Biuro podróży winne śmierci turystów. Precedensowy wyrok i odszkodowania po 100 tys

Małżeństwo wypoczywające w Egipcie dało się namówić na fakultatywną wycieczkę, by oglądać żółwie morskie. By je zobaczyć, musieli wypłynąć wpław w morze, bez kapoków i asysty łodzi, o czym nie wiedzieli. Oboje utonęli. Inni uczestnicy ledwo uszli z życiem.

Ich dzieci pozwały biuro podróży Itaka o zadośćuczynienie. Dziś sędziowie wrocławskiej apelacji uznali, że pełną odpowiedzialność za śmierć turystów ponosi touroperator, i nakazali Itace wypłacenie dwójce synów zmarłego małżeństwa po 100 tys. zł wraz z odsetkami. Wczorajszy wyrok kończył blisko pięcioletnią batalię sądową, ale jest także swego rodzaju precedensem, bowiem na kanwie tej sprawy sądy orzekły, że biuro podróży ponosi odpowiedzialność za wycieczki fakultatywne, nawet jeśli nie było o nich mowy w podstawowej umowie wyjazdu.

Dramatyczne wydarzenia przy plaży

W 2010 roku małżeństwo zdecydowało się wyjechać z Itaką do Egiptu w „Podróż spełnionych marzeń”. Na miejscu, jak kilkanaście innych osób, wykupili wycieczkę fakultatywną do znanej zatoki Abu Dabbab słynącej z żółwi morskich. Rezydentka Itaki obiecywała pobyt na atrakcyjnej plaży, nurkowanie pod okiem doświadczonego przewodnika, a także „podziwianie cudownej rafy, wielobarwnych ryb i żółwi morskich”.

Jednak rezydentka z turystami nie pojechała. Pojechał za to przewodnik ubrany w koszulkę z logo Itaki, niemówiący ani po polsku, ani po angielsku. Na miejscu narysował turystom na piasku mapkę i zaznaczył kierunek, w jakim mają płynąć. A potem ponaglał ich do wejścia do morza.

Turyści nie dostali kapoków, mimo że o nie pytali. Zignorowano również ich pytania o asystę łodzi. Dlatego część z nich zdecydowała się nie wypływać w morze, w obawie o swoje życie. Pozostali turyści popłynęli, ale po pewnym czasie zawracali, uznając, że nie zdołają dopłynąć we wskazane miejsce.

To, że nie było więcej ofiar, jest zasługą innych turystów plażujących w okolicy, którzy widząc dramatyczne wysiłki Polaków, ruszyli im na ratunek. Np. po słabnącą Polkę popłynęli Włosi z innej wycieczki (ci byli ubrani w kapoki).

Zaginięcia dwójki turystów nikt nie zauważył. Ciało mężczyzny znalazł jeden z turystów. Kobieta zdołała dopłynąć do plaży, ale była wycieńczona. Turyści próbowali ją reanimować, ale nie zdołali jej uratować. Bo na plaży nie było ratownika ani służby medycznej.

Obrońca: może to było samobójstwo?

Po tragicznym wypadku dzieci małżeństwa wystąpiły z pozwem przeciwko Itace o zadośćuczynienie za śmierć rodziców. Dowodziły, że to biuro podróży naraziło ich rodziców na utratę życia. Przed sądem powołano świadków. Ci zeznali, że rezydentka zapewniała, że wycieczka jest bezpieczna, a wręcz idealna dla rodzin z dziećmi, nawet pięcio- czy sześcioletnich. Nie informowała o tym, że uczestnicy powinni umieć dobrze pływać, i nie podawała dystansu, jaki trzeba będzie pokonać. Zresztą o tym, że trzeba będzie płynąć wpław, też nie mówiła.

Za śmierć rodziców i związane z tym cierpienia dzieci domagały się w sumie pół miliona złotych.

Tymczasem Itaka domagała się oddalenia powództwa, przekonując, że to nie ona ponosi odpowiedzialność za feralną wycieczkę, ponieważ umowa wczasów w Egipcie jej nie obejmowała. Że była to opcja dodatkowa, dostępna na miejscu.

Podczas wczorajszej rozprawy apelacyjnej mec. Andrzej Sieradzki przekonywał również, że to, iż przewodnik nosił koszulkę z logo biura podróży, niczego nie dowodzi, bowiem tego rodzaju koszulkę może kupić sobie każdy.

Niezależnie od tej argumentacji pełnomocnik Itaki dowodził także, że wyjazd był dobrze zorganizowany, a ani prawo polskie, ani egipskie nie wymaga, by na plaży był ratownik czy obsługa medyczna. Adwokat zwracał również uwagę, że różne mogą być przyczyny utonięcia, wśród nich wskazywał na zawał serca, a nawet… samobójstwo.

– Na początku tej sprawy byliśmy gotowi zawrzeć ugodę, licząc na to, że duże biuro podróży z ogromnym doświadczeniem w branży zachowa się jak profesjonalista i uzna swoją odpowiedzialność. Itaka jednak na ofertę nie odpowiedziała, a język i argumentacja przytoczona na sali sądowej była – zważywszy na tragiczne okoliczności sprawy – niegrzeczna – ocenia radca prawny Sylwester Nowakowski, pełnomocnik rodziny zmarłych turystów.

Biuro w pełni odpowiedzialne

Jednak ani Sąd Okręgowy w Opolu, który pierwszy rozpatrywał sprawę, ani też wczoraj wrocławski sąd apelacyjny, do którego Itaka się odwołała po niekorzystnym rozstrzygnięciu w Opolu, nie podzieliły argumentacji touroperatora.

Sąd, opierając się na ustawie o usługach turystycznych, uznał, że każda informacja podana przez rezydenta biura podróży, dotycząca także wycieczek fakultatywnych, nawet jeśli biuro nie jest jej wykonawcą, rodzi skutki prawne, ponieważ te dodatkowe imprezy zwiększają atrakcyjność oferty biura.

Sądy przyznały synom turystów po 100 tys. zł, uznając, że ta suma będzie adekwatna do zawinienia biura.

Wyrok jest prawomocny. Mec. Andrzej Sieradzki, pełnomocnik Itaki, nie chciał komentować sprawy. – Uzasadnienie ustne było lakoniczne, czekam na uzasadnienie pisemne, nie mogę więc wypowiadać się na temat wyroku – powiedział „Wyborczej”.

gazeta.pl

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *