Getin Noble musi przeprosić Adama Grzesika z Bytomia i wypłacić mu 20 tys. zł odszkodowania. Powód? Kiedy skradziono mu dowód osobisty, Getin Bank nie zgłosił tego do Systemu Dokumentów Zastrzeżonych.
Prawomocny wyrok w tej sprawie wydał w środę Sąd Apelacyjny w Katowicach. – Moja sprawa pokazuje, że z wielkim bankiem można wygrać – powiedział nam Grzesik.
Jego kłopoty zaczęły się w kwietniu 2006 roku, kiedy kieszonkowcy ukradli portfel, w którym miał komplet dokumentów. Gdy tylko się zorientował, powiadomił policję oraz Getin Bank (obecnie Getin Noble), w którym miał konto. Zgodnie z procedurą bank powinien przekazać jego dane do międzybankowej bazy Systemu Dokumentów Zastrzeżonych, czyli zgubionych lub skradzionych. Daje to gwarancję, że nikt na podstawie takiego dokumentu nie zaciągnie kredytu.
Grzesik był przekonany, że to zamknęło sprawę, jednak po kilku miesiącach okazało się, że jest inaczej. Z różnych komend na terenie całego Śląska zaczęły do niego płynąć wezwania na przesłuchania. Okazało się, że złodzieje, posługując się skradzionymi Grzesikowi dokumentami, w różnych bankach zaciągnęli kredyty. I, rzecz jasna, nie spłacali ich. Grzesik jeździł po komendach, pokazywał policyjne zaświadczenie potwierdzające kradzież dowodu i składał zeznania. Choć funkcjonariusze wiedzieli, że Grzesik nie jest oszustem, za każdym razem musiał przepisywać fragment gazety, by grafolog mógł sprawdzić jego charakter pisma.
Wszystkie sprawy zostały umorzone, ale kłopoty Grzesika się nie skończyły. Dwa lata temu komornik zajął mu pensję. Okazało się, że to z powodu kolejnego kredytu, jaki ktoś zaciągnął, posługując się skradzionymi mu dokumentami. Zdenerwowany już nie na żarty zaczął sprawdzać, dlaczego banki pożyczają komuś pieniądze na podstawie dowodu, który powinien znajdować się w Systemie Dokumentów Zastrzeżonych. Ku swojemu zaskoczeniu wykrył, że jego dowód w tym systemie nie figuruje.
Z tłumaczeń pracowników Getin Banku wynikało, że sam jest sobie winny, bo dowód zastrzegł wyłącznie do rachunku posiadanego w ich banku. Żeby dokument trafił do systemu międzybankowego, należało zrobić dodatkowe zastrzeżenie i zapłacić 10 zł, a Grzesik, jak stwierdzili, nie wydał im takiego polecenia. – Nikt mi tego nie powiedział. Chyba nikt rozsądny nie uwierzy, że nie wydałbym 10 zł, aby uniknąć takich kłopotów. Te wyjaśnienia są niedorzeczne – mówi Grzesik.
Od czterech lat żaden bank w Polsce nie chce mu udzielić kredytu, bo z powodu wyłudzonych przez oszustów kredytów figuruje na liście dłużników w Biurze Informacji Kredytowej.
Po kilku latach Getin Noble przyznał się do błędu i zaproponował Grzesikowi 10 tys. zł odszkodowania. Mężczyzna odrzucił propozycję i złożył pozew w sądzie. Domagał się 100 tys. zł. Sąd pierwszej instancji zasądził mu 57 tys. zł, sąd apelacyjny zmniejszył tę kwotę do 20 tys. zł. Wyrok jest prawomocny.
– Teraz będę pozywał inne banki, które na podstawie mojego dowodu dawały kredyty, wpisały mnie na listę dłużników i nie chciały z niej wykreślić – zapowiada Grzesik.
gazeta.pl