Miał być wymarzony wyjazd, a jest popsuty urlop. Łodzianie i mieszkańcy województwa łódzkiego zaczynają skarżyć się na nieudane wyjazdy zagraniczne.
Skargę na zepsuty urlop złożyła m.in. pani Sylwia z Łodzi, która z mężem i 17-miesiecznym synkiem spędziła osiem dni na greckiej wyspie Thasos. Małżeństwo zapłaciło 6,5 tys. zł za pobyt w luksusowym hotelu. Kłopoty zaczęły się, gdy okazało się, że synek łodzian został pogryziony przez pluskwy.
– W pokoju nie było dostawki dla dziecka, po naszej prośbie została przyniesiona z magazynu – opowiada łodzianka.
– Wszystko wyglądało dobrze, ale następnego dnia okazało się, że nasz synek jest pogryziony. Do hotelu został wezwany lekarz, jednak jego wizyta ciągle się opóźniała, a rezydentka nie była w ogóle pomocna.
Lekarz stwierdził, że dziecko łodzian zostało pogryzione przez pluskwy. Pracownicy hotelu przeprosili łodzian, podarowali im wino, natomiast przedstawiciel biura – jak twierdzą klienci – zlekceważył sytuację.
– Wyjazd się dla nas skończył już na samym początku – mówi pani Sylwia. – Synek miał gorączkę, wymiotował, nie mogliśmy opuścić hotelu ani korzystać z przygotowanych atrakcji.
Od tego czasu minęły już blisko dwa miesiące, a dziecko ciągle ma przebarwienia na skórze. Łodzianie złożyli reklamację do biura, domagają się odszkodowania oraz zwrotu części wydatków. Czekają na odpowiedź biura, które organizowało wyjazd. Do Miejskiego Klubu Federacji Konsumentów w Łodzi zgłosiła się też łodzianka, którą rezydentka biura podróży zostawiła samą na cztery godziny w Lizbonie. Kobieta nie odliczyła uczestników wycieczki, turystka musiała zamówić taksówkę na własny koszt, by dołączyć do grupy.
– Turystka skarżyła się także na opryskliwość rezydentki – mówi Zdzisława Wilk, prezes Miejskiego Klubu Federacji Konsumentów w Łodzi. – Klientka domaga się zwrotu pieniędzy za taksówkę i przeprosin. Kolejni turyści skarżyli się na brak opieki. Do hotelu dotarli z opóźnieniem i stracili przez to posiłek.
Kolejni łodzianie mieli zepsuty urlop, gdyż ze swoich obowiązków nie wywiązał się pilot wycieczki. Nie odwiedzili wszystkich miejsc, które mieli zobaczyć i nie zawrócono im za to pieniędzy. Turyści zapłacili też za pomoc lokalnych przewodników, ale ci nawet się nie pojawili.
Wszystkie reklamacje są jeszcze rozpatrywane przez biura podróży. Podobnie jest ze skargami, które trafiły do biura Miejskiego Rzecznika Konsumentów w Łodzi.
– Są to skargi na starych zasadach, sprzed zmiany przepisów, która nastąpiła od lipca tego roku – mówi Michał Moneta, inspektor z biura rzecznika. – Klienci podkreślają, że biura nie wywiązały się z umowy. Na razie są to pojedyncze skargi, natłoku spodziewamy się we wrześniu i październiku.
Przepisy po nowemu
Od lipca obowiązuje znowelizowane prawo turystyczne, a klienci są lepiej chronieni. Wykupioną wycieczkę można odsprzedać lub przekazać inne osobie bez zgody organizatora, wystarczy go poinformować o tym najpóźniej siedem dni przed wyjazdem. Od wycieczki można odstąpić nawet na dzień przed wyjazdem, o ile wystąpią wyjątkowe okoliczności, jak wybuch wulkanu czy pożary. Na złożenie reklamacji mamy 3 lata, a nie 30 dni jak do tej pory.
Odpowiedzialność ponoszą także pośrednicy, np. portale, za pośrednictwem których rezerwujemy wyjazd. Przed zmiana ich właściciele uważali, ze są tylko pośrednikiem, a odpowiada tylko biuro. Teraz platformy rezerwacyjne też biorą odpowiedzialność za wyjazd.
Przed rezerwacją klient musi znać pełen koszt wyjazdu, ma to być podane w sposób zrozumiały.
gazetawroclawska.pl