Były szef jednej z firm musi zapłacić 50 tysięcy złotych zadośćuczynienia pracowniczce, którą molestował w pracy. To pierwszy taki wyrok na Opolszczyźnie. Opolanka przez kilka miesięcy pracowała w firmie, którą zarządzał W. Mężczyzna wykorzystywał każdą okazję, by znaleźć się sam na sam ze swoją podwładną. Wówczas dotykał jej intymnych miejsc, wielokrotnie też proponował seks, obiecując kobiecie, że dostanie lepsze warunki pracy. Pracownica za każdym razem stanowczo odmawiała.
W. stawał się coraz bardziej natarczywy, opowiadał kobiecie o swoich fantazjach erotycznych i przekonywał, że nie pożałuje, jeśli się zgodzi na seks.
Kobieta starała się go unikać, rozmawiać z nim tylko w obecności innych pracowników. Przed sądem przyznała, że po prostu obawiała się, że jej szef zrealizuje swoje propozycje wbrew jej woli.
Po kilku miesiącach, gdy W. nie dostał tego, co chciał, zaczął rozpowiadać plotki, oczerniając podwładną.
Większość pracowników wiedziała o niedwuznacznych propozycjach składanych kobiecie, często był to temat niewybrednych komentarzy. Ostatecznie W. zwolnił pracowniczkę.
Kobieta postanowiła walczyć w sądzie. W. został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata za to, że wykorzystując swoje stanowisko, doprowadził pracownicę do „poddania się innym czynnościom seksualnym”. Stracił również stanowisko w firmie.
Gdy wyrok się uprawomocnił (W. próbował apelować, ale bezskutecznie), kobieta wystąpiła o zadośćuczynienie w procesie cywilnym. Domagała się 50 tys. zł. Sąd Okręgowy w Opolu nakazał wypłacić kobiecie taką sumę. – Zachowanie pracodawcy naruszało dobra osobiste kobiety, takie jak wolność seksualna, godność, zdrowie psychiczne i dobre imię. Poza tym plotki negatywnie odbiły się na jej życiu rodzinnym. To, że kobieta została zwolniona z pracy, nie wiązało się z brakiem kwalifikacji, lecz z tym, że odmawiała skorzystania z propozycji – argumentowała sędzia Beata Hetmańczyk.
W. zamierza się od decyzji odwołać. – Ta pani straciła pracę, bo firma nie mogła sobie pozwolić na jej dalsze zatrudnienie, a cała ta sprawa jest po prostu chęcią odwetu – wyjaśnia.
Ze względu na dobro kobiety niektóre szczegóły sprawy zostały zmienione.
Urszula Nowakowska, Prezes fundacji Centrum Praw Kobiet: – Niewiele ofiar molestowania w pracy decyduje się na ujawnienie sprawy, bo dotyczy ona bardzo intymnej sfery życia. Przykład z Opola pokazuje jednak, że można i że warto walczyć o swoje prawa i swoją godność osobistą. Ten wyrok jest również przestrogą dla mężczyzn i pracodawców. Jest jasnym sygnałem, że tego rodzaju zachowania są nieakceptowane i że można ponieść za nie karę, również finansową. Jest to również sygnał dla społeczeństwa. Często bowiem w tego rodzaju sprawach społeczność lokalna udziela swoistego przyzwolenia na takie wykorzystanie relacji pracodawca – podwładny albo wręcz obwinia kobiety za to, co się stało.
Źródło: Gazeta Wyborcza Opole