Zarządców łatwo pozwać za dziurawe jezdnie

To prawda, że poszkodowany musi wykazać zawinienie drogowców (dokładniej – zarządcy drogi), ale wystarczy wytknąć mu skutecznie choćby najmniejszy stopień winy, czyli niedbalstwo.

O ile można mówić, że złamania przydrożnego drzewa nie da się przewidzieć, o tyle trudno usprawiedliwić dziurę w drodze, na której ktoś rozbił samochód, urwał koło czy zerwał zawieszenie.

Ma być utrzymana

Na szczęście dla poszkodowanych sądy są wobec właścicieli dróg wymagające. Rozpatrując sprawę Bożeny J., która rozbiła auto o leżącą na krajówce akację i chciała 24 tys. zł zadośćuczynienia za dolegliwości zdrowotne oraz stres (niezależnie od tego, co uzyskała z ubezpieczenia), Sąd Najwyższy uznał, że zarządca drogi publicznej zobowiązany jest do najdalej idącej staranności w pielęgnacji przydrożnych drzew (sygn. II CK 719/04). Jest więc winny, mimo że akacja z zewnątrz wyglądała na zdrową, a biegły dendrolog stwierdził, iż jej dolegliwość można wykryć tylko specjalnym rentgenem, który jest drogi.

Czasem skutki przeszkody na drodze są poważniejsze. W tych dniach sąd w Krakowie przyznał 100 tys. zł żonie kierowcy, który zginął, gdy po wjeździe w dziurę nie zapanował nad pojazdem i zderzył się czołowo z innym samochodem. Pozwanym był zarząd dróg wojewódzkich.

Ubezpieczone miasta

Wszystkie miejskie zarządy dróg, z którymi rozmawialiśmy, są ubezpieczone od odpowiedzialności cywilnej. Niektóre miasta mają system mieszany. Np. z miejskiej kasy w Poznaniu płaci się odszkodowania do 300 zł, wyższe zaś pokrywa zakład ubezpieczeń.

– Dominują uszkodzenia samochodów na dziurawych drogach, mniej jest poślizgnięć lub potknięć na krzywych lub oblodzonych – mówi Michał Pyclik z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu w Krakowie. Zdecydowanej większości osób udaje się wytargować pieniądze. Wypłacane odszkodowania wynoszą od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Niektóre zarządy, jak ten z Poznania, na swojej stronie zamieściły informację, jak można dochodzić odszkodowania, oraz wzór wniosku. Warszawski Zarząd Dróg Miejskich podaje, że trafiły do niego w zeszłym roku 63 wnioski o odszkodowania (w całym mieście 141). Komórek zarządzających drogami jest 20.

O tym, kto jest zarządcą, decyduje status drogi: za krajowe odpowiada generalny dyrektor dróg krajowych i autostrad, wojewódzkie – zarząd województwa, powiatowe – zarząd powiatu, gminne – wójt (burmistrz, prezydent miasta). Do zarządcy należy utrzymanie drogi, usuwanie skutków np. wichur czy śnieżyc, naprawianie znaków drogowych (ich brak może być przyczyną wypadku), nie mówiąc o łataniu dziur. Ustalenie zarządcy drogi to jedna z pierwszych i trudniejszych do pokonania przeszkód w sądowym dochodzeniu odszkodowania.

– Nie wystarczy bowiem wskazać miejscową komórkę drogową, ale trzeba ustalić osobę prawną, np. gminę, która jest zarządcą drogi. Nie jest to łatwe, tym bardziej że nieraz droga zmienia akurat właściciela, a nawet z prywatnej staje się publiczną. Wtedy pytamy starostę, kto nią zarządza – wskazuje mec. Wiesława Góral, specjalistka prawa ubezpieczeń.

Inna ważna sprawa to zebranie dostatecznych dowodów zaniedbania na drodze (dziurę można było załatać). Mogą to być materiały policji, ale też własne zdjęcia. Częstym błędem poszkodowanych jest to, że w pośpiechu czy stresie nie dokumentują zaniedbania na drodze (owej dziury) natychmiast.

Jakie polisy i odszkodowania

Cena rocznego ubezpieczenia OC dla miasta

Częstochowa – 340 tys. zł

Kraków – 257 tys. zł

Radom – 50 tys. zł

Liczba wniosków o odszkodowanie

Częstochowa – 180

Warszawa – 141

Radom – 15

Przykładowe odszkodowania

100 tys. zł – dostała żona kierowcy, który zginął po wjeździe w dziurę

30 tys. zł – przyznano dwóm wdowom, których mężowie zginęli, bo ktoś usunął znak „Ustąp pierwszeństwa”

24 tys. zł – zażądała kobieta za stres będący skutkiem zderzenia z leżącym na szosie drzewem

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *