Wiercioch, wiceprzewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego, podczas 9. Kongresu Polskiej Izby Ubezpieczeń w Sopocie.
Zapowiedział również, że to nie koniec niespodzianek dla branży ubezpieczeniowej:
I tu pojawił się problem. Po raz pierwszy widoczny stał się konflikt między Komisją Nadzoru Finansowego a towarzystwami ubezpieczeniowymi.
Spór o uchwałę Sądu Najwyższego
Jan Grzegorz Prądzyński, szef Polskiej Izby Ubezpieczeń, podczas kongresu w Sopocie odpowiedział mu tak: – Jesteśmy za tym, żeby ułatwiać konsumentom funkcjonowanie. Ale apelujemy o dwie rzeczy: o dialog na jak najwcześniejszym etapie i przewidywanie efektów wprowadzanej legislacji. Nie zgadzam się z panem przewodniczącym. Ta rekomendacja pozbawiła nas kontroli nad kosztami, czyli tego, czego wymagają od nas kierowcy. Problem jest więc taki, że korzyści z tej rekomendacji są tylko po drugiej stronie, a po naszej stronie są tylko koszty. Poza tym rekomendacje KNF są nietransparentne.
Ale, jak się później okazało, to był dopiero wierzchołek góry lodowej.
Towarzystwa ubezpieczeniowe uważają, że po ich stronie stanął Sąd Najwyższy, który uznał, że mogą jednak potrącać amortyzację, która kryje się pod nazwą „rabaty na części”, czyli uwzględniać w wypłacanych odszkodowaniach teoretyczne zniżki, jakie można uzyskać w warsztatach partnerskich towarzystw ubezpieczeniowych.
Sąd Najwyższy stwierdził, że w ramach niezbędnych i ekonomicznie uzasadnionych kosztów naprawy pojazdów dopuszcza się stosowanie rabatów i upustów przy naliczaniu odszkodowania.
Inaczej jednak treść uchwały SN widzi Komisja Nadzoru Finansowego. I idzie w zaparte, twierdząc, że jej rekomendacja zabraniająca stosowania rabatów pozostaje w mocy. Powód?
KNF: żadnych rabatów na części
Jak tłumaczy Jacek Barszczewski, rzecznik KNF, w komentarzu dla serwisu Wyborcza.biz, w treści wydanej uchwały „nie może być mowy o automatyzmie w stosowaniu rabatów i upustów”. Wskazuje, że uzasadnienie uchwały wymienia elementy, jakie musi wziąć pod uwagę zakład ubezpieczeń w przypadku, gdy uzna, że odszkodowanie może zostać pomniejszone o wysokość rabatu.
– W Rekomendacji 17.3 KNF wskazano, że ustalając należne świadczenie, zakład ubezpieczeń nie może powoływać się na rabaty lub upusty obowiązujące we współpracujących z nim warsztatach naprawczych i punktach sprzedaży. SN w swojej uchwale w sposób wyraźny uzasadnia: „Niezbędne jest ustalenie, czy faktycznie ceny z uwzględnieniem rabatów i ulg są stosowane przez ubezpieczyciela na rynku lokalnym, zaś możliwość skorzystania z nich przez poszkodowanego nie jest związana z jakimiś szczególnymi trudnościami” – tłumaczy.
Zdaniem nadzoru finansowego zatem warunkiem uwzględnienia rabatu przez ubezpieczyciela jest realna możliwość jego uzyskania przez poszkodowanego bez szczególnych trudności. Zaś samo powołanie się zakładu ubezpieczeń na rabaty lub upusty obowiązujące we współpracujących z nim warsztatach naprawczych i punktach sprzedaży nie jest w rozumieniu Sądu Najwyższego wystarczające dla ich zastosowania.
– Z tego powodu Rekomendacja 17.3 nie jest niezgodna z uchwałą SN. Rekomendacja 17.3. została sformułowana w sposób kategoryczny, by zapobiec powszechnej praktyce zakładów ubezpieczeń polegającej na automatycznym obniżaniu należnego odszkodowania, często wyłącznie na podstawie deklaracji możliwości naprawy uszkodzonego pojazdu z zastosowaniem rabatów lub upustów we współpracujących z nimi warsztatach naprawczych – mówi wprost rzecznik KNF.
Jak dodaje nadzór, SN zwraca uwagę, że kwestia prawa do rabatów „należy generalnie do materii postępowania dowodowego, powinna być ustalona przez sąd”.
– Stosowanie praktyki obniżania świadczenia o arbitralnie ustalone potrącenia (rabaty i upusty) jest więc bardzo ryzykowne i naraża zakład na znaczną liczbę spraw sądowych, w ramach których sąd będzie oceniał zasadność uwzględniania rabatu i upustu w okolicznościach danej sprawy. To powoduje, że uzyskanie odszkodowania z tytułu poniesionej szkody będzie procesem długotrwałym i z jednej strony podważającym zaufanie społeczeństwa do branży ubezpieczeniowej, ale też generującym dodatkowe koszty prowadzenia sporu, czy też potencjalne koszty w przypadku negatywnego rozstrzygnięcia sądowego – twierdzi KNF.
KNF jedno, ubezpieczyciele drugie
– Nie spodziewaliśmy się chyba innego stanowiska KNF, prawda? Urzędnik nawet po niekorzystnym dla niego wyroku sądu będzie zawsze mówił, że ma rację. I za żadne skarby nie przyzna się do błędu. I tak przecież nie ponosi odpowiedzialności. Odważni będą bić się w sądach – komentował na łamach „Dziennika Ubezpieczeniowego” jego redaktor naczelny Marcin Z. Broda.
Innego zdania co do treści uchwały Sądu Najwyższego są bowiem towarzystwa ubezpieczeniowe zrzeszone w Polskiej Izbie Ubezpieczeń.
– Dostrzegamy sprzeczność między stanowiskiem Sądu Najwyższego a zapisem Rekomendacji 17.3. Rabaty są możliwe, ponieważ zakłady mają podpisane umowy z ponad trzema tysiącami warsztatów naprawczych. Możliwość negocjowania stawek to efekt liczby kierowanych przez ubezpieczycieli aut do naprawy – mówi nam Łukasz Kulisiewicz, ekspert Polskiej Izby Ubezpieczeń.
I dodaje: – Klienci dzięki temu mogą korzystać z warsztatów oferujących wysoką jakość usług, a jednocześnie pozwala to ubezpieczycielom utrzymać koszty napraw, a w konsekwencji wysokość składek na racjonalnym poziomie. W interesie ogółu kierowców jest, żeby sieci partnerskie zakładów ubezpieczeń były nadal rozwijane.
Przekonuje, że brak sieci naprawczej może spowodować wzrost kosztów odszkodowań oraz zmniejszenie zainteresowania naprawami pojazdów przez uprawnionych w ogóle. – Ponadto ekonomia napraw i zasadność kosztów, nad którymi muszą czuwać ubezpieczyciele, niekoniecznie bowiem są zbieżne z interesami warsztatów – dodaje.
„Rabaty uwzględniamy, ale nie automatycznie”
W jednym KNF i ubezpieczalnie się zgadzają: nie ma tu możliwości stosowania jakiegokolwiek automatyzmu. – I taka dokładnie jest praktyka rynkowa – twierdzą ubezpieczyciele.
– Ubezpieczyciele traktują każdą sprawę indywidualnie, choć rozwiązują ich tysiące. Rabaty i upusty są mechanizmem, który pozwala ubezpieczycielom kontrolować koszty napraw. Podkreślił to SN w uzasadnieniu – konieczność utrzymania ochrony interesów poszkodowanego w rozsądnych granicach. Ocena zależy od konkretnych okoliczności sprawy i w razie sporu dokonywana jest przez sąd. Warunkiem stosowania rabatów i upustów jest ich zgodność z cenami stosowanymi przez warsztaty lub dostawców części współpracujących z zakładem ubezpieczeń na rynku lokalnym – przekonuje ekspert PIU.
A co na to prawnicy? Prof. Marcin Orlicki z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, cytowany przez „Rzeczpospolitą”, podkreśla, że uchwała SN przesądza stanowczo o możliwości uwzględniania ulg i rabatów przy likwidacji szkody, jeśli tylko mają one pokrycie w rzeczywistości. I dodaje, że całkowicie dopuszczalne, a nawet pożądane jest podejmowanie przez ubezpieczycieli starań służących obniżeniu kosztów odszkodowania, np. dzięki efektowi skali czy długoterminowym kontraktom.
Co w takiej sytuacji może zrobić KNF? Wbrew pozorom nadzór ma wiele narzędzi, żeby upomnieć niesubordynowanych ubezpieczycieli. Przykład? To choćby kary finansowe, zgody (a raczej ich brak) na powoływanie nowych członków zarządów czy badania i oceny nadzorcze.
wyborcza.biz