Stracił BMW, chce pieniędzy od państwa

Pan Marek, nim kupił drogie BMW, poprosił policję o sprawdzenie, czy samochód nie jest kradziony. Policja odpowiedziała, że nie, a pół roku później skonfiskowała samochód jako… pochodzący z kradzieży. BMW z rocznika 2007 warte było nieco ponad 100 tys. zł. Pan Marek, mieszkaniec Strzelec Opolskich, kupował je od poznańskiego pośrednika – firmy, która zajmowała się handlem samochodami sprowadzanymi z zagranicy, głównie z Niemiec. Mężczyzna podkreśla, że nim dokonał zakupu, sprawdził KRS firmy, prześledził jej historię, a nawet zadzwonił na policję, przedyktował numery rejestracyjne i poprosił o sprawdzenie baz danych, by upewnić się, że samochód nie jest kradziony. Usłyszał, że nie jest.

To utwierdziło go w przekonaniu, że transakcja jest bezpieczna, kupił więc sobie wymarzone auto. Wszystko działo się w lipcu 2010 roku. Jednak kilka miesięcy później poznańska policja zamknęła firmę mężczyzny, od którego pan Marek kupił samochód, bo wykryto, że handluje on kradzionymi samochodami. Pan Marek, by upewnić się, że jego BMW pochodzi z legalnej sprzedaży, raz jeszcze zgłosił się na policję i raz jeszcze poprosił o sprawdzenie baz danych. Tym razem okazało się, że jego BMW widnieje w rejestrze jako samochód skradziony na terenie Niemiec. Policja skonfiskowała samochód pana Marka i tym samym mężczyzna stracił zarówno oszczędności, jak i samochód. Mężczyzna postanowił walczyć o swoje, bo uznał, że udział w nielegalnej transakcji nie był jego winą, tylko policji. Wytoczył więc proces cywilny, domagając się od skarbu państwa zwrotu wartości samochodu oraz poniesienia kosztów procesu. Tymczasem Prokuratoria Generalna (jednostka mająca chronić interesy skarbu państwa) w odpowiedzi na pozew domaga się jego oddalenia w całości jako bezzasadnego. Sprawą zajmuje się Sąd Okręgowy w Opolu. Trwa przesłuchiwanie świadków.

gazeta.pl

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *