Nie dostałeś należnego odszkodowania? Poskarż się na Facebooku

Niezadowoleni klienci firm ubezpieczeniowych próbują swoich sił na portalach społecznościowych. Jednemu klientowi Ergo Hestii już się to udało, teraz swoich sił próbuje klient PZU. W niedzielę na Facebooku pojawił się wpis Filipa Winiewicza, posiadacza polisy podróżnej Wojadżer w PZU. Kilka godzin później historia jego zmagań z PZU wylądowała już na Wykopie.

Co się stało? Pan Filip jadąc skuterem, został mocno poturbowany w wypadku w Chinach. – Wypadek dość poważny, rozwalona głowa – 20 szwów, mnóstwo krwi, pęknięta kość dłoni, liczne obrażenia powierzchowne na całym ciele. Chiny nie są pierwszym krajem, w którym chcielibyście znaleźć się w szpitalu, jeśli nie zapłacicie nikt nie udzieli wam pomocy. Nie straciłem przytomności, ktoś wezwał karetkę i w końcu trafiłem do najbliższego szpitala – opowiada poszkodowany.

Ponieważ miał polisę podróżną w PZU, skontaktował się z agentem ubezpieczyciela. – Gdy byłem już w drodze do szpitala, zadzwonił agent, oznajmiając, że nie mają z tym szpitalem podpisanej umowy i czy nie pojechałbym gdzie indziej. Odpowiedziałem, że nie, od wypadku minęły już trzy godziny, a ja mam dalej nieopatrzone rany. Podałem im nazwę i adres szpitala, a agent miał załatwić formalności. Na miejscu okazało się, że nie załatwił, nikt nic nie wie, nikt z personelu nie mówi po angielsku, a ja znowu musiałem się zarejestrować, zapłacić ponad 1000 zł i dopiero wtedy przystąpiono do operacji. Gdybym nie miał przy sobie pieniędzy, nikt nie udzieliłby mi pomocy – czytamy w poście pana Filipa.

Jak opowiada, później było jeszcze gorzej. – Zgodnie z zaleceniem agenta za wszystko zbierałem faktury. PZU skierowało mnie w końcu do kliniki na prześwietlenie ręki, gdzie stwierdzono pęknięcie kości. Po tej wizycie otrzymałem zwrot kosztów około 2000 zł, ale też tego samego dnia agent oświadczył, że moje ubezpieczenie jest nieważne i za nic więcej nie zapłacą. Powodem miało być to, że korzystam z niego za długo. W momencie wypadku miałem już czwarte z kolei półroczne ubezpieczenie wojadżer – pisze dalej poszkodowany.

I tłumaczy, że został wprowadzony w błąd przez swojego agenta: – Według przedstawiciela po pół roku, nie mam prawa zakupu nowego ubezpieczenia, co nie przeszkodziło agentowi z mojego rodzinnego miasta sprzedać mi go cztery razy z rzędu. W ten sposób zostałem pozbawiony ubezpieczenia w Chinach w trakcie pobytu i musiałem sam pokryć koszt dalszego leczenia, leków i wizyt w kilku szpitalach specjalistycznych, kolejne 2000 zł. Wszystkim tym, którzy planują się wybrać w podróż zdecydowanie odradzam PZU i ich wojadżera. Na całe szczęście mówię już trochę po chińsku i mam znajomych, którzy mogli mi pomóc. Gdyby nie to, siedziałbym na chodniku z rozwaloną głową trzy godziny, czekając na kontakt. PZU może wam anulować ubezpieczenie w momencie, gdy będziecie go najbardziej potrzebowali. Polski ubezpieczyciel, polskie realia, radzę poszukać czegoś innego.

Niezadowolony klient ostrzegał, że wpis opublikuje na swoim blogu, na facebookowej stronie PZU i na wszystkich forach turystycznych do których dotrze.

Co na to PZU? – Dokładnie zbadaliśmy tę sprawę. Odsłuchaliśmy zgłoszenia klienta do Centrum Alarmowego PZU, nasz czas reakcji na kontakt, wszelkie dokumenty i polisę. Stwierdzamy, że z naszej strony nie było uchybień. Staraliśmy się pomóc naszemu klientowi w zakresie w jakim jesteśmy zobowiązani umową Wojażer PZU Pomoc w Podróży – poinformowała nas Agnieszka Rosa z biura prasowego ubezpieczyciela.

Sprawa może jednak nie być tak prosta, bo polisa podróżna PZU nie może być traktowana jak ubezpieczenie zdrowotne w innym kraju, w którym przebywamy dłużej niż na wakacjach. Wojadżer to typowa polisa na wakacyjny wyjazd.

Wcześniej podobny ruch wykonał redaktor magazynu Motovoyager Krzysztof Samborski, któremu Ergo Hestia nie wypłaciła odszkodowania . Po 16 godzinach dostał informacje od ubezpieczyciela o przyznaniu odszkodowania.

Redaktor poskarżył się na Facebooku, że Ergo Hestia nie wypłaciła mu należnego odszkodowania. „Otrzymałem dziś od Szanownego Towarzystwa listem poleconym informacje o odmowie wypłaty odszkodowania, ponieważ moje roszczenie » niestety «nie spełnia Państwa kryteriów. […] Dajmy sobie 10 dni na próbę sił w internecie. Wcale nie jestem pewien rezultatu. W razie niepowodzenia załatwimy to » cywilizowanie «: skargą do Komisji Nadzoru Finansowego i postępowaniem sądowym, do którego Państwo zachęcali” – pisze. I wygrał, chociaż ubezpieczyciel szedł w zaparte, że zmiana decyzji o wypłacie odszkodowania nie jest zasługą zamieszczenia skargi na portalu społecznościowym.

gazeta.pl

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *