MON płaci zadośćuczynienia rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej. Dziś pełnomocnik resortu podpisał kolejne dwie ugody.
Pełnomocnik Ministerstwa Obrony Narodowej Andrzej Lew-Mirski podpisał dziś ugody z dwoma kolejnymi osobami, które domagały się zadośćuczynienia za śmierć bliskich w katastrofie smoleńskiej. Mąż zmarłej senator PiS Janiny Fetlińskiej-Włodzimierz i jej syn Bartosz żądali od resortu po 750 tys. zł. Zgodnie z zawartym dziś porozumieniem, państwo wypłaci im po 200 tys. zł.
Wcześniej, w korytarzu Sądu Rejonowego Warszawa Śródmieście, gdzie podpisywane były ugody, komentowano wczorajszy artykuł OKO.press (który dziś wydrukowała także „Gazeta Wyborcza”).
Przedstawiciel MON zastanawiał się, czy w wyniku naszej publikacji, resort nie wstrzyma negocjacji z kolejnymi rodzinami ofiar.
Wczoraj na portalu OKO.press ujawniliśmy, że od kilku miesięcy do Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście wpływają pisma krewnych ofiar katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. Wzywają MON do zawarcia ugód. Domagają się setek tysięcy, a nawet milionów złotych rekompensaty za śmierć bliskich.
Kolejka po odszkodowania
Magdalena Merta (wdowa po wiceministrze kultury Tomaszu Mercie, który osierocił trzy córki) żąda od MON 2 mln zł. W wezwaniu do ugody pisze, że jej mąż zarabiał rocznie 190 tys. zł. W chwili katastrofy miał 44 lata, „był w pełni zdrowy i aktywny” – mógł więc jeszcze pracować co najmniej 20 lat. Żądanie 2 mln zł nie jest więc, według niej, wygórowane.
Zuzanna Kurtyka (wdowa po szefie IPN Januszu Kurtyce) domaga się za śmierć męża miliona złotych zadośćuczynienia (plus odsetki od 11 kwietnia 2010 r.). „Zdając sobie sprawę z ograniczeń finansowych Skarbu Państwa”, wnosi jednak o wypłatę połowy tej kwoty, czyli 500 tys. zł. Uzasadnia, że straciła osobę, z którą utrzymywała „stały, serdeczny kontakt i głęboką relację”. A także, że od czasu katastrofy „nastąpiło znaczne pogorszenie jej sytuacji życiowej”. To głównie jej mąż utrzymywał dom, zarabiając 240 tys. zł rocznie. Przez „20 lat spodziewanej aktywności zawodowej” zarobiłby więc, co najmniej 4,8 mln zł.
Zuzanna Kurtyka pisze też, że w związku ze śmiercią męża „zmuszona jest samodzielnie utrzymywać dom i pomagać dzieciom (…) samodzielnie spłacać kredyt hipoteczny zaciągnięty na zakup domu”. I że musiała podjąć „dodatkową pracę pozaetatową, w tym także całodobową”.
Oddzielny wniosek złożyła w imieniu swojego młodszego syna – Krzysztofa Kurtyki. Domaga się dla niego 450 tys. zł zadośćuczynienia.
O rekompensatę za śmierć ojca ubiega się także starszy syn Kurytków – 26-letni Paweł. Uzasadnia, że w przyszłości nie będzie mógł liczyć na pomoc finansową ze strony ojca. Przekonuje, że mógłby dochodzić 2,4 mln zł „tytułem utraconych dochodów ojca” (zakładając, że ojciec mógłby jeszcze pracować przez 10 lat), ale „ogranicza swe żądania” do 350 tys. zł.
Rekompensaty od państwa chcą też bliscy Wojciecha Lubińskiego – zmarłego pod Smoleńskiem lekarza prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wicekomendanta Wojskowego Instytutu Medycznego CSK MON. Udało się nam dotrzeć do akt sprawy złożonej przez jego żonę Beatę w imieniu małoletniego syna– Jana Lubińskiego. Domaga się dla niego 250 tys zł.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie w sądzie, sama Beata Lubińska podpisała już ugodę z MON – na 180 tys. zł.
21-letnia Katarzyna Mikke – córka Stanisława Mikke, adwokata, wiceprzewodniczącego Rady Pamięci Walk i Męczeństwa ubiega się o 500 tys. zł zadośćuczynienia. Uzasadnia, że poprzednie „nie było adekwatne do ogromu zaznanej krzywdy”. W wezwaniu do ugody pisze, że śmierć ojca była „wstrząsem w życiu całej rodziny”. A także wpłynęła na pogorszenie warunków jej życia. Że ojciec patronował pasji – nauce języka japońskiego i „finansował jej coroczne wyjazdy do Japonii”. Katastrofa to przerwała.
Także o 500 tys. zł ubiega się Joanna Cieślikowska, córka Andrzeja Przewoźnika – sekretarza Rady Pamięci Walk i Męczeństwa. W piśmie złożonym w sądzie przypomina, że w dniu katastrofy oczekiwała na ojca w Smoleńsku, gdzie miała się odbyć uroczystość upamiętniająca żołnierzy zamordowanych w Katyniu i że w związku z tym „przeżyła ten moment w osamotnieniu, bez rodziny”.
O tym, że nie mogli spokojnie przeżyć żałoby, piszą w swoim wniosku rodzice i brat stewardesy z TU-154 – Barbary Maciejczyk. Wyliczają, że miała ona aż trzy pogrzeby – główny i dwa dodatkowe, w którym pochowano odnalezione później części zwłok. Wnioskują o wypłatę łącznie 2 mln zł.
Tomasz Komorowski – syn Stanisława Komorowskiego, dyplomaty, w ostatnich latach przed katastrofą wiceministra obrony narodowej, wystąpił o 1 mln zł rekompensaty za śmierć ojca. A Jolanta Bigoszewska – córka Zbigniewa Dębskiego, emerytowanego wojskowego, chce 250 tys. zł.
Jak ustaliliśmy, sprawy przeciwko MON toczą się także przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Kilka miesięcy temu dziennikarka Joanna Racewicz złożyła w nim pozew przeciwko resortowi, domagając się dla siebie i syna 900 tys. zł tytułem „zadośćuczynienia za krzywdę wywołaną śmiercią męża” i „odszkodowania za pogorszenie się warunków życiowych”.
Racewicz pisze, że straciła pracę w TVP, wiążąc to z atmosferą wokół kolejnej rocznicy katastrofy smoleńskiej (w międzyczasie znów została zatrudniona w telewizji) i szczegółowo wylicza miesięczne koszty utrzymania swoje (łącznie 12 tys. zł) i syna (m.in. 1,7 tys. na prywatną szkołę, 2 tys. zł na zajęcia dodatkowe, 2,5 tys. zł na opiekunkę i 1 tys. na ubrania).
Ministerstwo obrony nie udzieliło nam odpowiedzi na pytanie, ile osób wystąpiło w ostatnim czasie z roszczeniami dotyczącymi katastrofy smoleńskiej i w ilu sprawach podpisano już ugody.
W kilkunastu sprawach, które udało nam się znaleźć w warszawskich sądach i których akta czytaliśmy, pełnomocnik MON Andrzej Lew-Mirski pisze do sądów, że trwają rozmowy z bliskimi ofiar „rokujące możliwość znalezienia kompromisu” i zapowiada:
„minister obrony narodowej ma zamiar zawrzeć ugodę w zakresie roszczenia o zadośćuczynienie, o ile jej warunki – związane z ograniczeniami budżetowymi – zostaną zaakceptowane”.
Także dla rodzeństwa i wnuków
MON zamierza zawrzeć porozumienia również z krewnymi ofiar, którzy wcześniej nie otrzymali zadośćuczynień – braćmi, siostrami i wnukami ofiar. Prokuratoria Generalna, która negocjowała ugody z rodzinami w 2011 r. uznała, że nie może założyć z góry, że dorosłe rodzeństwo lub dziadków i wnuków, wiązały relacje na tyle bliskie, że uzasadniona jest wypłata zadośćuczynień. Uznano wówczas, że każdy taki przypadek powinien zbadać sąd. Teraz ocenia to – upoważniony przez Antoniego Macierewicza – pełnomocnik MON.
Zadośćuczynienie wypłacono już bratu Bożeny Momontowicz-Łojek, przewodniczącej Federacji Rodzin Katyńskich, który uzasadniał, że „bardzo silnie odczuł śmierć siostry” z którą „wspólnie omawiali i rozważali sprawy rodzinne” i „która tworzyła rodzinną atmosferę”. Ubiegał się o 500 tys. zł. Wypłacono mu 150 tys. zł.
W kolejce czeka wnuk Czesława Cywińskiego – Michał Kowalewski. Chce 1,25 mln zł. Pisze w wezwaniu do ugody, że gdy był mały dziadek wspierał go w nauce, sporcie, lubili razem spędzać czas, rozmawiać o sprawach poważnych i żartować.
A w ostatnich latach codziennie rozmawiali przez telefon i że „utrata tak ważnej więzi rodzinnej, jak intymność łącząca dziadków i wnuki, uzasadnia roszczenie”.
Trwają również negocjacje z Małgorzatą Biernacką-Posadzką – siostrą zmarłej Izabeli Tomaszewskiej, która ubiega się o 250 tys. zł.
Ile państwo zapłaciło
Z naszych informacji wynika, że osób ubiegających się o zadośćuczynienia jest znacznie więcej. Sędziowie warszawskich sądów mówią o co najmniej kilkudziesięciu takich sprawach.
Krewni ofiar dowodzą, że do dziś odczuwają ból związany z ich stratą i że po katastrofie pogorszyła się ich sytuacja materialna. Ponieważ TU-154 nie był ubezpieczony, a należał do pułku, nad którym nadzór sprawował MON – to właśnie ten resort powinien wypłacić im zadośćuczynienia i odszkodowania.
Bliscy ofiar – łącznie 270 osób – dostali już w 2011 r. po 250 tys. zadośćuczynienia.
Po katastrofie każda rodzina otrzymała również jednorazowe wsparcie od rządu w wysokości 40 tys. zł. A 73 osieroconym dzieciom premier Donald Tusk przyznał renty specjalne – 2 tys. zł miesięcznie (trojgu niepełnosprawnym dożywotnio, pozostałym do ukończenia 25 roku życia). Renty dostali też niepracujący małżonkowie ofiar, trzy żony, które zostały same z więcej niż dwójką dzieci, i kilkoro rodziców ofiar.
Według części rodzin smoleńskich, nową okolicznością w sprawie – uzasadniającą wniosek o wypłatę kolejnych rekompensat – jest to, że minister obrony narodowej Antoni Macierewicz powołał podkomisję, która ma na nowo zbadać przebieg katastrofy. Piszą, że skoro minister Macierewicz powołał podkomisję, musiały wyjść na jaw nowe „okoliczności sprawy”. A więc ich roszczenia w stosunku do państwa są w pełni uzasadnione.
oko.press