368 tys. zł zapłaci skarb państwa naczelnikowi Trzeciego Urzędu Skarbowego w Szczecinie, który przesiedział w areszcie dziewięć miesięcy.Orzeczenie o wysokości odszkodowania zapadło w czwartek przed szczecińskim sądem.
– To samo państwo, które stworzyło wybitnego i oddanego swojej pracy urzędnika skarbowego, potem go zniszczyło. Kwota zadośćuczynienia musiała więc być duża – mówi mec. Marek Mikołajczyk reprezentujący naczelnika.
Aby zrozumieć tę sprawę, musimy cofnąć się w czasie do lata 2005 r. Śledczy, pod wodzą prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, szukają układu. Znajdują go m.in. w Trzecim Urzędzie Skarbowym w Szczecinie. To tam podatki rozlicza kilka firm paliwowych, których właściciele mają kłopoty z prokuratorami tropiącymi mafię paliwową, w tym słynna spółka BGM.
Owe firmy wyjątkowo często korzystały z odroczeń wpłaty podatków. Prokuratura (krakowska prokuratura apelacyjna, a później szczecińska prokuratura okręgowa) podejrzewa, że naczelnik Trzeciego Urzędu Skarbowego w Szczecinie Jarosław J. bierze łapówki od baronów paliwowych. Kilku podejrzanych w aferze zeznało bowiem, że za odroczenia płaciło Stanisławowi B. – współwłaścicielowi biura doradztwa podatkowego. Ten w rozmowach z nimi powoływał się na naczelnika J. We wrześniu 2005 r. naczelnik trafia do aresztu pod zarzutem przyjęcia 2,5 mln zł łapówek. Siedzi już za kratami dziewięć miesięcy, kiedy okazuje się, że B. jest samotnie działającym oszustem, wykorzystującym swe rozległe znajomości i wiedzę.
Zarzut korupcji upada, ale latem 2006 r. prokuratura stawia kolejne zarzuty naczelnikowi J., a także dyrektorowi Izby Skarbowej w Szczecinie Antoniemu G. i trójce innych urzędników skarbowych: nadużycie uprawnień i niedopełnienie obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Sprawa jest sensacyjna – prokuratura twierdzi, że urzędnicy odraczali podatki, by… otrzymywać premie. Za odroczone płatności firmy musiały bowiem wnosić opłaty prolongacyjne, które trafiały na fundusz specjalny. Zgodnie z obowiązującymi wtedy przepisami, 20 proc. tego funduszu szło na premie urzędników.
Przez kolejne dwa lata prokuratura nie zdobyła jednak żadnych dowodów potwierdzających winę podejrzanych. Związek pomiędzy odroczeniami podatków a premiami okazał się niemożliwy do udowodnienia. W dodatku biegła z zakresu rachunkowości i finansów stwierdziła, że odraczanie wpłaty podatków nie powodowało strat skarbu państwa. Wręcz przeciwnie – firmy rozwijały się, przez co odprowadzały do państwowej kasy większe podatki.
W grudniu 2008 r. prokurator Elżbieta Adamiak-Sylwanowicz, która przejęła to śledztwo, umarza je ponieważ „czyny zarzucane podejrzanym nie zawierają znamion czynu zabronionego”. Obrońca Jarosława J. występuje o odszkodowanie i zadośćuczynienie za niesłuszne aresztowanie.
– Sąd przyznał Jarosławowi J. 200 tys. zł zadośćuczynienia (za złamanie kariery życiowej i rozłąkę z rodziną) i 168 tys. zł odszkodowania (za utracone zarobki) – mówi sędzia Michał Tomala.
To rekordowa kwota (standardowa kwota za miesiąc niesłusznego aresztowania to w Polsce 3,5 tys. zł).
Po wyjściu z aresztu Jarosław J. rozpoczął karierę jako szeregowy urzędnik. Teraz jest naczelnikiem Drugiego Urzędu Skarbowego w Szczecinie.
gazeta.pl