Doda kontra Skoczów. 50 tysięcy za użycie słowa Doda?

Organizatorzy 44. Dni Skoczowa nie spodziewali się takiego finału. Czy będą musieli zapłacić 50 tys. zł za to, że na plakacie imprezy pojawiło się słowo Doda?
Organizatorzy Dni Skoczowa, niespełna 15-tysięcznego miasta niedaleko Cieszyna, przygotowali bardzo atrakcyjny program. Główną atrakcją trzydniowej zabawy na rynku był występ najbardziej znanej serbskiej orkiestry dętej Boban i Marko Marković Orchestra. Poza tym na plakacie można przeczytać o „inwazji innych gwiazd, wśród nich Presleya, Monroe, Kupichy, Rodowicz, Dody”.

W mieście nikt nie spodziewał się, że wystąpią ci wykonawcy, zwłaszcza że Elvis Presley i Marilyn Monroe, z oczywistych powodów przybyć by nie mogli. Wszyscy wiedzą, że „inwazja gwiazd” to program rozrywkowy przygotowany przez aktorów bielskiego Teatru Polskiego. Pokazywany był już w różnych miejscowościach i wszędzie bardzo się podoba. Bielscy aktorzy parodiują gwiazdy muzyki, m.in. właśnie Dodę, ale także Helenę Vondrackovą, Violettę Villas, Edytę Górniak, Korę.

– Pokazujemy znane osoby z lekkim przymrużeniem oka. Aktorzy występują w charakterystycznych dla nich strojach, ale nie ma mowy o obrażaniu kogokolwiek – zapewnia Janusz Legoń, kierownik literacki bielskiego Teatru Polskiego.

W Skoczowie za swój występ aktorzy dostali gromkie brawa. – Dawno się tak dobrze nie bawiłem. Występy „gwiazd” to naprawdę świetny pomysł. Fajnie, że oprócz utworów współczesnych artystów wykonują takie, które dzisiaj już mało kto pamięta – mówi Aleksander Klimczak, jeden z uczestników Dni Skoczowa. Podobnych głosów było więcej, dlatego nikt nie spodziewał się kłopotów.

Kilka dni temu Miejskie Centrum Kultury „Integrator” w Skoczowie, które organizowało imprezę, otrzymało pismo od przedstawicieli Dody. Jak się dowiedziała „Gazeta”, żądają 50 tys. zł za wykorzystanie słowa Doda na plakatach. Dla niewielkiego domu kultury to gigantyczna kwota.

Jarosław Burdek, menedżer Dody, mówi, że wizerunek Dody jest wart kilka milionów złotych, a zdarza się, że organizatorzy imprez masowych w nieuprawniony sposób go wykorzystują. Sugerują, że artystka wystąpi na imprezie, chcąc w ten sposób przyciągnąć jak najwięcej ludzi. – Takich spraw mamy teraz kilka – mówi Burdek.

Robert Orawski, dyrektor Miejskiego Centrum Kultury, nie chce na razie komentować tej sytuacji – Analizujemy pismo – mówi.

Zdaniem Legonia trudno podejrzewać, by sformułowanie na plakatach mogło kogoś wprowadzić w błąd i by czytelnik plakatu mógł dojść do wniosku, że na scenie zobaczy prawdziwą Dodę.

Jeśli strony nie dojdą do porozumienia, sprawa najpewniej skończy się w sądzie.

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *