Policja i prokuratura będą płacić? Sprawa uchodźcy

Polska policja i prokuratura naruszyły moje dobra osobiste – tak twierdzi obywatelka Rosji ubiegająca się w Polsce o status uchodźcy. Złożyła w sądzie pozew o 205 tysięcy zadośćuczynienia. W całej sprawie chodzi o śmierć jej męża: nie dostała żadnej oficjalnej informacji, nie powiadomiono jej o wynikach sekcji zwłok. Zarzutów jest więcej – teraz będzie je musiał zweryfikować Sąd Okręgowy w Lublinie, do którego trafił pozew w tej sprawie.

Dlaczego nie poinformowano Yakhity o śmierci męża?

Sprawa dotyczy wydarzeń z 2007 roku. Obywatele Rosji, pani Yakhita i jej mąż, starali się w Polsce o status uchodźcy. Mieszkali w Ośrodku dla Uchodźców przy ul. Wrońskiej w Lublinie. Mężczyzna nie mógł znaleźć pracy, więc 28 września 2007 roku pojechał do Warszawy szukać jakiegoś zajęcia. Był umówiony z żoną, że zadzwoni. Telefonu nie było, więc kobieta zawiadomiła policję; twierdzi, że zrobiła to w ciągu trzech dni od jego wyjścia z domu.

Jak wynika z pozwu, czynności poszukiwawcze rozpoczęto jednak dopiero 8 października. „Mimo próśb i ponagleń z mojej strony” – czytamy w pozwie. Kobieta utrzymuje, że mówiła w Lublinie na komisariacie, że mąż pojechał do Warszawy szukać pracy. „Ale policjant założył, że najprawdopodobniej mąż wyjechał za granicę i nie przekazano innym komisariatom w kraju informacji na temat zaginięcia” – dowodzi.

Informacja o tragedii dzięki znajomym

Pani Yakhita w pomoc w poszukiwaniu męża zaangażowała znajomych. To oni w Zakładzie Medycyny Sądowej w Warszawie, w wyniku kilku splotów wydarzeń, odnaleźli zwłoki mężczyzny. Do dziś nie wiadomo, co się stało, dlaczego zmarł, w jakich okolicznościach.

Rosjanka twierdzi, że nie powiadomiono jej o śmierci męża ani o wynikach sekcji zwłok, mimo że mężczyzna miał przy sobie paszport i przepustkę z Ośrodka dla Uchodźców, a w przepustce – dane żony. Dlaczego nikt jej oficjalnie nie poinformował o śmierci? „Wobec faktu, że Pani przed nami weszła w posiadanie informacji dotyczących zgonu męża 'bezcelowym’ było ponowne informowanie o znanych faktach” – czytamy w piśmie policji z 2010 roku.

– Powódka utrzymuje, że dopiero po półtora roku została uznana przez prokuraturę warszawską jako osoba pokrzywdzona, strona postępowania – mówi sędzia Artur Ozimek, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie. – O tym, czy tak było, rozstrzygnie sąd – zastrzega sędzia.

Naruszono szereg dóbr osobistych?

Powódka dowodzi w pozwie, że naruszono m.in. jej godność, ale także prawo strony postępowania do rzetelnego procesu. Komisariat Kolejowy w piśmie z lutego 2011 roku wysłał do Rosjanki pismo z przeprosinami.

„Komisariat podczas wykonywania czynności w tym postępowaniu nie posiadał informacji o członkach rodziny zmarłego i o tym, że Pani jest jego żoną. Taką informację uzyskał dopiero w dalszym toku prowadzonego śledztwa, dlatego też obecnie przepraszamy Panią za zaistniałą sytuację”.

Prawo uchodźcy do bezpieczeństwa

Jest jeszcze coś. Zdaniem powódki naruszone zostało też „prawo uchodźcy do bezpieczeństwa osobistego na terenie państwa schronienia”. Chodzi o to, że policjanci z komisariatu kolejowego w Warszawie w piśmie do ambasady rosyjskiej ujawnili dane cudzoziemca objęte tajemnicą. Napisali do ambasady z prośbą o ustalenie i powiadomienie rodziny zmarłego (choć w dokumentach, które miał przy sobie zmarły, miały być dane pani Yakhity). „Starając się o status uchodźcy, oboje z mężem nie chcieliśmy, by kraj pochodzenia wiedział o wszczętym postępowaniu [o status uchodźcy – przyp. red.] i znał miejsce naszego pobytu” – pisze w pozwie.

Dlaczego ujawniono ich dane?

Zdaniem zajmującego się problematyką praw człowieka prof. Grzegorza Janusza z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, nikt nie powinien ujawniać danych uchodźcy.

– Informowanie przedstawicielstw dyplomatycznych danego państwa jest rzeczą niewłaściwą, bo przecież ten uchodźca chce uniknąć kontaktu ze służbami dyplomatycznymi państwa, którego jest obywatelem – mówi profesor. Jak dodaje, dane ujawnia się w wyjątkowych wypadkach, np. gdy uchodźca popełnia poważne przestępstwo. Tu takich okoliczności nie było.

„Do dziś nie mogę do siebie dojść”

Kobieta wystąpiła z pozwem o zapłatę tytułem zadośćuczynienia za doznaną krzywdę i naruszenie dóbr osobistych. Chce 205 tysięcy złotych.

Jak dowodzi, do dziś nie może sobie poradzić po tym, co się stało. Ma 5-letniego syna, pozostała bez środków do życia, bo mąż pracował dorywczo. Jak czytamy w pozwie, doznała ciężkiego rozstroju zdrowia, to m.in. stany lękowe, depresja.

Rosjanka pozwała Komendę Miejską w Lublinie, komendę stołeczną i prokuraturę. Nieoficjalnie wiemy, że policja do winy się nie poczuwa i prawdopodobnie będzie wnosić o odrzucenie pozwu.

Pierwsza rozprawa 12 czerwca.

gazeta.pl

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *