’To skandal’? Domowy oprawca wygrał kasę za niesłuszny areszt

35 tysięcy złotych zadośćuczynienia – taką kwotę wywalczył przed sądem mężczyzna, który znęcał się nad żoną. Był oskarżony, ale żona już na etapie sądowym wycofała swoje zeznania. W efekcie doszło do uniewinnienia, a domowy kat złożył wniosek o pieniądze za niesłuszny areszt. Wygrał. Prokuratura jednak nie odpuszcza. I składa apelację. A jeden z prawników pyta: „Czy ktoś się zastanowił, jaki sygnał idzie do społeczeństwa”?

Znęcał się, gwałcił

Ta sprawa to historia sprzed lat. Jan S. został aresztowany w lutym 2009 roku. Spędził w areszcie kilka miesięcy. Zresztą nie po raz pierwszy, bo już wcześniej siedział za znęcanie nad żoną; był nawet za to prawomocnie skazany na dwa lata bezwzględnego więzienia.

Tutaj, w tej konkretnej sprawie, w której wygrał pieniądze za niesłuszny areszt, historia wyglądała tak: mężczyzna wrócił do domu po wyjściu z celi w styczniu, a w lutym 2009 został ponownie aresztowany. Bo, jak ustaliła prokuratura, po powrocie do domu znów znęcał się nad żoną fizycznie i psychicznie, co więcej także ją zgwałcił. Kobieta złożyła zeznania, zresztą sama zawiadomiła policję.

Jest akt oskarżenia, jest sąd i jest kobieta, która się wycofuje

Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia, doszło do procesu. Tyle że ofiara przemocy, już na etapie postępowania przed sądem, odmówiła składania zeznań. A to, zgodnie z prawem, w praktyce oznacza, że wycofała się z tego, co mówiła wcześniej.

Sąd wydając wyrok w ogóle nie mógł wziąć zeznań kobiety pod uwagę. I nie wziął, a Jan S. został uniewinniony. Prokuratura pyta dziś, choć to pytanie retoryczne: jakie decyzje mogły podjąć organy procesowe w lutym 2009 roku, gdy Jan S. po wyjściu z aresztu wrócił do żony, a tam ją pobił i wykorzystał? Miał zostać na wolności?

Oprawca umie skorzystać z prawa. Bez wątpienia

Sprawca przemocy wystąpił do Sądu Okręgowego w Lublinie o odszkodowanie i zadośćuczynienie za niewątpliwie niesłuszny areszt. Jako osoba uniewinniona miał do tego prawo.

– Skarb państwa w takich przypadkach odpowiada na zasadzie ryzyka – tłumaczy prokurator Beata Syk-Jankowska z Prokuratury Okręgowej w Lublinie. I dodaje, że zdaniem prokuratury, kwota przyznanego zadośćuczynienia jest jednak niewspółmiernie wysoka. – Wydaje się, że okoliczności dotyczące sposobu życia Jana S. przed decyzją o tymczasowym aresztowaniu, w kontekście ustalania szkody niemajątkowej, która jest niewymierna, powinny mieć znaczenie – mówi Syk-Jankowska.

To wyraźny sygnał do społeczeństwa, że tak można

Prokuratura odwołała się od decyzji sądu w sprawie przyznanego zadośćuczynienia. Śledczy kwestionują wysokość kwoty. Argumentują, że mężczyzna był już karany za znęcanie nad żoną, że gdy tylko wyszedł z aresztu – wrócił, by znów jej dokuczyć. Jest osobą nadużywającą alkoholu, o której biegli mieli stwierdzić, że ma skłonności do „teatralnych” zachowań.

Zdaniem prokuratury, wszystkie te okoliczności powinny mieć wpływ na ustalenie rozmiarów krzywd, jakich Jan S. naprawdę doznał na skutek tego, że trafił do aresztu. Zresztą nie po raz pierwszy.

Jeden z adwokatów mówi TOK FM, że trudno dyskutować z decyzją sądu czy komentować sądowe wyroki. – Ale to skandal – oburza się, nie chcąc podawać nazwiska. – To wyraźny sygnał do społeczeństwa, że tak można – dodaje mecenas. I podkreśla: jest prawo do odszkodowania czy zadośćuczynienia za niesłuszny areszt. Ale czy nie może być to kwota naprawdę symboliczna?

tok.fm

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *