Na 1,7 mln dolarów wyliczył Carlos Figueroa wartość uszczerbku na zdrowiu i strat moralnych doznanych po wypadku przy skręcaniu szafy. Taką kwotę zapisał w pozwie przeciwko szwedzkiej misji dyplomatycznej przy ONZ. Winnym jego cierpienia ma być bowiem ambasador Marten Grunditz, którego był kierowcą i który poprosił go o złożenie feralnego mebla.
Mieszkający w Bronksie 52-letni Figueroa miał na prośbę ambasadora pojechać do sklepu Ikea w New Jersey, kupić szafę, przywieźć ją i skręcić. Złożenie mebla zajęło mężczyźnie 3 dni. W międzyczasie miał spaść z drabiny i się potłuc.
Kierowca miał rzekomo przejść dwie operacje, ale, jak twierdzi, ma małe szanse na powrót do zdrowia. – Jestem sparaliżowany, do końca życia będzie mnie ten ból prześladował – powiedział tabloidowi „New York Post”. – Sytuacja jest niezwykle stresująca, to także wywołuje u mnie dodatkowy ból – biadolił.
Lekceważący komentarz
W pozwie Figueroa oskarżył szwedzką misję o to, że nie dostał nikogo do pomocy, tymczasem instrukcja wskazywała, że do skręcenia szafy potrzebne są dwie osoby. Napisał także, że gdy się poskarżył w biurze, usłyszał lekceważący komentarz, że „Latynosi palą za dużo trawki i piją”. 52-latek nie omieszkał również oskarżyć pracodawcy o dyskryminację.
Szwedzka misja przy ONZ nie komentuje sprawy.
„New York Post”