– Na szkolnych korytarzach słyszałem: „Brudas, Murzyn” – opowiada Mikołaj z Kalisza. Gdy został pobity, podał swoje gimnazjum do sądu. Do obrony szkoła wykorzystała wypracowanie Mikołaja
Po ojcu pochodzącym z arabskiego kraju Mikołaj ma ciemna skórę. – Gdy byłem młodszy, nie miałem z tego powodu problemów. Wszystko zmieniło się w gimnazjum – opowiada.
Gimnazjum nr 9 w Kaliszu znajduje się na wielkim blokowisku. 17 marca 2009 r. Mikołaj – wtedy uczeń trzeciej klasy – wyszedł na korytarz na długą przerwę. – Bartłomiej, chłopak z innej klasy, rzucił do mnie rasistowski tekst. Doszło do wymiany zdań, przepychanki. I dostałem w twarz – mówi Mikołaj. W szpitalu stwierdzono złamanie żuchwy w dwóch miejscach.
Mikołaj opowiada, że prawdziwe piekło zaczęło się dla niego po powrocie do szkoły: – Byłem szykanowany, jako ten, który kabluje na kolegę i niszczy szkołę. Bo kiedy leżałem w szpitalu, sprawą zajęła się policja. Ja zeznałem tylko, jak było, ale po powrocie odsunęli się ode mnie nauczyciele i koledzy. W klasie pytali: „Jak możesz to robić Bartkowi?”. A przecież to on mnie uderzył! Złamał mi szczękę, ledwo piłem zupę przez słomkę, właściwie nie mogłem mówić, nawet nie mogłem im tego wyjaśnić.
Kilka tygodni przed zakończeniem gimnazjum matka przeniosła Mikołaja do innej szkoły. W sprawie karnej – wszczętej przez prokuraturę z urzędu – sąd uznał w 2009 r., że Bartłomiej, który pobił Mikołaja, jest winny i skazał go na trzy miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu (chłopak powtarzał klasę, w momencie wydawania wyroku miał 17 lat i odpowiadał jak dorosły).
Drugą sprawę Mikołaj sam wytoczył swojemu gimnazjum. – Szkoła nie zapewniła Mikołajowi bezpieczeństwa, a za to pełną odpowiedzialność ponosi jej dyrektor – mówi Świętosław Fortuna, adwokat Mikołaja.
Nauczycielka pełniąca dyżur podczas przerwy zeznała, że na korytarzu pojawiła się po trzech, może czterech minutach od dzwonka. – Gdyby była na dyżurze na czas, mojemu synowi pewnie nic by się nie stało – denerwuje się Joanna, matka Mikołaja, też nauczycielka.
Ale dyrektorka szkoły przekonuje, że to Mikołaj spowodował całe zajście. – To on podszedł do tego drugiego chłopaka, uderzył w twarz, a tamten mu oddał – mówi Małgorzata Jackowska.
W trakcje procesu szkoła posłużyła się dowodem, który wzburzył Mikołaja i jego rodzinę. Był to fragment jego szkolnego wypracowania. Autocharakterystyka napisana wiele tygodni przed zdarzeniem na korytarzu. Czytamy w niej: „Jestem osobą nerwową, porywczą”. Miało to przekonać sąd, że to właśnie Mikołaj sprowokował bójkę. Adwokat Mikołaja: – To naganne i nieetyczne w takim kontekście wykorzystywać szczere młodzieńcze wypracowanie. Wystosowaliśmy skargę do Głównego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, bo pogwałcono ustawę o ochronie danych.
Mikołaj zażądał od szkoły odszkodowania – ok. 12 tys. zł. – To odszkodowanie za krzywdę, ból i cierpienie oraz zwrot kosztów leczenia – wylicza adwokat.
W czwartek sąd okręgowy w Kaliszu uznał, że szkoła nie ponosi winy. – Szkoła miała wszystkie możliwe systemy, by zapewnić bezpieczeństwo: monitoring, dyżury nauczycieli – mówiła sędzia Anna Krysicka.
Monitoring nie pozwolił jednak odtworzyć zdarzenia – kamery były za daleko. Sędzia przekonywała, że nawet najlepsza szkoła nie jest w stanie wyeliminować zachowań nagannych. I zasądziła zadośćuczynienie – ok. 5,5 tys. zł od chłopaka, który złamał Mikołajowi szczękę, a nie od gimnazjum.
Sędzia przypomniała, że w sprawie karnej Mikołaj przyznał, iż uderzył Bartłomieja. – Odepchnąłem go delikatnie po tym, jak mnie szarpał, a potem przyjąłem cios! To niesprawiedliwe – płakał po wyroku Mikołaj.
Płakała również dyrektorka szkoły, gdy po wyroku kilkunastu nauczycieli klaskało i wręczyło jej kwiaty.
Rodzina Mikołaja zapowiada odwołanie.
gazeta.pl