Deweloper, któremu miasto musi zapłacić 34 mln zł odszkodowania, informował o takim niebezpieczeństwie radnych i urzędników. Ale ostrzeżenia zostały zignorowane
Ogromne odszkodowanie miasto musi wypłacić firmie Prime Developer, która nad Wartą chciała budować mieszkania. Inwestycja upadła, bo radni przegłosowali, że mają pozostać tam tereny zielone. O tym, że miasto przegrało sprawę w sądzie, napisał kilka dni temu „Głos Wielkopolski”. Ale jak do tego doszło? I czy można było uniknąć wypłaty odszkodowania? Prześledziliśmy tę sprawę.
Chodzi o działkę położoną przy ul. Nadbrzeże na Szelągu. To ponad hektar ziemi, która przeznaczona była kiedyś pod budownictwo mieszkaniowe. Osiem lat temu kupuje ją dwóch przedsiębiorców. Jeden z nich występuje do Urzędu Miasta o wydanie warunków zabudowy. Dokument precyzuje, co w danym miejscu może wybudować inwestor. Miasto uznaje, że może być to blok z podziemnym garażem.
Pięć lat temu działkę kupuje spółka Prime Developer, którą zakłada w Krakowie przedsiębiorca z Irlandii. Płaci za nią, jak czytamy w sądowych aktach, ponad 40 mln zł. Pieniądze pożycza w banku w Wielkiej Brytanii. Architekci projektują budynek, a inwestor występuje o pozwolenie na budowę.
Ale trzy lata temu radni zmieniają plan zagospodarowania przestrzennego. Uznają, że tereny przy ul. Nadbrzeże są cenne przyrodniczo i nie należy na nich nic budować.
Spółka reaguje: domaga się od miasta 54 mln zł odszkodowania. Sąd przyznaje jej 34 mln zł. Na tyle wartość działki w momencie, gdy zmieniało się jej przeznaczenie, oszacowała biegła. Teraz – kiedy na działce nie można nic budować – warta jest ona tylko kilkaset tysięcy złotych. Inwestor stracił – i stąd odszkodowanie.
Okazuje się jednak, że już wydając decyzję o warunkach zabudowy, urzędnicy mieli świadomość, że uchwalony ma zostać nowy plan zagospodarowania. Wydział architektury pytał o to Miejską Pracownię Urbanistyczną, która odpowiedziała, że rozpoczęła prace nad planem. Wydanie decyzji o warunkach zabudowy zostało wstrzymane. Ale gdy po kilku miesiącach wydział zapytał pracownię o postępy, dostał odpowiedź, że prace nad planem… jeszcze się nie rozpoczęły. I decyzję wydał.
Gdy działka należała już do krakowskiej spółki, prace nad planem przyspieszyły. Inwestor dowiedział się wtedy, że urzędnicy chcą zmienić przeznaczenie terenu.
W sądowych aktach odnajdujemy pismo sprzed pięciu lat. Witold Saran, krakowski architekt reprezentujący Prime Developer, informuje radnych, że jeśli zmienią przeznaczenie terenu, spółka zażąda od miasta 40 mln zł odszkodowania. W aktach nie ma odpowiedzi. – Bo jej nie otrzymałem. Radni zignorowali ostrzeżenie – mówi dzisiaj Saran. I dodaje, że również urzędnicy wiedzieli o ryzyku ogromnego odszkodowania: – Na spotkaniu z nimi ostrzegałem, że pójdziemy do sądu. Oni to bagatelizowali.
Przygotowując plany zagospodarowania przestrzennego, miejscy urbaniści tworzą również prognozy skutków finansowych, w tym ewentualnych odszkodowań. Rafał Łopka z biura prasowego Urzędu Miasta przekazał nam, że w przypadku działki krakowskiej spółki taka prognoza również powstała. Ale koszty odszkodowania dla inwestora urzędnicy oszacowali pięć lat temu na… 2,9 mln zł.
– To niepokojące, jak prognozy pracowni urbanistycznej odbiegają od tego, co orzekł potem sąd – mówi przewodniczący rady miasta Grzegorz Ganowicz. I uważa, że w tej sprawie do radnych nie można mieć pretensji: – Do rady wpływa wiele zapowiedzi związanych z ewentualnymi procesami o odszkodowanie. To element dyskusji, próba wywarcia przez inwestorów presji na radę. A jednocześnie mieszkańcy domagają się, by na danym terenie chronić zieleń.
Łukasz Mikuła, szef komisji polityki przestrzennej, nie zasiadał w radzie miasta, gdy zmieniano przeznaczenie nadwarciańskiej działki. Ale też uważa, że to nie radni zawinili: – Gdybym głosował nad planem, którego skutki finansowe mogą sięgnąć kilkudziesięciu milionów, ręka by mi zadrżała. Ale w tym wypadku prognoza finansowa nie zawierała takiego ostrzeżenia.
Miasto niedawno przegrało proces z firmą poznańskiego dewelopera Dariusza Wechty. Wypłaciło mu 30 mln zł odszkodowania za zajęcie fragmentu jego działki pod budowę ul. Szyperskiej. Prezydent Ryszard Grobelny, jak informuje jego rzecznik, zlecił już wewnętrzną kontrolę, która ma ustalić, czy urzędnicy popełnili błędy w tej sprawie, a jeśli tak, to którzy.
Jednak kontrola nie dotyczy sprawy Prime Developer, bo tu wyrok nie jest prawomocny. Miasto wynajęło zewnętrzną kancelarię prawną i się odwołało. Rozprawa w sądzie apelacyjnym w październiku.
Gazeta.pl