Rząd francuski znalazł się właśnie w bardzo kłopotliwej sytuacji. Jeśli przegra wytoczony mu proces, państwo będzie musiało wypłacić miliardowe odszkodowania. Wczoraj, przed sądem w Paryżu, siedmioro wnuków jednego z założycieli koncernu Renault – Louisa Renault – domagało się podważenia – ich zdaniem – bezprawnej decyzji rządu tymczasowego z 16 stycznia 1945 roku, w wyniku której zakłady należące do ich dziadka zostały znacjonalizowane.
Orzeczenie sądu w tej sprawie poznamy już 11 stycznia – niemal dokładnie 67 lat po tym, jak dobra rodziny Renault przeszły we władanie skarbu państwa. Reprezentujący spadkobierców adwokat domaga się, by sprawą jednej z najsłynniejszych powojennych nacjonalizacji zajął się Trybunał Konstytucyjny.
Toczące się postępowanie wywołuje we Francji gorące emocje. Po wyzwoleniu kraju, Louis Renault – pod zarzutem kolaboracji z Niemcami – został aresztowany we wrześniu 1944 roku. Miesiąc później, w dość tajemniczych okolicznościach, oczekując na proces, zmarł w więzieniu.
Założycielowi francuskiego koncernu zarzucano że, pod okupacją niemiecką, kierowana przez niego firma wytwarzała m.in. czołgi na potrzeby Wehrmachtu. Nie zmienia to jednak faktu, że majątek rodziny Renault znacjonalizowano bez jakiejkolwiek rekompensaty finansowej, a na tle innych przemysłowych gigantów wojenna historia francuskiego koncernu nie jest żadnym wyjątkiem. Warto zaznaczyć, że nie była to jedyna francuska firma współpracująca wówczas z Trzecią Rzeszą. Na potrzeby niemieckiego wojska produkowały również m.in. fabryki Peugeota. W przeciwieństwie do Renault, kadra zarządzająca tych ostatnich starała się jednak pomagać ruchowi oporu i ułatwiała pracownikom akty sabotażu.
Problem w tym, że kierując się logiką francuskiego rządu tymczasowego, swoje zakłady powinna też stracić m.in. rodzina Porsche (fabryki budowały m.in. czołgi), właściciele Mitsubishi (słynny myśliwiec mitsubishi zero), Suzuki (firma wytwarzała elementy opancerzenia) czy Toyoty (zakłady produkowały ciężarówki dla japońskiego wojska). To prawda, że japońskie i niemieckie – wówczas rodzinne jeszcze – firmy produkowały sprzęt wojskowy wyłącznie dla własnych rządów, ale w przypadku okupowanej Francji, na pewno nie można było mówić o pełnej suwerenność w podejmowaniu decyzji przez zarząd Renault. Przypomnijmy, że Francja podczas wojny była de facto podzielona na dwie części: jedną okupowaną, i drugą, zwaną Francją Vichy, „rządzoną” przez kolaborujący z Niemcami, marionetkowy rząd na czele z marszałkiem Petain.
W tym miejscu warto dodać, że po wojnie, jako zbrodniarz wojenny, we francuskim więzieniu przebywał np. Ferdynand Porsche. Tamtejszym władzom nie przeszkadzała jednak zbytnio jego związana z nazistami przeszłość. Więzienie było raczej formą nacisku władz na niemieckiego inżyniera, które chciały, by kontynuował on swoją pracę na rzecz Francji… Tymczasem Porsche jak mało kto przysłużył się Wehrmachtowi, nie tylko produkując na rzecz wojska, ale samodzielnie projektując czołgi czy działa samobieżne.
W myśl idei przyświecającej ówczesnym władzom Francji, po wojnie, należałoby również znacjonalizować majątek Henry’ego Forda, który był serdecznym przyjacielem Adolfa Hitlera. Obu panów łączyły wspólne poglądy – w tym gorący antysemityzm.
Ford miał zwyczaj wysyłać Hitlerowi na urodziny czeki na pokaźne sumy pieniędzy, w latach dwudziestych wspomagał też finansowo działanie NSDAP. Co więcej, Hitler odwdzięczył się za tę przyjacielską pomoc odznaczając Forda Orderem Orła Niemieckiego za Zasługi dla III Rzeszy!
Amerykanie nie wpadli jednak nigdy na pomysł, by karać spadkobierców Forda za jego prywatne poglądy i decyzje. Co więcej, po wojnie zarząd koncernu domagał się od rządu USA odszkodowania za zbombardowanie niemieckiej fabryki w Kolonii, która w czasie wojny (mimo że jako jedyny „zachodni” zakład nie została znacjonalizowana przez III Rzeszę) wytwarzała ciężarówki – model 3000S – głównie na potrzeby Wehrmachtu!
Co ciekawe, sprawa skończyła się wypłaceniem koncernowi Ford przez rząd Stanów Zjednoczonych 10 miliardów dolarów rekompensaty…
interia.pl