Odszkodowanie za areszt dla sprawcy śmiertelnego wypadku? Waldemar M. wraca do sądu

Sąd Okręgowy w Częstochowie musi od nowa rozpatrzyć pozew Waldemara M., który chce odszkodowania za areszt. W 2006 r. M. na przejściu dla pieszych potrącił trzy osoby, jedna z nich zmarła. Sąd wtedy umorzył sprawę, bo biegli uznali, że M. miał w momencie wypadku chwilowy udar mózgu.
Waldemar M. spod Radomska, dzisiaj 65-letni, to żywy dowód na cudowne ozdrowienie. O tragedii, którą spowodował, długim śledztwie i jego umorzeniu „Wyborcza” pisała wielokrotnie. Przypomnijmy jednak: 16 maja 2006 r. mercedes prowadzony przez Waldemara M. przejechał 100 m chodnikiem wzdłuż al. Jana Pawła II i na przejściu dla pieszych w al. Armii Krajowej rozjechał trzy osoby; najciężej ranny mężczyzna zmarł, a 66-letni emerytka trwale została inwalidką.

Mówił o hamulcach i zatkanej żyle w mózgu

Waldemar M. niemal pół roku spędził w areszcie. Z początku tłumaczył, że auto samo przyspieszało, a hamulce i układ kierowniczy nie działały. Dopiero po opuszczeniu aresztu zaczął się upierać, że tuż przed wypadkiem miał zanik pamięci, bo „zatkała mu się żyła w mózgu”. Po trzech latach od tragedii specjaliści z zakresu neurologii, psychiatrii i psychologii – Wiesław Spilit, Antoni Florkowski i Sławomir Szubert z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi – uznali, że M. mógł mieć chwilowy udar mózgu. Ta opinia zaważyła – sąd uznał niepoczytalność sprawcy i umorzył proces. Oddalił też powództwo cywilne o odszkodowanie, którego domagała się wdowa po zmarłym mężczyźnie. Wyrok został podtrzymany prawomocnie przez Sąd Okręgowy w Częstochowie.

Zażądał pieniędzy

Potem Waldemar M. zażądał zadośćuczynienia i odszkodowania za areszt. Gdy złożył pozew, częstochowska prokuratura wystąpiła do starostwa radomszczańskiego, by posłało kierowcę na badania. Te miały stwierdzić, czy stan zdrowia i wskazana przez biegłych możliwość powtórnego udaru nie stanowią zagrożenia dla innych ludzi na drodze. Przeprowadzono je w marcu tego roku w Wojewódzkim Ośrodku Medycyny Pracy w Łodzi. Wyniki wprawiły prokuraturę w zdumienie. Lekarze orzekli, że Waldemar M. nie cierpi na żadne przewlekłe, ryzykowne dla kierowców schorzenia i nie ma najmniejszych podstaw, by kwestionować jego zdolność do kierowania pojazdami. Następne badanie kontrolne łódzki Ośrodek Medycyny Pracy wyznaczył Waldemarowi M. na… 2028 rok; mężczyzna będzie wówczas dobijał 80 wiosen.

To wszystko jednak nie miało znaczenia dla procesu o pieniądze za niesłuszny areszt. Sąd Okręgowy w Częstochowie 14 czerwca 2013 r. zasądził od skarbu państwa na rzecz Waldemara M. 26,5 tys. zł tytułem zadośćuczynienia i 8 tys. zł odszkodowania za „niewątpliwe niesłuszne tymczasowe aresztowanie”.

Zasądzona kwotę uznał za niską

Apelację od powyższego wyroku złożyli i prokurator okręgowy, i pełnomocnik kierowcy. Pierwszy odniósł się m.in. do argumentu strony przeciwnej, że z powodu aresztowania M. nie został zatrudniony w firmie transportowej, a w rezultacie powstał w jego mieniu uszczerbek o wartości 8 tys. zł. Zdaniem prokuratury prawdopodobieństwo zatrudnienia M. było niewielkie, a zdarzenie przyszłe i niepewne nie może stanowić podstawy do ustalenia odszkodowania. Z kolei pełnomocnik Waldemara M. uznał, że 4 tys. zł zadośćuczynienia za każdy miesiąc pozbawienia wolności to o wiele za mało, że sąd – ustalając taką kwotę – nie wziął pod uwagę okoliczności pozbawienia wolności, wieku oskarżonego, jego stanu zdrowia, skutków pozbawienia wolności dla życia rodzinnego i utraty dobrego imienia. Pełnomocnik domaga się zadośćuczynienia w wysokości przynajmniej 100 tys. zł.

Sąd Apelacyjny w Katowicach, który niedawno decydował w tej sprawie, uznał zasadność obu apelacji. Dlatego nakazał od nowa rozpatrzyć wnioski Waldemara M.

„Rozważania, jak i poczynione przez sąd okręgowy ustalenia co do szkody oraz jej wysokości, są niepełne i ogólnikowe. […] Sąd nie tylko nie odniósł się z należytą starannością do problematyki prawnej związanej z zasądzonym na rzecz wnioskodawcy odszkodowaniem, ale też spłycił w tym zakresie ustalenia faktyczne” – brzmi fragment uzasadnienia decyzji Sądu Apelacyjnego w Katowicach.

gazeta.pl

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *