Dziś przed południem sąd w Lublinie prawomocnie przyznał ponad milion złotych rekompensaty za niesłuszny areszt Witoldowi Oleksiukowi, byłemu kierownikowi z Banku Gospodarki Żywnościowej. Mężczyzna w oczekiwaniu na uniewinnienie od zarzutów korupcyjnych spędził dwa lata w celi. Nikt przed nim nie dostał tak wysokiej kwoty
– Pogodziłem się już z tym wyrokiem. Czy powinien dostać więcej? Nie będę tego komentował – powiedział „Gazecie” Witold Oleksiuk, chwilę po wyroku sądu, który przyznał mu ponad milion złotych rekompensaty.
– W kontekście tego, co przeszedł mój klient, można powiedzieć, że przyznana kwota mieści się w rozsądnych granicach – dodał mecenas Paweł Mirski.
Kiedyś lokalny autorytet
63-letni Oleksiuk żyje z wcześniejszej emerytury i uprawy ziemi na wsi niedaleko Parczewa. Dwie dekady temu zakładał filię BGŻ w Parczewie. Był jej kierownikiem i jednym z autorytetów lokalnej społeczności.
Dziewięć lat temu na oczach klientów i kolegów z pracy policjanci zatrzymali Oleksiuka, a w Lublinie prokurator postawił mu zarzuty za korupcję. Sąd aresztował kierownika banku, a potem długo nie zgadzał się na to, by odpowiadał z wolnej stopy. Nic nie dawały listy w obronie bankowca przesyłane przez sąsiadów i klientów BGŻ.
Prokuratura Okręgowa w Lublinie oskarżyła Oleksiuka o wzięcie 16 łapówek (od 600 zł do 6 tys.) za przyznawanie kredytów lub odraczanie ich spłaty. Za kratami aresztu tymczasowego spędził prawie dwa lata. W końcu sąd pozwolił mu wyjść do domu i tam czekać na wyrok.
Pierwsze orzeczenie to trzy lata bezwzględnego więzienia dla Oleskiuka. Kara nie utrzymała się w mocy. Drugi proces mężczyzny też zakończył się skazaniem, ale również nie ostatecznym. Finał trzeciego procesu był diametralnie inny: byłego już bankowca prawomocne i całkowicie uniewinniono.
Bez pieniędzy i emerytury, za to palące spojrzenia
– Po wyjściu z aresztu zostałem bez grosza. Nie miałem jeszcze prawa do emerytury. Sprzedałem część gospodarstwa, żeby mieć za co żyć – wspominał w rozmowie z „Gazetą”.
Dwa lata temu pozwał państwo za niesłuszne aresztowanie. Domagał się dwóch milionów złotych zadośćuczynienia (za odniesione krzywdy) i prawie 350 tys. zł odszkodowania (za utracone zarobki).
Przed sądem opowiadał, że czuł na sobie palące spojrzenia mieszkańców Parczewa i wsi, w której ma dom. – Byłem w sklepie i ktoś mi poradził, abym kupił towary z górnej półki. Wtedy sołtys powiedział: „Tyle nabrałeś łapówek i cię nie stać?”. To miał być chyba żart, ale takie sytuacje mi się zdarzają – zeznawał.
– Pierwszy raz zobaczyłam ojca po trzech miesiącach od aresztowania. Nie wierzyłam, że człowiek może tak się zmienić. Schudł 30 kg. Zestarzał się co najmniej 15 lat. Garnitur, w którym go aresztowali, dosłownie na nim wisiał – mówiła córka Oleksiuka, a jego syn dodawał: – Ojciec stracił całą radość życia.
Nie chodził na spacery, widział samobójców
Nic dziwnego, bo Oleksiuk siedział w celach z kryminalistami. Nie mógł korzystać z prysznica, gdy myli się tam „grypsujący”. Ze strachu przez dwa miesiące nie wychodził na spacery. Na własne oczy widział dwie próby samobójcze (ktoś podciął sobie żyły, inny skoczył na główkę z łóżka). Mimo przeżytego załamania uniemożliwiano mu kontakt z psychologiem.
W lutym Sąd Okręgowy w Lublinie przyznał Oleksiukowi lekko ponad milion złotych rekompensaty, w tym 960 tys. zł za krzywdy doznane w celi.
Sądy dają coraz więcej
Od tego wyroku odwołał się mecenas Mirski. Punktował, że aresztowanie zrujnowało życie Oleksiuka i odpowiednim zadośćuczynieniem byłyby dwa miliony złotych. Wnosił też o przyznanie cztery razy wyższego odszkodowania. – Orzecznictwo sądów idzie w dobrym kierunku, bo zasądzane kwoty zadośćuczynienia są coraz wyższe i odzwierciedlają rozmiar cierpień doznawanych przez niewątpliwie niesłusznie aresztowanych – tłumaczył nam skalę roszczeń adwokat.
We wtorek sprawą zajął się Sąd Apelacyjny w Lublinie. Prokurator chciał oddalenia apelacji w całości. Lubelski sąd nie zmienił kwoty zadośćuczynienia, ale nieznacznie, o prawie 40 tys. złotych podniósł wysokość odszkodowania. – Sąd odwoławczy dostrzegł związek przyczynowo-skutkowy między utratą przez mojego klienta nagrody jubileuszowej, a także brakiem możliwości zdobycia przez niego pracy po wyjściu z aresztu – relacjonuje mec. Mirski.
Orzeczenie jest prawomocne. „Gazeta” zapytała kilku prawników czy przypominają sobie, aby w podobnej sprawie ktokolwiek dostał milionową rekompensatę. Usłyszeliśmy, że to pierwszy taki wyrok.
gazeta.pl