Miał zabić, ale go uniewinniono. Chce 10 milionów

Nie ma dowodów, że Zbigniew Góra siedem lat temu zamordował emerytowaną lekarkę z Lublina. Sąd Apelacyjny prawomocnie go uniewinnił. Mężczyzna był jedynym podejrzanym, jakiego miała prokuratura
– Będę domagał się 10 milionów złotych odszkodowania za niesłuszny areszt. Siedziałem 34 miesiące. Posądzono mnie o morderstwo, którego nie dokonałem. Dlaczego mają płacić za to wyłącznie podatnicy? Obciążeni powinni być policjanci i prokuratorzy, dzięki którym trafiłem do celi, a także sędziowie, który przedłużali mi areszt. Jeśli nie uda mi się przed polskim sądami, zwrócę się do Trybunału w Strasburgu – zapowiada Zbigniew Góra (zgodził się na podanie nazwiska).

W środę Sąd Apelacyjny prawomocnie uniewinnił Górę.

Prokuratura rejonowa oskarżyła go, że we wrześniu 2004 roku zabił Halinę B. emerytowaną panią laryngolog. Sprawa była prestiżowa. Lekarka była znana i szanowana w okolicy. Mieszkała zaś w kamienicy w pobliżu komisariatu policji. Śledczy jednak tygodniami nie mogli trafić na ślad mordercy. W końcu odnaleźli telefon ofiary, a potem świadka, który zeznał, że aparat sprzedał mu Zbigniew Góra.

O aresztowaniu zdecydowały poszlaki

Cztery miesiące po zabójstwie mężczyznę aresztowano. O jego oskarżeniu nie zdecydowały dowody, ale łańcuch poszlak.

Góra był mężczyzną, a śmiertelne ciosy mógł zadać tylko ktoś o jego sile. Był też w domu ofiary w dniu tragedii. Sam jednak o tym powiedział policjantom. Przyszedł do lekarki porozmawiać o czynszu, bo wynajmował od niej mieszkanie w centrum Lublina. Góra potwierdził też, że sprzedał telefon, ale był to zupełnie inny model komórki niż ten odzyskany przez policję.

Prokuratorzy mieli jeszcze zegarek kobiety ze śladami DNA. Biegli nie wykluczyli, że mogły należeć do Zbigniewa Góra. Został więc jedynym podejrzanym.

W pierwszym procesie te poszlaki pozwoliły sądowi okręgowemu skazać mężczyznę na 25 lat więzienia. Ale surowy wyrok został uchylony i w ponownym postępowaniu Górę całkowicie uniewinniono.

Wyszły błędy w śledztwie. Świadek od telefonu plątał się w zeznaniach. Zegarek z DNA zabezpieczono dopiero trzy miesiące od zabójstwa. W tym czasie mogły korzystać z niego inne osoby. – Prokuratura szukała tylko dowodów na moją winę – zarzuca Góra.

Ślady DNA mógł zostawić co 20. mężczyzna

Prokuratura odwołała się od uniewinnienia. Nie twierdziła wcale, że jest niesłuszne, ale że jest…przedwczesne.

Sąd apelacyjny poprosił więc jeszcze raz o kolejną ekspertyzę zegarka. Liczył na to, że przez lata technika poszła do przodu i jeśli opinia nie wskaże DNA konkretnego mężczyzny, to przynajmniej wykluczy Górę.

W środę sędzia Lech Lewicki, uniewinniając Górę powiedział: – Taki ślad mógł zostawić co dwudziesty mężczyzna mieszkający w południowej Polsce. Nie ma dostatecznych dowodów, że oskarżony był sprawcą tego zabójstwa.

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *