Sąd Okręgowy w Gdańsku przyznał w poniedziałek byłemu burmistrzowi Helu 93 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia za niesłuszne zatrzymanie przez CBA. – Proszę dopisać do rachunku za IV RP – skomentował pełnomocnik Mirosława Wądołowskiego.
– Sprawa co do zasady bezsporna, areszt był niewątpliwie niesłuszny, sprawa karna zakończyła się prawomocnym uniewinnieniem – tłumaczyła w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Joanna Szulc-Kozik, przewodnicząca trzyosobowego składu orzekającego. – Chociaż warto podkreślić, że uniewinnień się nie różnicuje – nie ma lepszych czy gorszych, dla sądu nie ma znaczenia, czy do uniewinnienia doszło np. z powodu braku dowodów, czy dlatego, że czyn nie miał miejsca.
Wpływ na wysokość kwoty – jak podkreślał sąd – miały długość aresztu, utrata dobrego imienia, nieodwracalność skutków.
– Wnioskodawca nie wzbudzał żadnych kontrowersji: szczęśliwa rodzina, bliska więź z żoną, od 1998 r. prowadził działalność publiczną – kontynuowała sędzia Joanna Szulc-Kozik. – Pełnił to stanowisko z wyboru i w związku z tym był osobą powszechnie znaną, szczególnie że swoją funkcję pełnił w małej miejscowości.
Wądołowski wnioskował łącznie o 100 tys. zł. Sąd przyznał mu 13 tys. zł odszkodowania oraz 80 tys. zł zadośćuczynienia wraz z odsetkami liczonymi od dnia uprawomocnienia się wyroku.
– Jesteśmy zadowoleni z wyroku – skomentował mecenas Jacek Potulski, pełnomocnik Mirosława Wądołowskiego, który na ogłoszenie wyroku się nie stawił. – Proszę dopisać tę kwotę do rachunku za IV RP.
„1 z 3 sfabrykowanych spraw”
Proces toczył się przed Sądem Okręgowym w Gdańsku. Mirosław Wądołowski wytoczył go skarbowi państwa za zatrzymanie w 2007 r. przez CBA, posądzenie o wzięcie łapówki, pozbawienie dochodów i pokazywanie w mediach zmanipulowanego nagrania, które miało świadczyć, że przyjął łapówkę.
Były burmistrz domaga się zwrotu utraconego wynagrodzenia za 15 miesięcy (końcówka 2007 r. i cały 2008 r.), kiedy miał zakaz sprawowania urzędu burmistrza. Domaga się również zwrotu kosztów 53 podróży na rozprawy do Warszawy i wnosi o 100 tys. zł zadośćuczynienia za krzywdy moralne – łącznie ok. ćwierć miliona złotych.
Na poprzedniej rozprawie sąd przychylił się do wniosku prokuratury i wydał postanowienie o wyłączeniu ze sprawy tej części odszkodowania, która wykracza poza 63-dniowy okres aresztowania, oraz zwrotu kosztów podróży na rozprawy do Warszawy. O kwocie wykraczającej poza ten okres orzeknie sąd w Poznaniu.
– Od samego początku działanie CBA było bezprawne – stwierdził w poniedziałek w mowach końcowych przed gdańskim sądem mecenas Jacek Potulski, pełnomocnik burmistrza. – Nie było żadnych podstaw, by aparat państwowy skierować przeciwko panu burmistrzowi. Niesłuszne nie było tylko aresztowanie, ale całe prowadzone postępowanie. Uderzono w osobę niewinną, która oberwała odpryskiem i padła ofiarą jednej z trzech najgłośniejszych spraw sfabrykowanych przez CBA.
Mecenas Potulski, jak potem wyjaśnił dziennikarce „Wyborczej”, miał na myśli aferę gruntową oraz rok 2009, kiedy przez funkcjonariuszy CBA została zatrzymana Weronika Marczuk. Miało to związek z domniemanym przyjęciem 100 tys. zł łapówki i planowanym przyjęciem 300 tys. zł w zamian za pomoc w ustawieniu planowanej prywatyzacji Wydawnictwa Naukowo-Technicznego. W 2011 r. Marczuk została oczyszczona z zarzutów, a postępowanie prokuratorskie umorzone.
– Aresztowanie rujnuje – uzupełniał mecenas Potulski. – W Helu, gdzie mamy niecałe cztery tysiące mieszkańców, nikt nie miał wątpliwości, kto rzekomo wziął łapówkę. Szczególnie że zainteresowanie mediów było ogromne, a CBA przekazało dziennikarzom nagranie z zatrzymania.
Wniosek pełnomocnika burmistrza co do zasady poparła prokuratura.
– Wnioskodawca został uniewinniony prawomocnym wyrokiem – podkreśliła Barbara Wnętrzak-Damianos z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
„K…a! Ale on nic nie chce!”
Przypomnijmy: w październiku 2007 r. w sprawie domniemanej korupcji CBA zatrzymało posłankę PO Beatę Sawicką i Mirosława Wądołowskiego. Mieli wziąć pieniądze za ustawienie przetargu na sprzedaż dwuhektarowej działki w Helu. Głośna akcja CBA stała się głównym tematem kampanii wyborczej do parlamentu. PiS przedstawiał w niej PO jako część układu korupcyjnego. Posłanka Sawicka świadomie przyjęła pieniądze od „agenta Tomka”, późniejszego posła PiS Tomasza Kaczmarka, który grał rolę zauroczonego nią biznesmena. Burmistrzowi Wądołowskiemu teczka ze 150 tys. zł została podłożona. W 2012 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił polityka. Sędzia prowadzący, przesłuchując nagrania CBA, znalazł rozmowę agenta Biura, który mówił do przełożonego: „K…a! Ale on nic nie chce!”. W stenogramach, które sporządziło Biuro, tego zdania nie było.
Wyrok podtrzymał sąd apelacyjny, a w ub.r. Sąd Najwyższy. Następnie rozpoczął się proces o odszkodowanie i zadośćuczynienie na łączną kwotę ćwierć miliona złotych. Uniewinniona została także Beata Sawicka. Według sądu CBA dopuściło się rażących niedociągnięć w przygotowywaniu akcji, dlatego nie można na podstawie tej prowokacji orzekać o winie byłej posłanki. Mirosław Wądołowski Helem rządził 16 lat. W listopadzie ub.r. przegrał wybory z Klemensem Kohnkem. Uzyskał 46 proc. głosów – o 125 mniej niż konkurent. Dziś dostarcza z żoną chemię do restauracji i pensjonatów, a latem planuje otworzyć budki z lodami.
gazeta.pl