Za podtopienie odpowie ten, czyja jest posesja

Właściciele gruntów często nie wiedzą, że rów należy do nich i powinni dbać o jego utrzymanie. Taka niewiedza może ich dużo kosztować. Lokalne podtopienia to często konsekwencja niedrożnych rowów i kanałów. Ludzie, zmęczeni ciągłymi remontami, chcą występować z roszczeniami. Nie jest to proste, bo nie wiadomo do kogo.

Największy kłopot jest z niewielkimi rowami. Mogą stanowić odrębną nieruchomość należącą do Skarbu Państwa czy np. gminy albo być częściami nieruchomości, przez którą przebiegają. Mają wówczas prywatnych właścicieli. Zazwyczaj na każdym odcinku innego. Właściciele często nie są w ogóle tego świadomi i nie spodziewają się żadnych roszczeń.

Prościej jest z większymi kanałami, te bowiem – zgodnie z prawem wodnym – należą do Skarbu Państwa.

Prosta tylko definicja

Jak odróżnić rów od kanału? Tylko ustawowa definicja jest prosta. Ten pierwszy przy ujściu ma mniej niż 1,5 m szerokości. Ten drugi jest szerszy. Biorąc pod uwagę to, że rów ma ujście wiele kilometrów od miejsca, w którym doszło do podtopienia, i to, że był budowany kilkadziesiąt lat temu i po dokumentacji nie ma śladu, sprawa jest prawie beznadziejna.

– Często do takiego rowu nikt nie chce się przyznać – mówi Joanna Wilczyńska, ekspert opolskiej firmy Atmoterm SA zajmującej się ochroną środowiska. – Nie wiedzą tego gminy, nie przyznają się ani właściciele posesji, ani np. leśnicy, jeżeli przechodzi przez las – dodaje.

Zaszłości prawne

Sprawy nie ułatwiają zaszłości prawne. – Do 2001 r. na takie urządzenie jak rów, którym spływają wody z opadów, nie trzeba było pozwolenia wodnoprawnego – wyjaśnia Maria Pełda-Sypuła z Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej. – Łatwiej ustalić właściciela rowu zbudowanego po 2001 r., bo wtedy pozwolenia już były i wiadomo, kto o nie występował – wskazuje.

– Również w księdze wieczystej taka informacja nie zawsze jest – mówi Marcin Asłanowicz, partner w kancelarii Baker & McKenzie. – Warto dotrzeć do innych dokumentów związanych z nabyciem nieruchomości, np. map geodezyjnych.

Tymczasem to właściciel nieruchomości musi utrzymywać rów w odpowiednim stanie. Nawet jeżeli przepływ się zapycha, bo podłączyli się do niego sąsiedzi. – To taki obowiązek jak oczyszczanie chodnika ze śniegu – mówi mec. Asłanowicz.

Podział kosztów

Nie znaczy to, że właściciel kanału ma ponosić wszystkie koszty. Prawo wodne pozwala, by partycypowali w tym ci, którzy odnoszą korzyści z tego, że rów istnieje. Jeżeli nie zostało ustalone w pozwoleniu wodnoprawnym, kto w jakiej części ponosi koszty, właściciel powinien to ustalić. Ale nie samodzielnie. W tej sprawie występuje z wnioskiem do starosty lub marszałka województwa o ustalenie i podział kosztów.

A co w sytuacji, w której zalewani jesteśmy przez sąsiada odprowadzającego deszczówkę nie do istniejącego rowu, ale bezpośrednio na naszą posesję? Takie działanie jest zakazane zarówno przez prawo wodne, jak i przepisy budowlane. Sytuacja jest o tyle lepsza, że wiadomo, do kogo wystąpić z roszczeniem.

Obowiązki w razie deszczu

Z prawa wodnego wynika, że:
– Wody stojące oraz te znajdujące się w rowach w granicach nieruchomości należą do właściciela posesji. Ma on obowiązek zapewnić bezpieczeństwo i właściwe użytkowanie rowu.
– W utrzymywaniu urządzeń wodnych uczestniczą nie tylko właściciele, ale i ci, którzy odnoszą z nich korzyści. To właściciel musi wystąpić z wnioskiem o ustalenie i podział kosztów.
– Nie wolno zmieniać kierunku odpływu wody z posesji ze szkodą dla sąsiadów ani też odprowadzać do nich nadmiaru wody. Jeśli do takich działań dochodzi, wójt, burmistrz lub prezydent miasta mogą nakazać właścicielowi przywrócenie stanu poprzedniego lub wykonanie urządzeń zapobiegających szkodom.

rp.pl

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *