Przesiedział w celi 17 miesięcy. Choć był niewinny i chce teraz 5 mln odszkodowania

Paweł Guz spędził w celi półtora roku pod zarzutem zabójstwa. Po kilku latach śledztwa został uniewinniony. Ale tego, co przeżył nie zapomni nigdy. Przed Sądem Okręgowym w Lublinie rusza jutro proces o odszkodowanie i zadośćuczynienie za bezprawny areszt – w sumie 5 mln zł.
Sprawa dotyczy wydarzeń z połowy 2007 r. W lesie pod Lubartowem odkryto zwłoki Pawła Marzędy, właściciela warsztatu samochodowego. Miejsce ukrycia zwłok wskazał Krzysztof P. To on w trakcie zeznań obciążył m.in. Pawła Guza, że pomagał mu w zbrodni.

Anna Gmiterek-Zabłocka, TOK FM: Jak pan dziś pamięta dzień zatrzymania?

Paweł Guz : – Nie zdawałem sobie sprawy, co mnie czeka. Dzień wcześniej też składałem zeznania, w jakich okolicznościach widziałem Pawła. Zostałem zatrzymany w miejscu zamieszkania, przyszło kilku funkcjonariuszy. Wyciągnęli mnie z łóżka, bo jeszcze wtedy spałem. Cały czas myślałem, że to nieporozumienie. Jak przyszli i powiedzieli, że zostaję zatrzymany pod zarzutem morderstwa, byłem oczywiście w szoku, ale cały czas twierdziłem, że to pomyłka. Wierzyłem, że zawiozą mnie na komisariat, przesłuchają i mnie wypuszczą. Że wszystko się szybko wyjaśni. Nie zdawałem sobie sprawy co mnie czeka, z całej tej tragedii.

Pana pomówił zabójca, Krzysztof P.

– Tak, on zobaczył mnie na komisariacie, że jestem drugi dzień przesłuchiwany. Mogło coś wtedy do niego trafić, że nie tylko on może być podejrzany. Gdy walił mu się grunt pod nogami, zaczął pomawiać niewinne osoby. Ja go osobiście dobrze nie znałem. Tylko kilka razy widziałem go na oczy, bo on współpracował z Pawłem (w warsztacie). Pomówił mnie, że to ja byłem sprawcą, że przyjechałem i zamordowałem Pawła i potem mu powiedziałem „Teraz sobie jedź i zakop zwłoki”, a sam pojechałem jakby nigdy nic do domu. I na podstawie takiego nielogicznego pomówienia prokuratura dała mi zarzut, a sąd to zatwierdził. Trafiłem do aresztu. Przesiedziałem prawie półtora roku.

Od początku miał pan alibi?

– Oczywiście. Tyle, że moje alibi zaczęli tak naprawdę sprawdzać po moim ponad rocznym pobycie w areszcie śledczym. To wielka kompromitacja. Mamy konstytucyjnie zagwarantowaną wolność. Na samym początku powinny być dowody, a ich nigdy nie było. Śledczy dopuścili się oszukiwania mediów, rodziny zamordowanego, mówiąc, że mają przeciwko mnie niezbite dowody.

Jakie to dziś są wspomnienia?

– Nie życzę tego nawet najgorszemu wrogowi. Wszystko się w pewnym momencie zaczyna kończyć. Trafia się do miejsca, gdzie świat o tobie zapomina. Jest się wrakiem człowieka, żywym trupem. Żyje się codziennie, z minuty na minutę, z godziny na godzinę, dzień po dniu, ze świadomością, że tam mogę spędzić resztę życia, nie robiąc nikomu nic złego. Byłem i jestem człowiekiem wierzącym. I będąc tam, człowiek swoją nadzieję pokłada w Opatrzności. I z Pisma Świętego dostałem znak, że będzie wolność. Bo inaczej nie wiem, czy byłbym w stanie psychicznie wytrzymać.

Co było najgorsze?

– Siedzi się w niewielkim pomieszczeniu, które przypomina piwnicę, ludzie chodzą, mają depresję, nie wiedzą co się dzieje. Ja też miałem taką depresję. Leżałem w łóżku, miałem połamaną nogę. Każdy dzień był nadzieją, że może się to już skończy, że prawda wyjdzie na jaw.

Z kim pan siedział?

– Siedziałem z różnymi ludźmi, za przestępstwa, wykroczenia. Bywało, że siedzieli za ten sam artykuł co ja [zabójstwo – red.]. Dużo było też za narkotyki. Jak byłem traktowany? Jak reszta osadzonych. Każda chwila tam jest traumatyczna. Ciężko to wytłumaczyć. Trzeba by pójść i to przeżyć, jak tam wygląda życie. Ściany przypominają piwnicę, w oknach widzisz kraty, masz tylko pryczę i kranik z zimną wodą i to cały twój świat. I żyjesz ze świadomością, że takie może być całe twoje życie, choć wiesz, że niczego nie zrobiłeś.

Wyszedł pan po półtora roku na wolność, ale potem długi jeszcze czas ciążył na panu zarzut.

– To następny etap kompromitacji wymiaru sprawiedliwości. Po półtora roku zostałem tak jakby uniewinniony przez prokuraturę, bo prokuratura stwierdziła jednoznacznie, że nie mogłem brać udziału w tym morderstwie. Ale po moim wyjściu z aresztu dalej śledztwo się toczyło. I po wyjściu, pamiętam jak dziś, takie teksty w gazetach z tytułami „Podejrzany o morderstwo na wolności”. I wykrzykniki czy znaki zapytania. To było straszne, bo przeżyłem tyle zła, cierpienia i dalej byłem traktowany jako zabójca Pawła. Zadzwoniłem do prokuratora, to był grudzień 2008 roku. Prokurator mi obiecał, że to w styczniu będzie skończone. Styczeń, nic się nie zmienia, dalej jestem przedstawiany jako podejrzany o morderstwo. To się dalej ciągnęło przez dwa lata, byłem pod zarzutem morderstwa.

Jak zmieniło się w związku z tą całą historią pana życie?

– Zdałem sobie sprawę, że w ciągu jednej chwili można stracić wszystko i w ciągu jednej chwili można mieć wszystko. I takie jest właśnie moje życie. Należy się cieszyć każdą chwilą, bo nie wiadomo, co nas może spotkać. Jest takie powiedzenie, że co cię nie zabije, to cię wzmocni. Ale to nie do końca tak, bo po takim wydarzeniu, zawsze zostanie jakiś uszczerbek do końca życia.

Przeprowadził się pan teraz do Lublina.

– Tak, tu jest moja rodzina niedaleko, tu się osiedliłem. Dopóki nie skończy się moja sprawa w uczciwy, rzetelny sposób, dopóki nie wezmę odszkodowania, to się stąd nie wyprowadzę.

No właśnie, poszedł pan do sądu po odszkodowanie i zadośćuczynienie.

– Tak, ale tu nie chodzi tylko o pieniądze, bo nikt nie zwróci mi tego, co mi zabrano i tego co przeszedłem. Wcześniej do czegoś już w życiu doszedłem: miałem firmę – straciłem ją, straciłem kontrahentów, miałem duże straty materialne. I oczywiście straty moralne. Mam nadzieję, że nasz wymiar sprawiedliwości poczuje się do odpowiedzialności i dostanę odszkodowanie adekwatne do wyrządzonej mi krzywdy. Ta krzywda będzie trwała, chcąc nie chcąc, do końca mojego życia. Być może nawet moje dzieci będą musiały przechodzić tę traumę, to zło, które mi wyrządzono. Skutki tego co mi zrobiono, są nieodwracalne. Nie odpuszczę w swojej walce, dalej będę szedł tą drogą.

Gazeta.pl

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *