Reżyser Andrzej Żuławski i wydawca jego książki pt. „Nocnik” mają przeprosić aktorkę Weronikę Rosati i zapłacić jej 100 tys. zł zadośćuczynienia za możliwość identyfikowania fikcyjnej bohaterki książki z powódką oraz przypisanie jej „cech obraźliwych i fałszywych”. Taki prawomocny wyrok wydał Sąd Apelacyjny w Warszawie w procesie o ochronę dóbr osobistych, wytoczonym Żuławskiemu i jego wydawcy przez Rosati. SA oddalił apelację stron od wyroku I instancji z ubiegłego roku. Strony mogą jeszcze złożyć skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego.
– Nie ma niczym nieograniczonej wolności słowa; tworząc, nie można naruszać dóbr osobistych, co rażąco nastąpiło w tej sprawie – mówił sędzia SA Jerzy Paszkowski. – Postacie literackie nie mają dóbr osobistych – powiedział adwokat wydawcy mec. Jerzy Naumann, zapowiadając skargę do SN. Reprezentujący powódkę mec. Maciej Lach przekazał natomiast, że raczej nie będzie składał skargi do SN.
W pozwie Rosati żądała od pozwanych 200 tys. zł zadośćuczynienia, przeprosin w mediach za naruszenie jej prawa do prywatności i godności jako kobiety oraz zaprzestania dalszego naruszania jej dóbr osobistych. Chciała też usunięcia fragmentów książki, które miały jej dotyczyć, z ewentualnych dalszych wydań albo nawet zakazu jej rozpowszechniania.
„Wiele faktów z życia bohaterki pozwala ją jednoznacznie zidentyfikować”
Proces toczył się od 2010 r. za zamkniętymi drzwiami. Prawnicy powódki dowodzili, że w śmiałej obyczajowo książce Żuławskiego przytoczono wiele faktów i zdarzeń pozwalających rozpoznać ich klientkę w postaci Esterki. Zauważono to m.in. w recenzjach, gdzie pisano, że Żuławski przez pewien czas miał się spotykać z Rosati.
Pozwani wnosili o oddalenie powództwa. Podkreślali, że dane powódki nie padają w książce, a postacie literackie nie mogą być używane do wytaczania procesów, bo zniewalałoby to wolność artysty. Żuławski mówił, że Esterka nie jest tożsama z Rosati, która „sama zgłasza się na ochotnika”. – Wiele faktów z życia bohaterki pozwala ją jednoznacznie zidentyfikować – replikował adwokat powódki mec. Lach.
– „Nocnik” jest powieścią udającą dziennik, a nie dziennikiem udającym powieść; nie można utożsamiać autora z narratorem ani postaci z żywymi osobami – mówiła w 2013 r. w sądzie biegła prof. Grażyna Borkowska, historyk literatury. – Narrator nie musi wypowiadać opinii autora. Gdyby tak było, setki artystów stawałoby przed sądami – dodała.
Wcześniej Sąd Okręgowy uwzględnił pozew w zasadniczej części
W lutym ub.r. Sąd Okręgowy w Warszawie uwzględnił pozew w zasadniczej części – uznał, że doszło do naruszenia dóbr osobistych powódki. Uzasadnienie wyroku utajniono. SO nakazał pozwanym opublikowanie w „Fakcie” i „Gazecie Wyborczej” przeprosin za to, że fikcyjnej bohaterce książki nadano cechy pozwalające zidentyfikować ją jako powódkę i przypisać jej treści obraźliwe i fałszywe.
SO nie uwzględnił zaś wniosku powódki o wykreślenie inkryminowanych fragmentów z ponad 600-stronicowej książki. Pozew kwestionował treści znajdujące się na 160 stronach.
Apelacje złożyła wówczas i strona pozwana (chcąc oddalenia powództwa), i strona powodowa (wnosząc o zakaz publikowania fragmentów książki oraz o 200 tys. zł zadośćuczynienia).
„Co czuje kobieta, o której były partner pisze tak, jak pisze?”
Adwokaci pozwanych mówili w SA, że przeciętny odbiorca nie zna zdarzeń z prywatnego życia powódki, z którą Esterka ma być tożsama. – Autor nie może odpowiadać za to, że popularne portale dokonały takiego utożsamienia – mówili. Według nich odpowiadać powinny portale. Utrzymanie wyroku zagrażałoby wolności artystów – dowodzili.
Mec. Lach podkreślał, że sam autor zeznawał, iż jego książka to dziennik oparty na faktach. – Daty, spotkania, sytuacje rodzinne są prawdziwe – dodał, co sprawia, że „czytelnik utożsamia autora z narratorem”. Lach pytał retorycznie sąd, co czuje kobieta, o „której były partner pisze tak, jak pisze”. Jego zdaniem oddalenie pozwu oznaczałoby, że można każdego bezkarnie obrażać, byleby w „sposób artystyczny, choćby heksametrem”.
SA uznał wyrok SO za słuszny, a obie apelacje za niezasadne. Jak mówił sędzia Paszkowski, uzasadniając wyrok, w książce identyfikowalni są zarówno powódka, jak i pozwany. – Autor nie dokonał żadnych zabiegów, by postać Esterki zakodować i nie pozwolić na jej łatwą identyfikację – dodał.
Według SA książka nadaje powódce bardzo wiele cech, które stawiają ją w negatywnym świetle – z czym ona się nie zgadza i które są nieprawdziwe. Sędzia wymienił takie cechy Esterki, jak robienie kariery „przez łóżko”, brak wiedzy i oczytania, brak norm moralnych, rozwiązłość. – Opisy scen intymnych są wulgarne – dodał sędzia. Zdaniem SA książka powstała na fali „zainteresowania mediów związkiem starszego mężczyzny z młodą aktorką” i dotyczyła „niedawnych zdarzeń”, co wykorzystano m.in. w promocji „Nocnika”.
„Zadośćuczynienie jest adekwatne do ogromu wyrządzonej szkody”
SA uznał, że nie ma znaczenia, jakim rodzajem literackim jest ta książka. – Istotny jest jej odbiór przez przeciętnego czytelnika, który identyfikuje Esterkę z powódką, a nie jest w stanie odróżnić, co o niej jest prawdą, a co fikcją – dodał sędzia. Zdaniem SA wysokość zadośćuczynienia jest adekwatna do „ogromu wyrządzonej szkody” i spełnia „rolę prewencyjną”.
W 2010 r. sąd zakazał dalszego rozpowszechniania „Nocnika” – aż do prawomocnego zakończenia procesu. SA uznał, że skoro zakaz wydano już po wykupieniu niemal całego nakładu, to nie ma potrzeby zakazywania wydawania, bo „skutek już nastąpił”. – Gdyby pozwani chcieli zaś wznowić książkę, muszą mieć świadomość znacznie większej sankcji za kolejne naruszenie dóbr powódki – dodał sędzia Paszkowski.
Żuławski (ur. w 1940 r. we Lwowie) to reżyser, pisarz, scenarzysta i aktor. Zadebiutował w 1971 r. filmem „Trzecia część nocy”. Po wstrzymaniu przez cenzurę jego filmu „Diabeł” z 1972 r., wyjechał do Francji, gdzie kręcił filmy m.in. z udziałem Romy Schneider i Isabelle Adjani. Rosati (ur. 1984) to aktorka, córka b. szefa MSZ Dariusza Rosatiego.
gazeta.pl