80 tys. zł zapłaci Skarb Państwa matce pochodzącego z Niemiec 26-letniego Robina H., który zmarł podczas policyjnej interwencji w końcu 2007 roku w podbiałostockim Kleosinie. To efekt zawartej wczoraj ugody. Do tragedii doszło w zatoczce autobusowej, którą swoim autem tarasował Niemiec. Jako, że nie reagował na sygnały kierowcy autobusu, została wezwana policja. Na polecenia mundurowych też nie reagował. Nie znał polskiego, a mundurowi – niemieckiego.
Dlatego policjanci, po konsultacjach z dyżurnym, przez uchyloną szybę do wnętrza auta prysnęli gazem obezwładniającym. Wtedy 26-latek wyskoczył z wozu jak oparzony i rzucił się na mundurowych. Doszło do szarpaniny, jeden z funkcjonariuszy został pogryziony. Policjanci znowu prysnęli w niego gazem, powalili na ziemię i zakuli w kajdanki. Po chwili mężczyzna stracił przytomność. Wezwano karetkę i jednocześnie zaczęto go reanimować. 26-latek zmarł nim przyjechał lekarz. Biegły podczas sekcji zwłok ustalił, że Robin H. udusił się, bo był uczulony na policyjny gaz. Dostał obrzęku krtani.
Dwaj interweniujący policjanci zostali skazani za przekroczenie uprawnień, a jeden za nieumyślne spowodowanie śmieci. Sąd uznał, że funkcjonariusze nie mieli prawa pryskać gazem wewnątrz auta (powinni wybić szybę i przez nią wyciągnąć mężczyznę) oraz z bliska w twarz. Po wyroku obaj mężczyźni zostali zwolnieni ze służby.
Po takim orzeczeniu matka Robina H. wystąpiła do białostockiej policji oraz skazanych funkcjonariuszy o 100 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia z powodu śmierci syna.
– Taka kwota wydawała się realna do uzyskania – mówi mecenas Juliusz Kołodko, który reprezentował kobietę. Jej samej nie było wczoraj w białostockim sądzie.
Jak dodaje adwokat, na żądaną kwotę w głównej mierze składają się koszty związane z transportem zwłok z Białegostoku do Niemiec, pochówku i koniecznych procedur. Matka 26-latka nie chciała kolejny raz przed sądem opowiadać o tym wszystkim co przeżywała, dlatego zgodziła się na ugodę (policję reprezentowała Prokuratoria Generalna).
Jej warunki są takie: Skarb Państwa wpłaca na konto kobiety 80 tys. zł plus połowę kosztów procesu w przeciągu miesiąca od uprawomocnienia się postanowienia sądu, a ta rezygnuje z wszelkich obecnych i przyszłych roszczeń związanych z wydarzeniami z końca 2007 roku.
To jednak może nie być koniec sprawy. Radca Prokuratorii Generalnej zawarł w ugodzie zapis, który pozwoli Skarbowi Państwa w przyszłości domagać się zwrotu wypłaconych 80 tys. zł od skazanych policjantów.
gazeta.pl