Śmierć kibica na rajdzie. Rodzina otrzymała prawie 700 tys zł odszkodowania

Dodatkowo po 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia za śmierć kibica na rajdzie – taką kwotę rodzicom ofiary przyznał właśnie sąd. A sprawa była skomplikowana: ubezpieczyciel dowodził, że winną wypadku jest ofiara, ponieważ mężczyzna stał metr od drogi, w miejscu gdzie stać nie wolno. Chodzi o wydarzenia, które rozegrały się we wrześniu 2008 roku w trakcie eliminacji Classicauto Cup 2008 na Podkarpaciu. Uczestniczący w rajdzie samochód uderzył w stojących na poboczu dwóch braci. Jeden z nich doznał bardzo poważnych obrażeń, kilka dni później zmarł. Jak ustaliło TOK FM, rodzice, po długiej batalii z ubezpieczycielem, w tej chwili już prawomocnie wywalczyli przed sądem zadośćuczynienie, w sumie rodzina otrzymała prawie 700 tys zł odszkodowania i zadośćuczynienia.

Samochód był ubezpieczony, ale odszkodowania nie będzie?

Był wrzesień 2008 roku. Na Podkarpaciu odbywały się eliminacje w ramach III Rundy Mistrzostw Polski Dziennikarzy. Wyścig obserwowali dwaj bracia, Krzysztof i Jacek*. Kierowca ścigającej się w rajdzie toyoty wpadł w poślizg, samochód wypadł z drogi i uderzył w dwóch młodych mężczyzn, którzy stali obok jezdni.

19-letni Krzysztof został bardzo ciężko ranny, trafił do szpitala. Miał m.in. silny krwotok, uszkodzenia prawej półkuli mózgu i obrzęk płuc. Lekarze walczyli o jego życie, ale mężczyzny nie udało się uratować. Po pięciu dniach od wypadku zmarł.

Rodzice ofiary wystąpili z roszczeniem do towarzystwa ubezpieczeniowego, w którym kierowca rajdowego auta miał umowę OC. Ubezpieczyciel odmówił jednak wypłaty zadośćuczynienia, uznając, że winnymi wypadku byli wyłącznie bracia, którzy stali około metra od krawędzi drogi i byli zwróceni tyłem do nadjeżdżających aut. Dodatkowo, jak twierdziło towarzystwo, mężczyźni nie reagowali na ostrzeżenia organizatorów, że w tym miejscu nie wolno stać.

Sąd: przyczyną wypadku nieprawidłowa technika jazdy

Ostatecznie sprawa trafiła do sądu cywilnego, do którego wpłynął pozew o wypłatę zadośćuczynienia za doznaną krzywdę. Rodzice ofiary domagali się dodatkowo po 150 tysięcy złotych. Sąd przyznał im dodatkowo po 100 tysięcy – po uzyskaniu opinii biegłych uznał, że winę za wypadek ponosił jednak kierowca, a nie ofiara.

19-letni Krzysztof był najmłodszym synem. Właśnie skończył liceum, zdał maturę, dostał się na studia na politechnikę. Nie zdążył jednak ich nawet rozpocząć. Feralnego dnia razem z bratem obserwował wyścig samochodowy. Stał niedaleko jezdni.

Z ustaleń sądu w Rzeszowie wynika, że kierowca – pokonując odcinek specjalny podczas gwałtownego hamowania, przy prędkości około 77 km na godzinę – zjechał na pobocze i uderzył w widzów. „Przyczyną wypadku była nieprawidłowa technika jazdy (…)” – czytamy w aktach sprawy. Dalej sąd dowodzi, że obecność kibiców na prawym poboczu drogi „nie stwarzała niebezpieczeństwa na drodze, jak również nie miała żadnego wpływu na technikę i taktykę jazdy kierującego samochodem”.

Sąd uznał więc – wbrew stanowisku ubezpieczyciela – że zachowanie braci Krzysztofa i Jacka było prawidłowe i nie stwarzało zagrożenia. – Przyznano rację rodzicom, dzięki temu otrzymali należne im świadczenia – mówi Maciej Kwiecień z firmy odszkodowawczej, która im pomagała.

„Niezwykle trudno jest wycenić krzywdę rodziców”

Przyznając dodatkowo po 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia, sędziowie podkreślili, że niezwykle trudno jest wycenić krzywdę, jakiej doznali rodzice. „Każdy taki przypadek powinien być indywidualizowany z uwzględnieniem wszystkich okoliczności sprawy” – napisał sąd w uzasadnieniu wyroku. Jakie to okoliczności? Syn mieszkał z rodzicami od urodzenia, był najmłodszym z rodzeństwa, rodzina była bardzo zżyta. „Powodowie doznali krzywdy w postaci silnych negatywnych emocji objawiających się przeżywaniem głębokiego smutku, przygnębienia, silnego pesymistycznego nastawienia do przyszłości” – napisał sąd.

Rodzice, którzy byli z synem bardzo mocno związani, do dziś nie mogą się otrząsnąć, mają trudności w podejmowaniu decyzji, obwiniają się za śmierć dziecka. Nie korzystali z pomocy psychologa, ponieważ otrzymali wsparcie od osób najbliższych. Jako osoby wierzące, zawierzyli cała tragedię Bogu; uczestniczyli też w spotkaniach w ramach centrum pomocy dla ludzi po tragediach w jednym z sanktuariów.

Decyzję sądu okręgowego w sprawie zadośćuczynienia dla rodziny próbował podważać ubezpieczyciel, złożył apelację. Ale sąd apelacyjny – w sprawie wysokości świadczenia – wyrok pierwszej instancji utrzymał w mocy. Rodzice dostali po 100 tysięcy zadośćuczynienia. To nie wszystko. Ubezpieczyciel wypłacił im też inne świadczenia z tytułu ubezpieczenia, a to w sumie kilkaset tysięcy złotych. – Powiem tylko, że tych świadczeń na decyzji było aż 14 i dało to w sumie dla rodziny kwotę prawie 700 tys złotych– dodaje Maciej Kwiecień z kancelarii brokerskiej „MARSHAL” z Dzierżoniowa. Pieniądze już zostały wypłacone.

TOKFM

Podziel się

Jedna odpowiedź

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *