Taką możliwość dają jej obowiązujące od sierpnia przepisy kodeksu cywilnego. Osoby, które w wypadkach straciły swoich najbliższych, mogą dochodzić rekompensaty za doznane krzywdy moralne. Wcześniej mogły jedynie występować o odszkodowanie z powodu pogorszenia sytuacji materialnej.
Do firm ubezpieczeniowych trafiło na razie kilkanaście takich spraw. Najwięcej do PZU, Warty, HDI, Hestii i Generali. Ubezpieczyciele mówią zgodnie, że codziennie zgłaszają się do nich kolejne osoby. Potwierdzają to kancelarie odszkodowawcze, które pomagają bliskim ofiar w walce o odszkodowania.
– To dopiero początek, bo osoby, które straciły bliskich, potrzebują więcej czasu, by w ogóle pomyśleć o ubieganiu się o świadczenie – mówi Bartłomiej Krupa z kancelarii Votum. Do tej pory trafiło do niej już 300 spraw o zadośćuczynienie.
Ile się domagają? – Każdy wycenia swoją krzywdę inaczej – mówi Małgorzata Sikora z warszawskiej kancelarii Stopczyk & Mikulski. Niektórym klientom wystarcza kilka tysięcy złotych, inni domagają się kilkuset. – Czasem padają jeszcze wyższe sumy – dodaje Sikora.
Z reguły, gdy w wypadku ginie rodzic, prawnicy występują o 100 tys. zł dla małżonka, 200 tys. dla małoletniego dziecka i 150 tys. dla pełnoletniego.
Firmy ubezpieczeniowe ani myślą wypłacać tak wysokich rekompensat. Na razie odwlekają sprawy, ile się da, żeby zyskać na czasie. Teoretycznie na decyzję o wypłacie zadośćuczynienia mają 30 dni, ale z reguły wykorzystują termin 90-dniowy przewidziany dla bardziej skomplikowanych spraw.
Zdarza się, że nie przestrzegają nawet tego terminu. Kancelaria Votum poskarżyła się Komisji Nadzoru Finansowego na Wartę, która w trzech sprawach z odpowiedzią zwleka już ponad 90 dni. Takich skarg może być więcej, bo większość zgłoszonych spraw ubezpieczyciele powinni rozstrzygnąć do końca roku. Potem i tak trafią one do sądu.
Kancelarie spodziewają się, że firmy ubezpieczeniowe będą zaniżać wartość rekompensat. Np. przed wejściem w życie nowych przepisów ubezpieczyciel przyznałby wdowie 30 tys. zł odszkodowania za pogorszenie się jej sytuacji materialnej. Teraz wypłaci tyle samo, tłumacząc, że 15 tys. to odszkodowanie za pogorszenie sytuacji materialnej, a reszta zadośćuczynienie.
Dlatego o tym, ile naprawdę dostaną bliscy ofiar, zdecydują pierwsze wyroki. Kancelarie i firmy ubezpieczeniowe szacują, że rodziny mogą wywalczyć od 20 tys. do nawet 0,5 mln zł. Wątpliwe jednak, że zobaczą pieniądze w najbliższych miesiącach.
Od pierwszych wyroków towarzystwa ubezpieczeniowe (lub sprawcy wypadków) na pewno będą się odwoływać, co znacznie przeciągnie procesy. Mogą one trwać latami.
Mimo to firmy ubezpieczeniowe już biją na alarm: ceny polis OC pójdą w górę! – Jeszcze nie wiemy, jakie będą koszty zadośćuczynień, ale wartość wypłat może być podobna do kwot, jakie płacimy z tytułu podatku Religi – mówi Witold Jaworski z zarządu PZU. Chodzi o opłatę, jaką ubezpieczyciele musieli płacić Narodowemu Funduszowi Zdrowia na leczenie ofiar wypadków drogowych. W tym roku mogło ich to kosztować nawet ponad 800 mln zł.
Rachunek jest prosty: na polskich drogach co roku ginie 5-6 tys. osób. Setki ofiar pochłaniają też inne wypadki, np. katastrofy budowlane. Oznacza to, że zadośćuczynienia mogą dotyczyć nawet 3 tys. osób. Przy czym zazwyczaj z roszczeniami występuje kilka najbliższych osób zmarłego.
Samo tylko PZU w ciągu roku wypłaca odszkodowania związane ze śmiercią w wypadkach drogowych około dwóch tysięcy osób. Do tego trzeba jeszcze dodać ok. 200 osób, które giną tragicznie w innych okolicznościach. Zakładając, że o rekompensatę wystąpi tylko najbliższa rodzina – partner i dwójka dzieci – daje to w ciągu roku przeszło 6 tys. spraw, z których każda może się zakończyć odszkodowaniem liczonym w dziesiątkach, jeśli nie setkach tysięcy złotych.
I to za samą tylko krzywdę moralną, bo odszkodowania za straty materialne pozostają po staremu. -A to oznacza, że zadośćuczynienie może kosztować wszystkie firmy nawet 1 mld zł rocznie – mówi wiceprezes dużego towarzystwa ubezpieczeniowego.