To błąd lekarski. A kto zapłaci za przebudowę łazienki?

Zwrotu 35 tys. zł wydanych na dostosowanie łazienki do potrzeb niepełnosprawnych żądają rodzice dziecka, które przykute jest do łóżka w wyniku błędu lekarskiego. Szpital, choć poczuwa się do winy, płacić nie chce. To była głośna sprawa: trzy lata temu poznański sąd przyznał rodzicom chłopca rekordowe odszkodowanie za błąd w sztuce lekarskiej – 2,4 mln zł. Sąd apelacyjny obniżył je potem do 750 tys. zł, tłumacząc, że to pierwsze było zbyt wysokie.

Chłopiec nie mówi, nie chodzi, nie może nic chwycić do ręki, nie kontroluje potrzeb fizjologicznych. To skutek niedotlenienia mózgu podczas operacji wycięcia migdałków w szpitalu Krysiewicza w maju 2004 r., gdy dziecko miało cztery lata.

Za błąd lekarski i tuszowanie sprawy anestezjolog Mirosława K. została potem skazana na więzienie w zawieszeniu i kilkuletni zakaz pracy. Jednak zdrowia dziecka nic nie przywróci.

– Jego stan już się nie poprawi – mówią lekarze. Chłopiec jednak rośnie – dzisiaj ma 12 lat i waży już 35 kg. Kilka miesięcy temu jego rodzice musieli przebudować łazienkę, by dostosować ją do potrzeb niepełnosprawnego syna. – Zamontowaliśmy specjalny podnośnik, który wyciąga go z wózka i przenosi do wanny. Nie chodzi o naszą wygodę, ale bezpieczeństwo. Syn jest już tak duży, że moglibyśmy go upuścić – mówi nam ojciec chłopca (prosi, by nie podawać nazwiska).

Za przebudowę łazienki i montaż podnośnika rodzice zapłacili 35 tys. zł. Jeszcze przed remontem chcieli omówić koszty ze szpitalem. Przedstawili projekt i wycenę. Ale szpital stwierdził, że płacić nie będzie. – Kazali nam szukać pieniędzy w fundacjach i stowarzyszeniach – mówi ojciec chłopca.

Rodzice domagają się teraz od szpitala zwrotu 35 tys. zł. Wczoraj w poznańskim sądzie zaczął się proces.

Szpital nie kwestionuje ani odpowiedzialności za błąd lekarski, ani tego, że przebudowa łazienki była konieczna. Ale – jak czytamy w odpowiedzi na pozew – uważa, że rodzice chłopca powinni sfinansować przebudowę z 750 tys. zł, które trzy lata temu przyznał im sąd.

– Tamto zadośćuczynienie miało rekompensować synowi poniesione krzywdy, a nie pokrywać jego rosnące potrzeby związane z kalectwem – odpowiada jednak ojciec 12-latka. Wyjaśnia też, że tamte pieniądze musiał zainwestować, aby zapewnić synowi opiekę w przyszłości. – Zasądzona renta – 4,8 tys. zł – już nie wystarcza. Tylko jeden z leków przeciwpadaczkowych, który kosztował 3,5 zł, podrożał do 119 zł. A darmowe pieluchy, których zakup refunduje NFZ, starczają tylko na cztery-pięć dni. Rosną koszty opieki i rehabilitacji. Już teraz dokładamy co miesiąc 1,5 tys. zł – mówi ojciec.

Leonard Cyrson, prawnik reprezentujący szpital, chce, by rodzice chłopca przed sądem wyjaśnili, na co przeznaczyli pieniądze z zadośćuczynienia. – Na tym etapie nie widzimy możliwości ugody – mówił wczoraj Cyrson.

Kolejna rozprawa w październiku.

gazeta.pl

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *