Fakt, że szpital nie odpowiada za jedną z przyczyn szkody pacjenta, nie zwalnia go ze skutków innej. To sedno wyroku warszawskiego Sądu Apelacyjnego (sygnatura akt I ACa 917/10), który nakazał zbadać, czy szpital nie odpowiada za niedotlenienie w trakcie porodu dziecka. Biegli ustalili u dziecka (później zmarło) obok tego urazu przewlekłe niedokrwienie płodowe.
Gdy Maria K. udała się do szpitala na badania kontrolne, lekarka zostawiła ją na oddziale położniczym, gdyż ciąża była trudna i zbliżał się termin porodu. Robiono jej regularne badania KTG (monitoring tętna serca płodu i skurczy macicy). Pierwsze wykonane na niezupełnie sprawnym aparacie o 20.30 niczego złego nie wykazało. Podobnie było z kolejnymi. Badanie wykonane 45 minut po północy wykazało, że odeszły czyste wody płodowe, co wskazywało, że wszystko jest w porządku. Dwie minuty później nastąpiły gwałtowne skurcze macicy, a ściągnięty jedyny sprawny aparat o 1 w nocy wydrukował „stan patologiczny”. Dopiero o 1.30 przeprowadzono cesarskie cięcie.
Rano przewieziono dziecko do szpitala z odpowiednim oddziałem. Żyło jeszcze 17 miesięcy. Po śmierci dziecka rodzice wystąpili o zadośćuczynienie w wysokości 300 tys. zł.
Pełnomocnicy szpitala, lekarki i towarzystwa ubezpieczeniowego wskazywali, że mimo zepsutego czytnika urządzenie sygnalizowało prawidłowe tętno, położna osłuchiwała kobietę, choć była tylko na obserwacji, a usterka sprzętu to nie błąd lekarski. Anna Miśtal, pełnomocnik poszkodowanej rodziny, mówiła, że w sprawach o błędy lekarskie nie trzeba wykazywać 100-proc. związku przyczynowego między zaniedbaniem szpitala a szkodą pacjenta.
Sąd Okręgowy pozew oddalił, uznając, że nie da się oddzielić obu przyczyn, a ponieważ za przewlekłe niedokrwienie szpital nie odpowiada, to w ogóle nie ponosi odpowiedzialności.
Sąd Apelacyjny był innego zdania. Stwierdzenie, że za jedną przyczynę szkody pacjenta szpital nie odpowiada, nie zwalnia go z odpowiedzialności za inną – powiedziała sędzia Ewa Kaniok.
sygnatura akt I ACa 917/10