Żona gangstera nie dostanie odszkodowania za basen

Zażądała odszkodowania od prokuratury i policji, bo nie mogła się kąpać w ogrodowym basenie. Ale sąd odesłał żonę gangstera z kwitkiem. Nietypowy proces wytoczyła Iwona B., żona poznańskiego gangstera „Makowca”, odsiadującego wyrok za zlecenie zabójstwa.

O co chodzi? Sześć lat temu w poznańskiej posiadłości „Makowców” zjawiają się policjanci. W basenie położonym na tyłach willi robią dziurę i pobierają próbki ziemi. W laboratorium okazuje się, że z ziemią zmieszana jest krew. Policja wraca i rozkopuje cały basen. Sąsiedzi zapamiętają, że młoty pneumatyczne chodziły pół dnia, ale nikt nie wiedział dlaczego. Potem okaże się, że szukano ciała. W ziemi znaleziono tylko tkanki, z których eksperci wyodrębnili jednak kod DNA. Dla prokuratury to dowód, że zginął człowiek. Ale kto dokładnie?

Skąd krew w ziemi?

W półświatku nie jest tajemnicą, że za rozkopaniem basenu „Makowca” stoi były „żołnierz” gangstera Krzysztof W., ps. „Kanada”. Poszedł na współpracę z prokuraturą, opowiedział, jak pewnego razu „Makowiec”, wskazując ręką na basen, wyznał: „Spójrz, tu mam Damiana Sz.!”

Chodzi o gangstera, który zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach w 1995 r., kiedy próbował przejąć kontrolę nad poznańskim półświatkiem. Najpopularniejsza do dziś wersja mówi, że jego ciało przemielono na fermie lisów, a głowę zabójcy wozili po mieście samochodem.

DNA znalezione w ziemi porównano z kodem genetycznym zaginionego. Wynik był negatywny. Sprawdzono też, czy krew pod basenem może należeć do zaginionego dziennikarza Jarosława Ziętary. Ale i to się nie potwierdziło.

Przed rokiem Iwona B., żona „Makowca”, złożyła w poznańskim sądzie pozew. Od prokuratury i policji domagała się 50 tys. zł odszkodowania za zniszczony basen.

Jej adwokat Czesław Domagała tłumaczył, że policja i prokuratura działały bezprawnie: oparły się tylko na jednym źródle, wyrządziły szkodę, nie mając pewności, że cokolwiek pod basenem znajdą. A krew w ziemi? Rodzina gangstera, zdaniem Domagały, nie ma z tym nic wspólnego, bo ziemia pod budowę basenu zwożona była z różnych miejsc, więc przywieziona mogła zostać również krew.

Prokuratura twierdziła, że posiadała wiarygodne informacje, które wymagały sprawdzenia. Dlatego najpierw pobrano kilka próbek, a dopiero gdy okazało się, że w ziemi może być krew, rozebrano cały basen. Zdaniem prokuratury było to działanie uzasadnione i w granicach prawa.

Proces zapowiadał się niezwykle ciekawie, ale ponieważ wśród dowodów znalazły się także materiały operacyjne policji, objęte klauzulą tajności, sąd utajnił wszystkie rozprawy.

„Coraz częściej jesteśmy pozywani”

Wczoraj zapadł prawomocny już wyrok. Żona gangstera nie dostanie odszkodowania. Musi też zwrócić policji i prokuraturze po 1,2 tys. zł kosztów procesu. Uzasadnienie wyroku również jest niejawne.

Roman Szymanowski, wiceszef poznańskiej prokuratury, która była pozwaną, mówi, że spodziewał się takiego rozstrzygnięcia: – Od początku byliśmy przekonani, że działaliśmy w granicach prawa. Sąd to potwierdził.

Szymanowski twierdzi też, że pozew Iwony B. nie był dla prokuratorów zaskoczeniem: – Coraz częściej jesteśmy pozywani przez podejrzanych czy oskarżonych. Takie ich prawo, a rolą sądu jest to sprawiedliwie ocenić.

Adwokata Iwony B. nie było na ogłoszeniu wyroku. Do dzisiaj nie wyjaśniono, czyja krew znajdowała się pod basenem „Makowców”.

gazeta.pl

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *