12 lat dowodził, że jest niewinny. Państwo musi płacić

Jest 31 października 1997 roku. Pan Krzysztof tę datę zapamięta na zawsze. Tego dnia dyrektor Urzędu Celnego w Białej Podlaskiej zawiadamia prokuraturę, że celnik mógł popełnić przestępstwo – chodzi o poświadczenie kłamstwa w dokumentach. Udowadnianie, że nie jest się wielbłądem trwa 12 lat. W końcu udaje się dojść do prawdy
45-letni dziś pan Krzysztof do służby celnej trafił w 1991 roku. Nikt nie miał do jego pracy zastrzeżeń. Tak było przez sześć lat. Gdy pojawiły się nieprawdziwe informacje, prokuratura oskarżyła go (podobnie jak kilku innych celników) o poświadczenie nieprawdy w dokumentach.

Miał potwierdzić wywóz zagranicę ponad dwóch ton sportowego obuwia. Zdaniem śledczych, buty nigdy z Polski nie wyjechały, a firma, która miała stać za eksportem, w ogóle nie istniała. Skąd takie informacje? „W białoruskiej elektronicznej bazie danych nie było zapisów o odnotowaniu środków przewozowych” – czytamy w aktach sprawy. Wynikało z tego, że celnik pełniący służbę na przejściu w Kukurykach potwierdził fikcyjny wywóz towarów.

Czas leci, celnik najpierw podejrzany, potem oskarżony

Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa trafiło do prokuratury w październiku 1997 roku. Prokuratura wysłała do sądu akt oskarżenia, ale sąd go odesłał, z wnioskiem o uzupełnienie. Ponownie trafił do sądu w ostatnim dniu 2002 roku. To uruchomiło lawinę – celnik został zwolniony z pracy. Potem (2004 r.) na chwilę go przywrócono, by znów zwolnić.

Tak było do 2009 roku. To wtedy pan Krzysztof usłyszał słowo, na które czekał tyle lat, „niewinny”. Sąd w Białej Podlaskiej uniewinnił jego i pozostałych celników od zarzutów poświadczenia nieprawdy. „Brak jakiegokolwiek dowodu, który w sposób jednoznaczny i niewątpliwy wskazywałby, że powód był sprawcą zarzucanego mu czynu” – czytamy w uzasadnieniu.

Jest rekompensata – ponad 200 tysięcy złotych

Pan Krzysztof wystąpił z pozwem cywilnym o rekompensatę m.in. za utracone zarobki, na kwotę ponad 216 tysięcy złotych. „Wszystkie okoliczności sprawy były interpretowane na niekorzyść oskarżonego. Naruszono kardynalną zasadę rozpoznania sprawy w rozsądnym terminie” – napisał w pozwie. Całe postępowanie od wszczęcia do prawomocnego wyroku trwało bowiem 12 lat.

W tym czasie celnik bardzo długo był bez pracy. W latach 2004-2007 próbował coś podłapać, był na rozmowach w wielu firmach i instytucjach. Ma na to dowody na piśmie. Pracy jednak nie dostał, bo nikt nie chciał przyjąć człowieka z „paragrafem”. – Rozmowy były przerywane, gdy mówiłem o toczącym się postępowaniu karnym – zeznał w sądzie.

Żona nie pracowała, rodzina była w trudnej sytuacji materialnej. Pan Krzysztof ma dwoje dzieci, w tym poważnie chorego syna. Miesięcznie na leczenie trzeba było wydawać nawet 500 – 600 złotych. Brali pożyczki, m.in. od znajomych, ale też z banku.

Dopiero w 2009 roku, po uniewinniającym wyroku został przywrócony do służby, jako funkcjonariusz celny pracuje do dziś.

„Gdyby wszystko szło sprawnie, sprawę dałoby się zakończyć w ciągu trzech lat”

Sąd Okręgowy w Lublinie przyznał celnikowi 50 tysięcy złotych rekompensaty. Sąd Apelacyjny nie miał żadnych wątpliwości, że kwota powinna być o wiele wyższa. Zasądził 204 tysiące. – Sąd uznał, że ta kwota ma wynagrodzić powodowi wszystkie szkody materialne, których doznał na skutek niedziałania Skarbu Państwa – mówi sędzia Cezary Wójcik, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.

Sąd Apelacyjny wytknął sądowi w Białej Podlaskiej, który prowadził sprawę karną, złą organizację pracy. „Przewlekłość postępowania należy wywieźć również z analizy treści postanowień sądu o odroczeniu rozprawy, w których sąd notorycznie odwołuje się do „braku w najbliższym czasie wolnych terminów procesowych” – czytamy w uzasadnieniu Sądu Apelacyjnego w Lublinie. Zdaniem sądu, gdyby wszystko szło sprawnie, postępowanie prokuratorsko – sądowe dałoby się zakończyć w ciągu trzech lat.

Pozwanym był Skarb Państwa, czyli prokuratura i sąd w Białej Podlaskiej – już wiadomo, że w imieniu Skarbu Państwa złożono kasację od wyroku, do Sądu Najwyższego.

Inni też walczą

W sprawie o poświadczanie nieprawdy w dokumentach oskarżonych było ośmiu celników. Słowo „niewinny” usłyszeli wszyscy. Część z nich jeszcze walczy o odszkodowania, jak pan Krzysztof, który już je wygrał. M.in. jeden z panów wystąpił do sądu z pozwem na kwotę prawie 190 tysięcy złotych, a drugi – 165 tysięcy.

W innej sprawie celnik z Terespola walczy o milion złotych odszkodowania i zadośćuczynienia za niesłuszne tymczasowe aresztowanie. Celnik został aresztowany w 1996 roku. Wyszedł półtora roku później. Zdaniem śledczych, miał się dopuścić przekrętów na granicy. Po wielu latach procesu też został uniewinniony.

O pieniądze walczy jednak w innym trybie – jego wniosek wpłynął do Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Lublinie. Chce 233 tysięcy złotych odszkodowania za straty materialne, jakie poniósł w wyniku aresztowania (utracone zarobki). Domaga się też 766 tysięcy złotych zadośćuczynienia za doznaną krzywdę. Jak dowodzi, w celi były bardzo złe warunki, było ciasno, przez trzy miesiące spał na podłodze. Był szykanowany przez innych więźniów, gdy dowiedzieli się, kim jest z zawodu. W areszcie podupadł na zdrowiu.

* Imię funkcjonariusza celnego zostało zmienione

gazeta.pl

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *