Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy: – Rosyjskie władze bezprawnie przejęły naftowo-gazowy koncern Jukos i muszą wypłacić odszkodowania jego akcjonariuszom
O decyzji Trybunału w Sztokholmie poinformowała kancelaria prawna Covington & Burling. To ona reprezentowała siedem hiszpańskich funduszy inwestycyjnych, akcjonariuszy Jukosu. Pozew złożyły pięć lat temu, powołując się na rosyjsko-hiszpańską umowę o wzajemnej ochronie inwestycji. Oba kraje zobowiązywały się w niej do pokrycia strat wynikających z niezgodnych z prawem działań skarbu państwa.
Suma roszczeń Hiszpanów nie została ujawniona. Sama ona nie ma wielkiego znaczenia, bo zazwyczaj po werdykcie arbitrażu strony przystępują do negocjacji, w wyniku których dochodzą do kompromisowego porozumienia.
Trybunał orzekł, że rząd Rosji przedstawił Jukosowi sprzeczne z prawem żądania podatkowe i za pomocą swoich struktur siłowych doprowadził spółkę do bankructwa, a jej aktywa przekazał firmom takim jak Rosnieft i Gazprom kontrolowanym przez państwo, a kierowanym przez ludzi bliskich Władimirowi Putinowi.
Według sędziów wartość spółki naftowej w chwili jej nacjonalizacji wynosiła 60 mld dol. i na tej podstawie należy też oceniać sumy, które Rosja powinna zwrócić zagranicznym akcjonariuszom.
To już drugi proces w sprawie Jukosu przegrany przez Moskwę w Sztokholmie. Dwa lata temu sąd nakazał Rosji wypłacić 3,5 mln dolarów brytyjskiemu inwestorowi rosyjskiej spółki RosinvestCo. Odwołania rządu Rosji od tego werdyktu państwowe sądy szwedzkie odrzuciły.
Na rozpatrzenie czeka jeszcze pozew głównego zagranicznego akcjonariusza Jukosu – firmy GML. Przed sądem w Hadze domaga się ona aż 50 mld dol. odszkodowania.
Marney Cheek, partner w Covington & Burling, uważa, że werdykt sędziów uznaje odpowiedzialność Rosji i daje możliwość obrony swoich praw nie tylko inwestorom z Hiszpanii, ale wszystkim akcjonariuszom Jukosu. Szacuje, że w krajach, z którymi Rosja ma podpisaną umowę o wzajemnej ochronie inwestycji, straty inwestorów sięgają 10 mld dol.
W ubiegłym roku także Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że władze Rosji, doprowadzając Jukos do bankructwa i nacjonalizując jego aktywa, złamały prawo firmy do obrony swojej własności. Podjęcie decyzji, jaka kompensata w związku z tym należy się byłym właścicielom spółki, sędziowie ze Strasburga odłożyli na nieokreśloną przyszłość.
Kłopoty Jukosu, jednej z największych, a na pewno najbardziej nowoczesnych rosyjskich spółek naftowych, zaczęły się dziesięć lat temu, kiedy jej szef Michaił Chodorkowski, uważany za osobistego wroga Putina, zaczął szczodrze wspierać finansowo niezależne inicjatywy obywatelskie i zdradził się ze swoimi ambicjami politycznymi.
Inspektorzy podatkowi wzięli się wtedy ostro za firmę. Uznali, że spółka dopuściła się potężnych oszustw podatkowych. Według nich na przykład w roku 2001 powinna była zapłacić państwu 14,5 dol. za każdą wydobytą przez siebie baryłkę ropy, a płaciła – tak samo zresztą jak i inne rosyjskie firmy naftowe – 5,1 dol. Wobec innych spółek żadnych roszczeń nie przedstawiono, a tylko w przypadku Jukosu okazało się, że jest on winien państwu 25 mld dol.
Dzięki temu udało się spółkę doprowadzić do bankructwa, a w listopadzie 2007 r. moskiewski sąd arbitrażowy ogłosił jej likwidację.
Dziś Chodorkowski i jego partner biznesowy Platon Lebiedziew uznani przez Amnesty International za więźniów sumienia odsiadują wyrok 13 lat lagru za rzekome przestępstwa podatkowe i kradzież całej ropy wydobytej przez ich firmę. Na wolność wyjdą, jeśli władze nie wytoczą im kolejnego procesu, w roku 2016.
Bogate pola naftowe i rafinerie Jukosu są dziś własnością gigantycznych firm państwowych kontrolowanych przez ludzi bliskich Putinowi.
gazeta.pl