„Casus smoleński” – takie określenie można usłyszeć u niektórych prawników. A chodzi o zadośćuczynienia za śmierć osoby bliskiej. Coraz częściej w uzasadnieniach do takich pozwów pojawia się katastrofa smoleńska. Rodziny występują do sądów o określone kwoty argumentując, że bliscy ofiar tragedii w Smoleńsku też mogli liczyć na wysokie wypłaty. Takie pozwy wpływają i jest ich coraz więcej, potwierdziliśmy to w kilku sądach w Polsce. – Mieliśmy kilka takich spraw – przyznaje, po rozmowie z sędziami, Monika Mora z biura prasowego Sądu Okręgowego we Wrocławiu. Takie pozwy wpłynęły też do Sądu Okręgowego w Warszawie i w Lublinie. – Rzeczywiście pojawiają się stwierdzenia, iż obliczenia ustalone w pozwach dotyczące wysokości zadośćuczynienia, uwzględniają kwoty wypłacone osobom, które zostały pokrzywdzone tak zwaną katastrofą smoleńską – mówi sędzia Wojciech Małek, rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie.
„Casus smoleński”, czyli 250 tysięcy zł za śmierć
Pozwy są z reguły przygotowane profesjonalnie, przez prawników, którzy piszą o „casusie smoleńskim”. – Takie uzasadnienia w pozwach zaczęły się pojawiać z tego powodu, że w mediach ukazała się informacja o kwotach dla rodzin katastrofy smoleńskiej – mówi Małek. Zdaniem psychologów, takich pozwów można było się spodziewać po tym, jak upubliczniono informacje, że bliscy ofiar katastrofy pod Smoleńskiem dostaną (już dostali) po 250 tysięcy złotych.
– Jest to klasyczny przykład uczenia się społecznego, wzorzec, który został upubliczniony i który dał innym odwagę – mówi psycholog dr Małgorzata Sitarczyk. Jej zdaniem, jest to pewien rodzj nauki społecznej: „oni mogą dostać, to ja też”. Ale jak dodaje dr Jolanta Wolińska, zajmująca się etyką w psychologii, jest coś jeszcze. – Większości z nas bardzo trudno sobie wyobrazić, że ktoś w sytuacji osierocenia wylicza, jakie poniósł straty. To jest niestety trochę nowa moda i problem komercjalizacji naszego życia – mówi Wolińska. Zdaniem psychologów, niekoniecznie dobrze się stało, że temat zadośćuczynień dla ofiar katastrofy smoleńskiej został upubliczniony.
Jakie to sprawy?
Sprawy o zadośćuczynienie za śmierć osoby bliskiej, w których pojawia się „smoleńskie” uzasadnienie to głównie sprawy po wypadkach komunikacyjnych. W wypadku ginie syn, córka czy rodzice i można wystąpić do sądu o zadośćuczynienie (art. 446 pkt. 4 Kodeksu Cywilnego). Taką możliwość przewiduje prawo. Kwoty, o jakie występują powodowie są różne, często chodzi o kilkaset tysięcy zł. W sądzie w Warszawie jest np. sprawa rodziców o zadośćuczynienie za śmierć dziecka (osoby dorosłej). Dwie osoby, powołując się na wypłaty dla rodzin ofiar katastrofy samolotu pod Smoleńskiem, wnoszą o zadośćuczynienie w kwocie 400 tysięcy złotych. Ale zdarzają się też pozwy o wyższe kwoty.
Sprawy o odszkodowania z wątkiem „smoleńskim” w tle pojawiają się też w Lublinie. – Jest kilka takich spraw – przyznaje sędzia Artur Ozimek z Sądu Okręgowego w Lublinie. Podkreśla jednak, że powoływanie się na odszkodowania dla bliskich katastrofy pod Smoleńskiem nie jest dla sądu wiążące. – Ta kwota nie stanowi punktu wyjścia do wyliczenia kwoty odszkodowania czy zadośćuczynienia w danej sprawie. Tym bardziej, że każda sprawa jest inna – mówi Ozimek.
Czy sąd bierze Smoleńsk pod uwagę?
Jak mówi sędzia Wojciech Małek, dla sądu wątek „smoleński” z uzasadnienia ma bardzo drugorzędne znaczenie. – To jest tylko takie wstępne obliczenie i stanowisko powoda. Dlatego, że krzywda jest czymś zupełnie niewymiernym i związanym z konkretną osobą. W każdej sprawie sąd bada wszystkie okoliczności, i w każdej sprawie są różne – mówi Małek. Jak dodaje, taki sprawy są bardzo indywidualne i dlatego kwoty zasądzane przez sąd mogą być różne. Sędzi wydając orzeczenie może wziąć pod uwagę „casus smoleński”, ale wcale nie musi. – W sądach warszawskich żadna taka sprawa się nie zakończyła, więc trudno powiedzieć, jak będzie się to przekładało na faktyczne orzeczenia – dodaje sędzia Małek.
„Śmierci nie da się wycenić” – żona posła, który zginął pod Smoleńskiem
Alina Wojtas w katastrofie smoleńskiej straciła męża, posła Edwarda Wojtasa. Jak mówi, nie starała się i nie stara o żadne pieniądze; nie składała żadnych wniosków. Dodaje, że wciąż jeszcze ma w sobie za dużo bólu, by myśleć o pieniądzach. Otrzymała informację z Prokuratorii Generalnej, że o zadośćuczynienie można występować w ciągu trzech lat. – Na razie w ogóle w domu nie rozmawiamy o jakichkolwiek pieniądzach. Żadne pieniądze nie są w stanie mi wynagrodzić tego, co straciłam: męża i normalnego życia – dodaje. Jak dodaje, na razie nie wie, czy kiedykolwiek o pieniądze wystąpi.
Jak ustaliliśmy w Prokuratorii Generalnej, do 21 listopada 2011 roku ugody przed sądem w sprawie wypłaty zadośćuczynienia podpisało 237 bliskich ofiar katastrofy pod Smoleńskiem. Są to członkowie rodzin tych, którzy zginęli. Jak poinformował nas Krzysztof Jastrzębski, dyrektor biura prezesa Prokuratorii Generalnej, we wszystkich tych 237 przypadkach ugody zawarto na kwotę 250 tysięcy złotych każda. Część pieniędzy została już wypłacona.