Auto pana Kamila, naszego czytelnika, zostało uszkodzone w automatycznej myjni na stacji Orlenu w Wałbrzychu. Stacja nie poczuwała się do winy, później ubezpieczyciel zaniżył wycenę szkody. Sąd przyznał rację kierowcy.
O sprawie pisaliśmy już wcześniej na walbrzych.wyborcza.pl. Kamil Łapicz skorzystał z myjni automatycznej na stacji Orlen przy ul. Wieniawskiego w Wałbrzychu w lipcu 2020 roku.
Po rozpoczęciu mycia zaniepokoiły go dziwne dźwięki. Gdy użył wyłącznika bezpieczeństwa, części leżały już wokół jego auta. W trakcie mycia szczotka systemu myjącego wyrwała tzw. lotkę z trzecim światłem stop, wyrywając przy tym także wiązkę elektryczną i światło stop oraz rysując dach i relingi pojazdu.
W autoryzowanym serwisie Opla naprawę uszkodzonego Opla Insigni wyceniono na ponad 10 tys. zł. Warta, ubezpieczyciel stacji, wyceniła szkodę na około 3 tys. zł. Po odwołaniu się właściciel samochodu dostał od Warty odpowiedź odmowną z decyzją, że nie wypłacą nic, ponieważ nie poczuwają się do odpowiedzialności za powstałą szkodę. Prawnik, do którego udał się czytelnik, powiedział, że to Orlen wyrządził szkodę.
Sprawą dyskusyjną początkowo było to, czy część samochodu z trzecim światłem stop jest spojlerem, czy nie. Choć w myjni jest znak zakazujący mycia samochodów ze sportowym spojlerem, trudno byłoby wyrwaną część demontować poza warsztatem. Pytani przez nas specjaliści rynku motoryzacyjnego niemal zgodnie twierdzili, że samochód powinien wytrzymać mycie bez żadnych szkód, a na samochodzie nie znajdowało się nic, co można byłoby zdemontować na czas mycia.
Kiedy Kamil Łapicz nie doczekał się reakcji Orlenu na swoje kolejne pisma, oczekując naprawy szkody i zwrotu kosztu użytkowania zastępczego samochodu, czego odmówiła Warta, złożył pozew przeciwko centrali Orlenu.
Czytelnik pozywa Orlen. Zeznają pracownicy stacji
Rozprawa przeciwko PKN Orlen odbyła się w czwartek, 16 grudnia 2021 roku w Sądzie Rejonowym w Płocku. Strona pozwana połączyła się poprzez wideokonferencję.
Orlen nie przedstawił żadnego dowodu na tezę, iż przed myciem samochód posiadał jakiekolwiek uszkodzenia, choć wcześniej tak twierdził.
Świadek – pracownik stacji, na której doszło do uszkodzenia, potwierdził, że Opel Insignia w jego ocenie nie posiadał elementów wystających takich jak spoiler. Przyznał też, że w jego ocenie pojazd ten może być myty w myjni automatycznej PKN Orlen.
- Pracownicy stwierdzili, że samochód mógł wjechać na myjnię i mógł być umyty. Potwierdzili, że to maszyna zepsuła mój samochód – relacjonuje czytelnik.
Orlen nie kwestionował też kosztów naprawy samochodu, gdyż „kalkulacja została wykonana przez profesjonalny serwis”.
Czytelnik wygrał z Orlenem
Właściciel uszkodzonego auta od razu liczył na pozytywne dla siebie rozstrzygnięcie. – Nie wyobrażam sobie innego. Orlen niczemu nie zaprzeczył, nie przedstawił żadnych dowodów – mówi Kamil Łapicz „Wyborczej”.
Wyrok został ogłoszony przez Sąd Rejonowy w Płocku zaocznie. – Wygrałem rozprawę z PKN Orlen. Mają mi zwrócić całość kosztów plus odsetki oraz moje koszty sądowe. W sumie będzie to około 13 tys. zł – mówi po ogłoszeniu wyroku pan Kamil.
Czeka na uprawomocnienie wyroku. Do czwartku, 3 marca Orlen ma czas na ewentualną apelację. – Powinna się ona łączyć z dowodem, że było inaczej, więc jest praktycznie niemożliwa – mówi właściciel samochodu.
Kamil Łapicz, po naprawie, nadal jeździ swoim samochodem.
gazeta.pl